I need someone to miss me as much as I miss them.
Chciałam wmieszać się
w tłum. Zależało mi na tym, moje nerwy wynikające z obawy przed
niepotrzebnym zwróceniem czyjejś uwagi wymieszane zabójczo ze
zmęczeniem nie tworzyły zdrowego połączenia. Chowałam głowę,
chciałam zatopić się w swoim swetrze, utonąć w miękkich butach,
wtulić się w szalik i schować w szarym jak dzisiejsze niebo
płaszczu. Nie miałam słuchawek w uszach, muzyka mnie nie
uspokajała - wcisnęłam je rano zbyt głęboko do plecaka, żeby
teraz wyciągnąć je swobodnie bez zatrzymywania się. Musiałabym
opróżnić całą wielką kieszeń, potem znów ją zapełnić - nie
miałam jak tego zrobić, nie podczas godzin szczytu na terenie
Uniwersytetu w Londynie.
Mój umysł był już
wyczerpany, wiele dni wczesnego wstawania i intensywnej pracy dały
się we znaki i uprzykrzały mi dzień. Niestety wraz ze zmęczeniem
pogłębiały się nerwy, szerzyły zlęknione myśli i zbyt długie
rozważania nad najprostszymi rzeczami. Kuliłam się w swoim ciele i
próbowałam zapewnić sobie choć odrobinę więcej spokoju.
Chowałam nos w szaliku, który pachniał słodkimi perfumami,
wbijałam wzrok w podłogę. Jedynie zgodnie z wyczuciem omijałam
innych, spieszących się studentów i nauczycieli, liczyłam na
łaskawość dzisiejszego szczęścia chociaż w tym fragmencie dnia,
kiedy bardzo nie chciałam obijać się o ludzi. Czułam na sobie
obce pary oczu, choć mogło być to równie dobrze przewrażliwienie
wywołane niewyspaniem. Złudne czy nie, uczucie to krępowało moje
ruchy i pewność stawianych kroków. Otrząsnęłam się z
nieprzyjemnych myśli jedynie w momencie, gdy poczułam jak mocno
ściskany przez moją dłoń telefon w kieszeni płaszcza zaczął
wibrować. Drobinką komfortu było jego wyświetlone na ekranie imię
wraz z domowym, kochanym zdjęciem, sygnalizujące przychodzące
połączenie.
-
What's the craic, pet? Where are ya? - usłyszałam płynny,
dla moich uszu piękny akcent. Wewnętrznie odetchnęłam z ulgą,
mogąc na chwilę odciąć się od otaczających mnie ludzi i
wyłączyć ze świata, mając na uwadze tylko i wyłącznie jego.
-
Zaraz wracam z uniwerku, załatwiłam kilka rzeczy i zaliczyłam
jeden przedmiot. - odparłam, doszukując się w tle jego oddechu,
warkotu silnika, czegokolwiek znajomego, co jeszcze bardziej
pomogłoby mi się uspokoić i zrelaksować. Wyminęłam grupkę, na
oko, pierwszorocznych studentów i otrzymałam od nich długie
spojrzenia, jakbym nie wiadomo jaką krzywdę im zrobiła. Ściągnęłam
brwi i starałam się skupić na znajomym mi głosie. - A co tam?
- Dwa
skrzyżowania i jestem na parkingu przy głównym wejściu. Pasuje? -
powiedział. Pokiwałam ochoczo głową, nie skrywając lekkiego
uśmiechu z niespodziewanej poprawy samopoczucia. Zorientowałam się
jednak, że oczywiście nie zobaczy mojej reakcji.
-
Pasuje.
Zobaczenie
w oddali jego dużego samochodu spowodowało, że wewnętrznie
westchnęłam z ulgą. Wciąż chowałam się w sobie przed
wszystkimi, ale już kierowałam się ku znajomym i ciepłym emocjom,
więc o tyle było mi lepiej. Szczelniej zawinęłam dookoła siebie
płaszcz i przyspieszyłam kroku. Czarny Range Rover wyróżniał się
wśród pozostałych aut na parkingu, biorąc pod uwagę niestabilne
życie przeciętnego studenta. Czułam się jak młodsza wersja
siebie, tyle że wyjęta z jakiejś bajeczki, opowiastki dla
nastolatek. Zbliżywszy się do miejsc parkingowych wysiadł z
okularami przeciwsłonecznymi na nosie i w czarnej zamszowej
bomberce, którą tak na nim lubiłam. Oczywiście, że nie było mu
zimno - wysiadł z ogrzewanego samochodu. Nie towarzyszyło mu
przewrażliwienie tak jak mnie, która opatulała się płaszczem dla
własnego komfortu jak tylko mogła. Obszedł samochód przed maską
i stanął przy drzwiach pasażera, otwierając je dla mnie. Poprawił
okulary i zerknął w bok, gdy czyjś podniesiony głos i wołanie
zwróciły jego uwagę. Nie dał się jednak na długo rozproszyć,
bo sięgnął wolną od trzymania drzwi ręką po telefon w tylnej
kieszeni spodni, przesunął palcem po ekranie i przyłożył sobie
do ucha. Mimo rozpoczętej rozmowy spoglądał na mnie i obdarował
mnie promiennym uśmiechem, gdy byłam już na wyciągnięcie ręki.
Zrobił krok w przód, gdy miałam zamiar wsiąść do samochodu i
powstrzymał mnie od tego, w ostatniej chwili łapiąc mnie za ramię.
Podniosłam na niego wzrok i zobaczyłam, jak zbliża się do mnie i
przytula mnie, w zamian za inne powitanie, którym pewnie by mnie
potraktował gdyby nie fakt, że musiał co i rusz odpowiadać do
słuchawki.
-
Jasne, wezmę to pod uwagę. Dzięki. - mówił. Słysząc jego ton
głosu rozumiałam, dlaczego wciąż mnie nie puszczał z objęć,
dlatego postanowiłam to wykorzystać. Wsunęłam obydwie ręce pod
jego kurtkę i zaplotłam na plecach, schowałam twarz w jego piersi
i tak oddychałam jego ciepłem, gdy duża dłoń bezmyślnie
wędrowała po moich ramionach. - W porządku. Zgadamy się później,
okej? - kontynuował, a ja pozwalałam moim napiętym mięśniom
zrelaksować się. Powoli odpuszczało złe samopoczucie skumulowane
w najciemniejszych zakamarkach mojego ciała, rozpuszczało się pod
wpływem przyjemnego piżmowego zapachu, wibrującego i głębokiego
głosu oraz rozbrajającego serca, którego bicie czułam bez
nadmiernego wysiłku czy skupienia. - No, odezwę się. Na razie. -
odsunął urządzenie od ucha i szybko opróżnił dłoń. Zamknął
mnie w ciasnym uścisku i zniżył głowę jak najbliżej mojej,
wydając przy tym odgłos jak atleta podnoszący ogromny ciężar. -
Cześć, przytulanko! - zaskomlał zabawnie, mocno cmoknąwszy mnie
w bok głowy. Podniosłam na niego wzrok i lekko się uśmiechnęłam
na widok jego uradowanej, pięknej twarzy, zasłoniętej jedynie
okularami przeciwsłonecznymi na wysokości oczu.
-
Lubię takie niespodzianki. - mruknęłam. W odpowiedzi dostałam
mokrego buziaka w nos i podejrzewam, że byłoby ich znacznie więcej,
gdyby nie podniesiony głos w oddali, mówiący "O mój Boże,
to naprawdę on!". Lekko westchnął i odsunął się o
kawałeczek, w sam raz tak, bym mogła zerknąć mu przez ramię i
zorientować się, co się dzieje.
Dwie
dziewczyny, które raz już dzisiaj minęłam w jednym z korytarzy,
patrzyły na nas wielkimi oczyma. Zaczynały się kłócić o to, czy
powinny podejść do niego czy nie, dlatego raz jeszcze spojrzałam
na blondyna i kiwnęłam głową w stronę samochodu. Ze spuszczoną
głową usiadłam w fotelu pasażera i cierpliwie poczekałam, aż
zajął swoje miejsce i włączył silnik. Tego drugiego jednak nie
doczekałam się, bo zamiast charakterystycznego warkotu silnika
poczułam delikatne muśnięcie jego dłoni na moim podbródku.
Odwrócił mnie do siebie i słabo się uśmiechnął, odgarniając
kilka ciemniejszych już kosmyków za lewe ucho.
-
Hej, uśmiechnij się. Masz takie śliczne rumieńce, gdy to robisz.
- powiedział, zalotnie unosząc przy tym kąciki ust. Speszyłam
się, moje palące policzki były czymś, na czego punkcie byłam
przewrażliwiona. Odwróciłam nieśmiało głowę i nie mogłam nie
uśmiechnąć się, kiedy tak igrał z moimi reakcjami na jego
ciepłe, przesłodzone czasami (celowo albo i nie) słowa. Nie trudno
było u mnie o zawstydzenie, jeśli grał romantycznością przy
mnie. Nie odnajdowałam się w niej, dlatego już po chwili śmiał
się pod nosem i mruczał: - Ah, there ya go. The prettiest smile
in the world!
Siedząc
już w znajomym i miękkim fotelu w aucie, otoczona "domowymi"
zapachami, mogłam się niemalże całkowicie zrelaksować. Niall
podłączył swój telefon do radia i z głośników płynęły
przyjazne pociągnięcia strun, uderzenia perkusji lub basów oraz
głosy zachęcające do wspólnego śpiewania. Wolnym tempem
wyjeżdżaliśmy ze ścisłego centrum Londynu, nie mając już w tej
okolicy nic do załatwienia i chcąc uniknąć tłoku i zamieszania.
- Jadłaś coś? - spytał, hamując na czerwonym świetle.
- Nie. - pokręciłam głową. - Jakoś przed jedenastą kupiłam
sobie kawę i kanapkę, później już nic. Nie miałam za bardzo
kiedy, poza tym wszędzie było pełno ludzi. - tłumaczyłam,
obserwując jak samochody przed nami mozolnie przesuwają się do
przodu.
- To co, jedziemy gdzieś? - zaproponował, na co chętnie pokiwałam
głową.
- Jasne, możemy. - uśmiechnęłam się do niego, zadowolona z
propozycji.
Kontynuowaliśmy naszą podróż przez zatłoczone ulice Londynu,
cierpliwie próbując dostać się do obrzeży miasta. Godziny
szczytu skutecznie wydłużały nam jazdę, dlatego wyciągnęłam
się nieco wygodniej w fotelu i oparłam ramię na podłokietniku
między naszymi siedzeniami, gdzie było od groma miejsca i oboje
mogliśmy się oprzeć. Mimo udogodnień samochodu, Niall wciąż
wolał tradycyjną obsługę pojazdu, dlatego co i rusz poruszał
nadgarstkiem, by zmienić bieg. Gdy miał od tego wolną chwilę lub
zatrzymywał się na skrzyżowaniu, bawił się moimi palcami dla
zajęcia dłoni.
-
Patrz, taka dobra muzyka, a tacy niemili. - mruknęłam, gdy jako
kolejna rozbrzmiała piosenka Mumford & Sons. Zerknęłam na
niego, jak jego wątłe ciało wygodnie siedziało za kierownicą,
tułów delikatnie wygięty od przygarbionej pozycji. Spojrzał
przelotnie na mnie, gdy zerkał w lusterko i zmieniał pas na nieco
szybszej już drodze. Mruknął jedynie w odpowiedzi, widocznie
ciesząc się z luzu na drodze. Przycisnął pedał gazu i swobodniej
złapał kierownicę prawą ręką, lewą kontrolując co chwilę
biegi. Lubiłam go oglądać skupionego i zrelaksowanego
jednocześnie, bo był jednym z tych, którzy odpoczywali za kółkiem.
Okulary wciąż na nosie, mimo nie atakującego aż tak słońca.
Mimo wszystko również ja nauczyłam się już nosić okulary
przeciwsłoneczne w ponure dni, jako zboczenie naszych realiów. - To
znaczy, na pewno są mili, ale wiesz. - dodałam, nie chcąc
uogólniać i nazywać kogoś burakiem. Pamiętałam jednak kilka
sytuacji, w których dwa odmienne zespoły się skonfrontowały...
nie należały te chwile to przyjaznych.
- Mili, czy nie... Muzyka zostaje, mam rację? - skomentował, na
chwilę się do mnie odwracając. Przytaknęłam i pozwoliłam, by
spokojne brzmienie uzupełniło wygodną ciszę między nami.
Hrabstwo Hertfordshire było naszym spokojem. Pełne mniejszych
miasteczek, domów jednorodzinnych i bliźniaków, rozsiane polami i
szkółkami golfowymi. Tak niedaleko od samego Londynu, a pachnące
tak odmiennym powietrzem od tego miejskiego, wręcz światowego.
Supermarkety na końcach głównych dróg, kilka pomniejszych stacji
kolejowych, nieduży uniwersytet - to wszystko tworzyło całkiem
urokliwą całość, zadowalając nas a głównie Nialla, który to
kilka lat temu zdecydował się razem z Williamem na wyprowadzkę z
ośrodka hałasu i zgiełku.
Niall
wjechał na rozsypany żwirkiem parking przed drewnianym, dobrze
znanym nam nam budynkiem. Nie raz przejeżdżaliśmy obok tej knajpki
w drodze do domu, a i blondyn często wspominał o ichniejszych
wyśmienitych stekach, które lubili zjadać z kuzynem. Poza naszym
autem stały jedynie trzy inne, co wróżyło nam jeszcze
przyjemniejszą atmosferę. Normalne wyjście na obiad często było
dla nas wyzwaniem, dlatego taki widok uszczęśliwiał.
Zatrzymaliśmy
się z boku, pod płotem. Powoli zaczęliśmy zbierać swoje manatki,
Niall tradycyjnie chowając niektóre rzeczy do schowka pod
podłokietnikiem i wciskając telefon z portfelem do ciasnych
kieszeni dopasowanych jeansów. Zapięłam swój mały, różowy
plecak i widząc, że już zaczął wysiadać zrobiłam to samo.
Obeszłam samochód dookoła, chrupocząc trampkami o podłoże. Stał
zwrócony już w stronę dojścia do budynku, tyle że z wyciągniętą
do mnie ręką. Złapałam ją, splatając nasze dłonie i ciesząc
się, że był dla mnie i robił to z przyjemnością.
Ruszyłam
do przodu, on jednak miał inny pomysł i pociągnął mnie za rękę,
odwracając tym samym do siebie. Wylądowałam kilka centymetrów
przed nim, szukając odpowiedzi w jego na wpół zakrytej twarzy i
powoli ją odkrywałam, gdy nonszalancko uniósł kącik ust.
- Czy
mogę cię pocałować? - spytał, lekko zwilżywszy usta językiem.
Zniżył swoją głowę do mojej i dałabym sobie rękę uciąć, że
wiercił mi dziury w oczach przez swoje grube szkła
przeciwsłoneczne.
- Nie
wiem. Możesz? - pytałam, ciekawa reakcji. Uniósł głowę i
dyskretnie rozejrzał się dookoła, dbając jak zwykle o naszą
prywatność. Okazywanie sobie uczuć poza domem bywało rzeczą
zakazaną, nie tylko przez prawo posiadania klasy i dobrego
wychowania. Ograniczaliśmy się do chodzenia za rękę, choć i to
bywało niedozwolone. Dlatego moment, w którym spojrzał znów na
mnie, wolną ręką objął moją talię i cwaniacko się
wyszczerzył, był dla mnie potężną dawką radości.
-
Chyba mogę. - mruknął, zbliżając się do mnie. Przywarł do mnie
mocno ustami, trwając tak w jednym, zapierającym dech w piersi
pocałunku przez kilka dobrych sekund. Zaczęłam się przechylać do
tyłu pod naciskiem jego warg, nie trzymającą go dłonią objęłam
odrobinę szorstki policzek i nabrałam dużo powietrza przez nos.
Oderwał się ode mnie z głośnym cmoknięciem i nie zdążył się
dobrze uśmiechnąć, a ja kilka razy pod rząd, krótko ale
wystarczająco pożądliwie pocałowałam go w te ciepłe, lekko
malinowe usta. Potem przez kilka sekund szczerzyliśmy się do siebie
jak idioci, ale to dobrze. Póki idioci są szczęśliwi, nikt im nie
zabroni.
Pociągnął
mnie w końcu za sobą do lokalnej restauracji i otworzył drzwi,
żebym mogła swobodnie wejść. Ogarnęły mnie przyjemne ciepło i
porcja smacznych zapachów, ciemny ale przytulny wystrój i domowy
charakter. Zrobiłam kilka kroków w przód z Niallem drepczącym tuż
za mną, asekuracyjnie trzymającym dłoń na moim biodrze. Nie
zdążyłam zacząć się zastanawiać, przy którym z drewnianych
stołów moglibyśmy usiąść, bo średniego wzrostu kelnerka
pojawiła się tuż obok z uśmiechem na twarzy.
-
Dzień dobry, dla dwóch osób stolik? - spytała, zbierając z lady
po naszej prawej stronie karty dań.
-
Tak, poprosimy. - usłyszałam za sobą, na co brunetka zaczęła nas
prowadzić w głąb pomieszczenia.
Usiedliśmy
w wygodnej loży wykończonej bordowymi zdobieniami, daleko przy
ścianie. Niall jak zwykle zaczął od wyłożenia na stół portfela
i telefonu, żeby przypadkiem nie uszkodzić swoich czterech literek.
Kelnerka położyła nam przed nosami menu i upewniła się, że
wszystko jest ładnie wysprzątane i nie będziemy mieli do czego się
przyczepić. Wątpliwe, znając przyjazną atmosferę tej okolicy,
ale miło było widzieć jej starania.
- Za
kilka minut podejdziemy i zbierzemy zamówienie. – poinformowała
nas, grzecznie odchodząc ze swoim dyndającym czarnym kucykiem.
Zaczęłam
rozglądać się za czymś do zjedzenia i faktycznie czytałam kartę
dań, w przeciwieństwie do blondyna. On już zdążył zerknąć na
jedną stronę i zamknąć kartę, położyć na niej łokcie i
przeglądać coś zawzięcie lub z nudów w telefonie.
- Ty
już? – zdziwiłam się, choć może nie powinnam. Mogłam się
tego spodziewać, a zamiast tego patrzyłam jak nonszalancko potakuje
głową i uśmiecha się do mnie znad ekranu.
- Stek z warzywami i ziemniaczanym puree. Klasyk. – odparł, odkładając na bok telefon i poświęcając mi cała swoją uwagę. Zdjął już z nosa okulary i co i rusz rozglądał się dookoła.
- To co ja mam wziąć? – jęknęłam, nie mogąc się podziać w dziesiątkach przeróżnych propozycji obiadowych. Zdecydowanie dłużej myślę nad jedzeniem niż przygotowuję się rano do wyjścia.
- Stek z warzywami i ziemniaczanym puree. Klasyk. – odparł, odkładając na bok telefon i poświęcając mi cała swoją uwagę. Zdjął już z nosa okulary i co i rusz rozglądał się dookoła.
- To co ja mam wziąć? – jęknęłam, nie mogąc się podziać w dziesiątkach przeróżnych propozycji obiadowych. Zdecydowanie dłużej myślę nad jedzeniem niż przygotowuję się rano do wyjścia.
- Weź
jakiś makaron, dasz mi później spróbować. - zaproponował,
wyczekując mojej decyzji. Skanowałam wzrokiem wszystkie
proponowane pasty przez kolejne minuty i już byłam pewna, że
poradzę sobie z decyzją, kiedy jak zwykle obecność kelnera
rozbiła moje skupienie i bardzo, ale to bardzo byłam
nieprzygotowana. Zawsze w tym samym momencie ogarniały mnie nerwy,
mimo że to ja byłam klientką i nie ja powinnam się martwić.
Miałam pustkę w głowie i prosiłam w myślach, żeby Niall nie
robił za aż takiego dżentelmena i złożył zamówienie jako
pierwszy.
- Dzień dobry, czy mógłbym przyjąć już od państwa zamówienie? - usłyszałam młody, męski głos nad sobą. Zbierałam się w sobie, żeby być gotową do podjęcia teraz już spontanicznej decyzji. To tylko restauracja, a zawsze tyle nerwów.
- Dzień dobry, czy mógłbym przyjąć już od państwa zamówienie? - usłyszałam młody, męski głos nad sobą. Zbierałam się w sobie, żeby być gotową do podjęcia teraz już spontanicznej decyzji. To tylko restauracja, a zawsze tyle nerwów.
Zerknęłam
kontrolnie na blondyna i zobaczyłam, jak kiwa na mnie głową.
-
Poproszę spaghetti po bolońsku. - powiedziałam na wydechu, godząc
się z samą sobą na zamówione jedzenie. Klasyczne spaghetti nie
mogło być złe, prawda?
- Dla
mnie średnio wysmażony stek.. - mówił, gdy zamykałam menu.
Dogadywał się w szczegółach a propos swojego dania i dodatków, a
za chwilę obsługujący nas mężczyzna zwrócił się raz jeszcze
do mnie.
- Coś
do picia?
- Wodę
mineralną poproszę. - odparłam, dopiero pod koniec zdania
dokładniej spoglądając na kelnera.
Bardzo
nie lubiłam gęsiej skórki, nie przepadałam też za suchością w
gardle i w nieprzyjemny sposób przyspieszającym sercem. Te i wiele
innych objawów spotkały mnie wraz z krótkim, bo niemalże od razu
przerwanym przeze mnie samą, spojrzeniem na bruneta. Wysokiego, o
piwnych oczach, dobrze zbudowanego i z wyraźną pewnością w głosie
i mimice twarzy. Nie zwracałam wcześniej uwagi na jego głos bo nie
sądziłam, że jest to możliwe. Byłam przekonana, że nie trafię
na nikogo tak znajomego w pobliżu domu, tego na Wyspach.
Faktycznie,
gdy wyostrzyłam wzrok i zdałam sobie sprawę, że to on, zaczęłam
nagle oglądać swoje paznokcie. Nie wiedziałam czy zdążył mnie
rozpoznać ale miałam nadzieję, że nie. Nie byłam gotowa na taką
konfrontację, nie miałam na nią ochoty obojętnie jak bardzo bym
jej nie pragnęła kilka lat wcześniej.
Nie
pomagał fakt, że czułam na sobie jego wzrok. Nie chciałam
panikować, silnie ze sobą walczyłam ale i modliłam się, żeby
już poszedł. Czułam się jeszcze drobniejsza i bardziej bezbronna,
zwłaszcza z nieświadomym wszystkiego Niallem na przeciwko mnie,
nawet nie do końca na wyciągnięcie ręki. Wróciło niespokojne
samopoczucie, które zdążyłam już częściowo zwalczyć od
momentu, gdy przyjechał po mnie chłopak.
-
Zostawiam jedną kartę, gdyby zdecydowali się państwo na coś
jeszcze. - z tymi słowami odszedł, a dla mnie były one jedynie
potwierdzeniem. Znałam jego dobry, naprawdę przekonujący akcent.
Zawsze ciepły głos, bo lubił się śmiać. Zacisnęłam na chwilę
powieki, próbując pozbyć się wszelkich myśli, każdych wspomnień
i niechcianych rozproszeń. Nabrałam dużo powietrza przez nos i
zaczęłam spokojnie je wypuszczać, starając się nie doprowadzić
do ataku rosnącej paniki. Przeczesałam obydwiema dłońmi włosy i
poczułam lekkie kopnięcie pod stołem. Ocknęłam się z
nieprzyjemnego stanu uspokajania siebie samej i wmawiania sobie, że
wszystko jest w porządku; zerknęłam przed siebie i zobaczyłam
uniesioną w zastanowieniu brew blondyna.
- Co
jest? - spytał, bez ogródek. Znał mnie za dobrze, żeby nie
rozpoznać zmiany w moim samopoczuciu. Zazwyczaj dobra cecha, w
tamtej chwili nie do końca.
Ciężko
odetchnęłam. Obiecywaliśmy sobie szczerość bez względu na to,
jak nacechowaną. I wiedziałam, że prędzej czy później się
dowie, że będąc w liceum nie tylko Patryk miał na mnie oko.
Pytanie tylko brzmiało, dlaczego moja przeszłość musiała wciąż
wracać? Dlaczego nie mogłam po prostu iść dalej, nie zastanawiać
się, zapewnić spokój sobie i Niallowi? Dlaczego wyjdę na łatwą
dziewczynę tylko dlatego, że więcej niż jednemu się kiedyś
spodobałam? Nie planowałam nic z tego, co kręci się teraz po
mojej głowie.
- To
będzie niezręczne.. - mruknęłam, hamując z całej siły lawinę
myśli. Skupiłam się na jego dłoniach, które swobodnie leżały
złączone na stole. Gdy poczułam, że powinnam spojrzeć na niego,
utkwiłam wzrok w jego ustach, wędrowałam oczyma po całej jego
twarzy, szukałam tam spokoju i ukojenia dla nerwów.
-
Bardziej niezręczne od faktu, że ten kelner nie przestaje gapić
się na ciebie? - uniósł brew w zaciekawieniu, lekko się
uśmiechnął ale wiedziałam, że jedynie częściowo w żartobliwy
sposób.
Zagryzłam
wargę i spojrzałam mu w oczy. Uśmiechał się, ale radość nie
dosięgała jego oczu. Był odrobinę podirytowany, o ile nie oceniam
zbyt delikatnie. Bajka czytana w książkach ziściła się, jego
oczy faktycznie przybrały ciemniejszy odcień niebieskiego.
- Co? -
spytał, obserwując moje milczenie. Wpatrywał się we mnie i
próbował przeczytać cokolwiek z wyrazu twarzy, błądził wzrokiem
po niej tak samo jak ja nieustannie.
- Ma na
imię Damian, kelner. - Zaczęłam, czując napływające do
policzków ciepło, tym razem niezbyt przyjemne. - Chodziliśmy razem
do klasy w liceum. - dodałam, nie chcąc od razu podawać mu na
talerzu wszystkich szczegółów. Uniósł brwi w zdziwieniu.
- Serio?
- w odpowiedzi jedynie kiwałam potakująco głową, zwinęłam usta
do wewnątrz i przez chwilę milczałam. - Mieliście od tamtej pory
jakiś kontakt? - spytał, wyraźnie wciąż zastanawiając się nad
całą sytuacją.
- Nie..
- od razu zaprzeczyłam, zgodnie z prawdą. - Dlatego to dla mnie
szok, że akurat tutaj go widzę. - dokończyłam, wzruszając
ramionami.
- Jaki
ten świat mały.. - mruknął. Przez cały czas wyglądał na nieco
zamyślonego, na pewno próbował wywęszyć temat.
Zanim
jednak cokolwiek więcej ode mnie wyciągnął, cała zamarłam.
Przyszedł z napojami tak nagle, że gdy myślałam nad naszą
rozmową, bez uprzedzenia przed moimi oczami pojawiła się jego duża
dłoń Damiana, pewnie trzymająca moją szklankę i butelkę z wodą
jednocześnie. Pewnie przez chwilę wstrzymałam oddech, bojąc się
o wyczucie tego samego, znajomego zapachu. Bolałyby mnie zmysły,
byłyby rozkojarzone i niespokojne. Przełknęłam ślinę i nie
podnosiłam wzroku wyżej, niż to było konieczne. Zatrzymałam go
na blondynie, który w przeciwieństwie do mnie zachowywał się jak
człowiek, zwrócił uwagę na obecność kelnera i odsunął się
dla zrobienia miejsca na stole. Nie potrzebowałam odwracać głowy
by dostrzec, że przez chwilę zawieszono na mnie piwne oczy. Ja
jednak trwałam wpatrzona w Nialla, który wydał z siebie grzeczne
"dzięki", kiwając przy tym głową i miałam nadzieję
wykonując ten gest za nas obojga.
Wdech,
wydech. Błękitne oczy. Okrągły nos. Pieprzyki na szyi. Wszystkie
jego cechy charakterystyczne, które zwracały moją uwagę i
odwracały myśli. Wszystko to, za co go kochałam. Chociaż, czy ja
naprawdę potrzebowałam przypomnienia, dlaczego go kocham? Z każdym
oddechem to wiedziałam, nawet w ułamkach sekundy kiedy nie
oddychałam, byłam tego świadoma.
Nie
trudno było się zorientować, dlaczego Niall ciasno obejmował moją
talię, kiedy wstawaliśmy od stołu. Pomógł mi nawet ubrać
płaszcz, czego nie robi codziennie a jedynie wtedy gdy ociągam się
i czeka, aż zbiorę swoje manatki. Za każdym razem kiedy Damian
podchodził do naszego stolika, ja się dusiłam. Panikowałam, źle
się czułam. Blondyn widział to, wiedział jak mnie obserwować i
mimo że widziałam każde jego sceptyczne spojrzenie w stronę
bruneta, robił wszystko dla mojego komfortu. Rozmawiał ze mną na
przyjemne i zabawne tematy, nie pokazywał słowami, że jest
zazdrosny. Jedynie słowami.
Głęboko
odetchnęłam, gdy wyszliśmy na powietrze. Potrzebowałam odrobiny
rześkiego wiatru, specjalnie nie zapinałam guzików i pozwoliłam,
żeby chłód owiał moją szyję i rozluźnił wszystkie napięte
mięśnie. Wyraźnie się zrelaksowałam, dlatego objął moje
ramiona i mocno do siebie przycisnął, wyciągając w tym samym
czasie kluczyki do samochodu.
-
Ania? - usłyszałam za sobą i bardzo, ale to bardzo chciałam się
przesłyszeć.
Wyszedł
z restauracji w swoim kelnerskim fartuchu i niepewnie robił kroki w
przód, aż w końcu dzieliło nas niewiele więcej niż kilka
metrów. Dookoła było pusto i cicho, więc bez problemu
dogadalibyśmy się z takiej odległości. Pochłaniał mnie
wzrokiem, tak jakby przypominał sobie każdą chwilę, w której
mnie widział. Wszystkie przerwy między lekcjami, podczas których
rozmawialiśmy. Każda minuta, którą spędzał na komplementowaniu
mojego wyglądu. Wszystkie niewypowiedziane komentarze na temat
mojego związku z Patrykiem. Każde spojrzenie, którym błagał mnie
o rozsądek i danie mu szansy. Każde moje spojrzenie, którym nie
wiedziałam co robić, sprawiałam ból nam obojgu. Bo potrzebowałam
czegoś prawdziwego, ale nie mogłam się uwolnić od tego
toksycznego. Nie dałam mu nigdy szansy poza kilkoma skradzionymi
buziakami, które zostawiały nas w milczeniu przez kolejne dni.
- Nie
powinieneś pracować? - spytałam, bardzo niepewnie. Po polsku.
Zamrugał kilka razy, wyrwałam go tym z intensywnego toku myślowego.
-
Kolega wszedł za mnie. Głupio się nie przywitać, nie porozmawiać.
- wytłumaczył, wzruszając delikatnie ramionami. Przestąpiłam z
nogi na nogę nie bardzo wiedząc, co robić. Serce biło mocniej, bo
pamiętało wszystkie dobre rzeczy, zaś głowa myślała za dużo i
sprawiała, że czułam się bardzo nieswojo. - Nie myślałem, że
cię tu znajdę. Nikt nie wiedział, gdzie się podziałaś. -
zauważył.
- Bo
nikomu nie mówiłam. - mruknęłam, zgodnie z prawdą. -
Potrzebowałam zmiany. - dodałam po chwili namysłu. Bardzo
żałowałam, że Niall nie stał obok, dla wsparcia. Kątem oka
widziałam, że opiera się o maskę samochodu, ale nie miał pojęcia
o czym rozmawiamy. Nie chciałabym być na jego miejscu.
-
Tęskniłem. - Powiedział cicho. Wywołało to mój wewnętrzny
wybuch emocji, mało brakowało do płaczu. Byłam rozdarta, nie
wiedziałam co robić. Za dużo wróciło do głowy, za dużo działo
się teraz. Dwa odmienne światy, dwie różne historie.
-
Hey, Pet? - usłyszałam za sobą. Zauważył, że się
trzęsę. Przypomniał mi o swojej obecności, zaczął stawiać
drobne kroki na żwirowym parkingu.
- Już
idę. - odwróciłam się do niego na moment i obdarowałam ciasnym
uśmiechem. - Damian, słuchaj, porozmawiajmy kiedy indziej, co ty na
to? Mamy kilka rzeczy do załatwienia, poza tym nie chcę cię
zatrzymywać w pracy. - Siliłam się na spokój, co było nie lada
wyzwaniem. Stałam pomiędzy dwoma mężczyznami, z którymi coś
mnie łączyło. Co z tego, że jeden był przeszłością, skoro
wszystkie żarty i półsłówka, najprzyjemniejsze wspomnienia,
wróciły? - Masz mój telefon. - Ann, co ty robisz? Nie wyjmuj tego
portfela. Nie szukaj wizytówki. Nie dawaj mu. Idź do samochodu. - W
chwili wolnej możemy się zobaczyć. Trzymaj się. - Odwróciłam
się. Poszłam. Niall otworzył mi drzwi i poczekał, aż wsiądę.
Odjechaliśmy.
A
Damian stał z wizytówką w ręku.
***
- Co
było między wami?
Pytanie
to spowodowało, że upuściłam telefon. Odbił się od drewnianych
paneli i chwilę zajęło mi zarejestrowanie, co się stało.
Podniosłam szybko urządzenie i upewniłam się, że nic mu nie jest
- nie chciałam znowu mieć z nim problemu. Odłożyłam na szafkę
nocną i podłączyłam do ładowarki. Zdjęłam z nadgarstka gumkę
do włosów i zaczęłam formować na głowie coś przypominającego
kok, nie do końca udany, nadający się do snu.
-
Annie. - zwrócił raz jeszcze moją uwagę, tym razem o wiele
bardziej zdecydowanym głosem. Był zły, dał w końcu upust
emocjom, które tłumił w sobie przez całą podróż powrotną do
domu, popołudnie z Williem i kolację. Ja milczałam, on milczał.
Było zimno.
Odwróciłam
się do niego, stojącego przy garderobie. Opierał się o framugę
drzwi z założonymi na piersi rękoma, odrobinę niecierpliwy.
Wiedziałam, że teraz już nie ucieknę przed prawdą.
-
Jesteś na mnie zły. - stwierdziłam, cienkim głosem. Usiadłam
bokiem na łóżku, przodem do niego.
-
Annie, panikujesz na widok starego znajomego, później rozmawiacie,
denerwujesz się, dajesz mu swój numer.. - wyliczał. - Zrobił ci
coś?
-
Nie.. - mruknęłam, kręcąc przecząco głową. Nabrałam dużo
powietrza do płuc, zanim cokolwiek innego powiedziałam. - Byliśmy
blisko.
- Co,
był twoim chłopakiem? Kolejny, którego będę chciał pobić? -
spytał, pół żartem pół serio. Miał napiętą żuchwę,
wystawała mu żyła z boku szyi. Był zazdrosny i niezadowolony. -
Lalka, no..
-
Chcieliśmy być razem, ale nie byliśmy. Byłam z Patrykiem, bałam
się od niego odejść, a w szkole, no.. - mówiłam trzęsącym się
głosem. - W szkole nie było Patryka. Nie widział, że coś się
dzieje. Lubiliśmy swoje towarzystwo, próbowaliśmy ale.. - urwałam,
nie wiedząc co dalej dopowiedzieć. - Wyjechałam, kontakt się
urwał. Nie rozmawiałam z nim od tamtej pory. Aż do dzisiaj.
-
Czyli technicznie rzecz biorąc, wciąż mu się podobasz. -
Skomentował, zdejmując z siebie podkoszulek.
-
Skąd mogę wie...
-
Annie, to widać. - przerwał mi, kładąc się na swojej stronie
łóżka. - Dałaś mu swój numer, więc facet ma do ciebie swobodny
dostęp.
-
Niall, a co miałam zrobić? Powiedzieć "fajnie cię widzieć,
do zobaczenia nigdy"? - spytałam. Obserwowałam jak przykrywa
się kołdrą i ustawia budzik w telefonie. Nie spojrzał na mnie ani
przez chwilę. - Wiesz, że bym tego nie zrobiła.
-
Tak, bo jesteś za dobra dla ludzi. - powiedział pewnie, na co
zamknęłam usta. Ściągnęłam do środka i zamilkłam. - Dajesz
wolną rękę kolesiowi, do którego coś czułaś. Obok mnie. Może
mam cię zawieźć na waszą kawę? - mówił, po czym odwrócił się
do mnie tyłem i zgasił swoją lampkę nocną. - Najlepiej zaprośmy
go do domu, upiekę mu babeczki i porozmawiamy o piłce nożnej. -
dokończył.
Przez
chwilę wpatrywałam się jeszcze w jego plecy, oszołomiona tym co
się właśnie stało. Czułam się jeszcze mniejsza, bezradna i
bezsilna. Serce mnie bolało, bo przecież nie chciałam wrócić do
Damiana. Nie chciałam w ogóle z nim od nowa zaczynać. Pojawił
się, trudno. Wspomnienia wróciły, co zrobię. Czułam się
rozdarta.. Kto by się nie czuł? Niall miał prawo być zazdrosnym,
rozumiałam to, ale.. Nie wtedy, kiedy nic się nie dzieje. Nie
czułam się dobrze z tym, że na mnie naskoczył.
Zwinęłam
się w kłębek po swojej stronie łóżka, przodem do drzwi.
Starałam się zabrać jak najmniej kołdry. Było mi zimno i nie
mogłam zasnąć. Moją klatkę piersiową rozsadzał ból, głowa
pękała mi od tysięcy myśli. Wypłynęły z pierwszymi łzami, bo
nigdy tego nie chciałam. Nie lubiłam się kłócić i nie chciałam,
żeby był na mnie zły.
Minuty
leżenia w ciemności mijały, słone stróżki zaczęły wchłaniać
się w moją poduszkę. Było ich tyle, że musiałam pociągnąć
nosem. Nie chciałam się ruszać, rozbudzać go czy jeszcze bardziej
złościć wstawaniem do łazienki, lub wychodzeniem do salonu.
Wtuliłam się mocniej w pościel i starałam zasnąć, ale sen nie
przychodził.
Przyszło
natomiast jego zdenerwowane westchnięcie. Odwrócił się na
materacu i nie spodziewając się ani oczekując protestu z mojej
strony, przytulił mnie. Schował twarz w mojej szyi i ciasno objął
ręką, ogrzewając moje zziębnięte i przygnębione ciało.
Pociągnęłam kilka razy nosem bo wiedziałam, że był świadom.
- No
już, nie płacz. - mruknął, wciąż niezbyt szczęśliwym tonem.
Ale przytulił. - Jesteś za ładna, żeby płakać. - dodał, jakby
włączyła mu się klapka na mówienie. - Taka ładna, że niedługo
wszyscy będą cię zjadać wzrokiem, a ja będę musiał siedzieć
i...
-
Niall. - głos mi się złamał. Nie chciałam więcej słyszeć.
-
Przepraszam. Śpij, mała.
Zasnęłam.
________________________________________________
Czy ktoś jeszcze o mnie pamięta?
JAkie to świetne uczucie, znowu czytać co się dzieje u Annie i Niall'a :)
OdpowiedzUsuńehh, Niall zazdrośnik! Ale mam nadzieję, że Annie nic głupiego nie zrobi :)
Świetny rozdział aw, jasne że o Tobie pamiętamy!! ♥♥♥
@nivllx