Manny

środa, 8 czerwca 2016

#42










Zatrzymałam się przed bramą wjazdową i opadłam rękoma na kolana, ciężko oddychając. Pot ściekał mi z linii włosów, spod oczu, po karku - nie było kawałka skóry, która nie byłaby mokra ze zmęczenia. Płuca się rozszerzyły, bo nawet za bardzo się dotleniły. Mięśnie nóg i brzucha bolały, ale w ten przyjemny sposób. Uśmiechnęłam się i lekko zaśmiałam, widząc jak Marta próbuje tak samo dojść do siebie po kilku kilometrach wspólnej przebieżki.
Znalazłam w płasko przylegającej do pleców sakiewce klucze i otworzyłam nam furtkę. Powoli, dając upust rozgrzanym nogom, doszłyśmy do drzwi i z ciężkimi oddechami, schowałyśmy się od popołudniowego słońca w chłodniejszych ścianach domu.
- Mój organizm tego potrzebował.. - usłyszałam od siostry, która już zsuwała buty ze stóp. - I chyba trafiłyśmy też z pogodą, co?
- Mhm.. - mruknęłam, pijąc do końca wodę z bidonu, który wzięłam ze sobą. Gdy było gorąco na dworze, wolałam zawsze mieć przy sobie coś do picia. Nigdy nie wiadomo, kiedy mój organizm się podda; co, jeśli będę wtedy daleko od domu? - Jesteśmy! - krzyknęłam w głąb domu, zaglądając do salonu i nie widząc nikogo.
- W kuchni! - odpowiedział kilka tonów ciszej. Weszłam więc do pomieszczenia, widząc od razu otwarte drzwi tarasowe i rozłożone stosy papierów i laptop na drewnianej ławie. Zamykał akurat lodówkę, wyjmował z niej butelkę piwa.
- Hej. - przywitałam się, uspokoiwszy już nieco oddech. Spojrzał na mnie znad blatu i kiwnął głową, odwracając się zaraz do butelki i próbując ją otworzyć.
- Jak było?
- Dobrze, pobiegłyśmy dookoła aż do klubu golfowego i drugą stroną, tam niedaleko mechanika, żeby mieć prostą ścieżkę do domu. - opowiedziałam, na co cicho mruknął. Skupiony był na otwieraniu butelki, ale otwieracz wyślizgiwał mu się co i rusz z rąk. Przeklął cicho pod nosem, zanim w końcu się udało. - Wychodzisz z Deo wieczorem? - spytałam, pamiętając jego plany.
- Tak..
- Widzę, że ktoś robi sobie aperitif! - zaśmiała się Marta, na co jej zawtórowałam. On tego nie zrobił, jedynie uśmiechnął się głupkowato i wyrzucił kapsel do śmieci. Coś mi nie pasowało, wiedziałam kiedy jego reakcje były szczere, a kiedy nie. Sposób, w jaki przybrał pokerową twarz gdy podnosił z blatu butelkę i bez spojrzenia na nas wypił trzy duże łyki, zdradził go.
- Wszystko w porządku? - spytałam, gdy brunetka zajęła się stukaniem szklanką i nalewaniem sobie wody, a on zaczął iść w kierunku tarasu. Podniósł wzrok i spojrzał na mnie i odpowiedział ciche "jasne", zanim ściągnął usta i przygotował się do kolejnego łyku. Uniosłam brew i skrzyżowałam dłonie na piersi, nie wierząc mu. Stałam mu mniej więcej po drodze do szklanych drzwi, więc podszedł do mnie i obdarzył mnie półuśmiechem, typowym dla jego mimiki twarzy podczas wywiadów w telewizji. Nie zażartował z mojego spoconego ciała i nie wyglądał na obrzydzonego, gdy położył mi dłoń na biodrze. Przysunął usta do mojej głowy i nie zważając na to, że włosy miałam całe mokre, przyłożył do nich usta i trwał tak w przeciągłym pocałunku, jak najdelikatniej wzdychając. Raz jeszcze ścisnął mnie w biodrze i poszedł na taras, siadając przed laptopem i prawie kończąc piwo.

Mój prysznic był ekspresowy. Wrzuciłam na siebie pierwsze lepsze szorty i luźniejszą koszulkę, z włosów zrobiłam mokry bałagan na czubku głowy. Słysząc, że moja siostra jeszcze nie skończyła swojej kąpieli w łazience dla gości, czułam się spokojniej. Przechodząc przez kuchnię sięgnęłam po w połowie pełną butelkę wody, wrzuciłam do niej plasterek cytryny i trzęsąc tak butelką, stanęłam przejściu na taras. Oparłam bark o ramę okienną i patrzyłam, jak dopijając ostatnie łyki lekkiego alkoholu, wpatruje się tępo w ekran komputera. Jego telefon wydał z siebie dźwięk wiadomości, na który odrobinę za mocno odstawił szkło na stół. Zerknął jedynie na ekran, po czym odsunął od siebie urządzenie i schował twarz w dłoniach.
Podeszłam do stołu, cicho i powoli. I tak wiedział, że do niego idę. Stanęłam tuż za jego plecami, wędrując wolną ręką do jego karku i lekko go masując. Zerknęłam na dokumenty, które miał porozkładane dookoła siebie. Stare pisma odnośnie prywatności i spraw z nią związanych. Na ekranie miał otwartą przeglądarkę ze stronami swojej fundacji, kilkoma aktami prawnymi i formularzem zgłoszenia na policję.
- Ktoś sprzedał mój numer telefonu. Dostaję ciągle wiadomości od kilku dziewczyn, dodały mnie do grupowej rozmowy. Parę dni temu się zaczęło. Są aroganckie i bez szacunku, obrażają mnie. - Ostatni łyk piwa, nie przestawałam masować górnej części jego pleców. - Rozmawiałem z Basilem i z prawnikiem, przedstawili sprawę policji. - Mówił, a ja nie śmiałam mu przerywać. - Wiesz, że normalnie takie rzeczy mnie nie ruszają. Ale są jakieś granice. One je przekraczają z każdą wiadomością. Niech mówią o mnie co chcą, śmiało, ale niech nie mieszają w to moich bliskich i nie ingerują w moją prywatność. - Chwila ciszy, nerwowe potrząsanie nogą.
Chciałam coś powiedzieć. Zrobić, zareagować, wyszeptać albo wykrzyczeć. Cokolwiek. Jednak nic nie przychodziło, czułam się bezradna wobec tego co mi powiedział. Najpierw próbowałam dopuścić to do swojej świadomości. Zdać sobie sprawę, że ktoś faktycznie pisał do niego wiadomości, że były to nieprzyjemne rozmowy. Podobne sytuacje miały wcześniej miejsce, nie raz otrzymywał prywatne wiadomości na portalach społecznościowych.. ale to było do powstrzymania. Działo się w internecie, który da się bez problemu zmienić, wyciszyć, zablokować. Nie denerwowało go to aż tak, nie chował tego przede mną, nie zawiadamiał o sytuacji prawnika.
- Niall.. - nie wiedziałam, co ślina na język miała mi przynieść. I nie dowiedziałam się, bo oboje usłyszeliśmy kolejny sygnał iMessage. Spojrzałam na niego i wyczekiwałam reakcji. Sięgnął po urządzenie i zerknąwszy na ekran, podał mi od razu.
- Możesz przeczytać. Nie chcesz, nie musisz. W tej chwili mam dość bycia cierpliwym, ale kazali mi, żeby to lepiej rozegrać. - mruknął, po czym zaczął zbierać dokumenty na jeden niechlujny stos. - Więcej jest tego na WhatsApp.
Pamiętając jego kod, od razu odblokowałam telefon i otworzyłam aplikację, zostając zasypana stosem informacji. Miał wyciszone powiadomienia tam gdzie mógł, dlatego po wyświetleniu ekran zaczął wariować. Gdy jednak zaczęłam wychwytywać poszczególne teksty, zrobiło mi się niedobrze. Musiałam usiąść obok niego, plecami opierając się o rant stołu, głowę położyć na jego ramieniu z niedowierzania. Przesuwałam palcem po wszystkich rozmowach, o które domyślałam się, że chodzi.
"You deserve to have a bad day"
"You invented cancer"
"Everyone is laughing at you"
"If you reply to me a few times, King of pop, I can be a good person"
"Follow us and we'll stop"
"OMG Theo is such a nasty kid, so ugly"
"Theo looks like a definition of a bad Down syndrome wtf"
"You're so dusgusting ugh how can you live"
"You surround yourself with shit instead of people"
Tego było więcej. Dużo, dużo więcej. Na niektóre wiadomości grzecznie i poprawnie odpowiadał, prosił. Zakładałam, że na początku ze zwykłego ludzkiego odruchu, bo kilka razy wypluł swoje "Fuck you", ale później brzmiał już jak rasowy negocjator, prawdopodobnie nakierowany przez prawnika i policję na to, jak ma za się zachować.
- Teraz wyobraź sobie, jak tacy ludzie traktują innych w rzeczywistości. Rzygać mi się chce. - powiedział, kręcąc głową z dezaprobatą.
Jedną z najtrudniejszych rzeczy jakie na mnie czyhały razem z decyzją o spędzeniu z nim mojego życia, były sytuacje takie jak ta. Kiedy był zły i sfrustrowany przez coś, na co nie mogłam mieć wpływu. Mogłam jedynie patrzeć, głaskać go po głowie i być obok, ale i to nie zawsze wydaje się wystarczającym lekarstwem. Niall jest zły, zła będę i ja. Zatoczymy koło nieprzyjemnych sytuacji. A jak się to odbije na nas - byłam w stanie tylko się domyślać.
- Muszę się zbierać. - mruknął po kilku minutach. Podniosłam głowę z jego ramienia i spojrzałam na niego, jak zamykał laptopa i zbierał wszystkie papiery ze stołu. - Nic się zmieniło, jedziemy razem pojutrze na turniej golfa? - spytał, zmieniając kompletnie temat. Tak, jakby zrzucił z barków temat prześladujących go wiadomości i zajął się zupełnie czym innym. Zupełnie jakbym była jego możliwością na wyrzucenie z siebie tego, co nieprzyjemne; tylko przy mnie mógł sobie pozwolić na chwilę słabości i wyżalenie się. Z jednej strony mnie to cieszyło, bo od tego byłam.. ale z drugiej strony wiedziałam, że więcej jest chwil, kiedy się męczy.
- Hej, - zaczęłam. Wstawał już z drewnianej ławki, ale chwyciłam go za dłoń i wyczekująco spojrzałam na niego. - Wiem, że to beznadziejna sytuacja. Ludzie są okropni. Ale nie zapominaj, kto mnie nauczył sztuki dbania o własną prywatność. - słabo się uśmiechnęłam, mając jego na myśli. - Pewnie, że jadę z tobą. Nie mogę przegapić ważnych momentów w rozwijającej się karierze golfisty. - szerzej się wyszczerzyłam, na co parsknął cichym śmiechem. Schylił się, żeby pocałować moje czoło, po czym zabrał wszystkie swoje rzeczy i wszedł do domu. Słyszałam, jak mówi coś do mojej siostry; ewidentnie pomogło mu wyrzucenie z siebie wszystkich informacji. Był wciąż sobą, tyle że z jeszcze jednym problemem na głowie, który pokazywał się z każdym odblokowaniem telefonu.


Błądziłam po salonie samochodowym, jak mała dziewczynka gdy tata musi coś załatwić. Szurałam trampkami po śliskiej i idealnie wypolerowanej posadzce, zataczając kółka dookoła wszystkich modeli po kolei. Cierpliwie zajmowałam sobie czas, gdy Niall dopełniał formalności odnośnie wypożyczanego w Irlandii samochodu. Był to kolejny plus bycia sławnym, niektóre marki wręcz zapraszały go do wypróbowania ich najcenniejszych dobytków, oczywiście za darmo lub za miłą wzmiankę w mediach społecznościowych. Tak się nazywa kręcenie biznesu w dzisiejszych czasach.
Znalazłam to samo auto, którym jeździł. Duży, dumnie wyglądający Mercedes z ewidentnym charakterem. Pamiętałam jak to jest siedzieć w fotelu pasażera, więc pozwoliłam sobie tym razem na otworzenie drzwi kierowcy. Ostrożnie, żeby nic nie uszkodzić, usiadłam za kierownicą i rozejrzałam się po wnętrzu, przypominając sobie nasze ostatnie jazdy po Irlandzkich autostradach i ciaśniejszych ulicach Dublina. Położyłam dłonie na obszytej skórą kierownicy i próbowałam się wpasować w swoje miejsce, wyobrazić sobie jazdę takim codziennie. Zawsze gdy towarzyszyłam Niallowi w załatwianiu spraw związanych z samochodem, czułam tę rosnącą adrenalinę. Nie wjeżdżaliśmy na żaden tor, nie robiliśmy nic teoretycznie ekscytującego - ale byłam jedną z tych dziewczyn, którym serce przyspieszało na widok kilkunastu nowych, lśniących pojazdów. Oglądałam je wszystkie szeroko otwartymi oczyma, czułam się niewiarygodnie pewna siebie tak samo, jak nauczyłam się być za kierownicą. Atmosfera działała na mnie pobudzająco, czułam się komfortowo w dopasowanych spodniach i bluzce podkreślającej moje walory. Może to zabrzmieć komicznie, ale leciałam na nowe samochody. A tym bardziej, gdy w prezencie dostawałam dobrze wyglądającego blondyna, o czarującym uśmiechu i skrzących się oczach.
Usłyszałam w oddali dwa męskie głosy, jeden z nich znałam na pamięć. Przejechałam więc dłonią po raz ostatni wzdłuż deski rozdzielczej, raz jeszcze chwyciłam drążek zmiany biegów, po czym wygramoliłam się z wygodnego siedzenia. Niall razem z przedstawicielem Mercedesa stanęli nieopodal, rozmawiając dość naturalnie o jakichś sprawach technicznych. Zwróciłam ich uwagę, gdy zatrzasnęłam drzwi białego auta.
- Co, tęsknisz już? - spytał ze śmiechem, wskazując kiwnięciem głowy na auto, którym jeździliśmy. Wzruszyłam ramionami i lekko uniosłam kąciki ust.
- Tak jak mówiłem. W każdej chwili możemy zapewnić panu każdy model w umowie, za symboliczną opłatę. - powiedział brunet w garniturze, ściskając w dłoni teczkę z logo marki. Niall spojrzał na mnie i uniósł zachęcająco brew, jakby chciał mi coś tym powiedzieć.
- Wie pan, ja na razie się nie rozstaję z tym, który mam. - pomachał kluczykami, które trzymał w dłoni. - A wolne miejsce w garażu powinno zostać dla tej pani. - kiwnął na mnie, puszczając mi zalotnie oko. Przewróciłam oczami, żeby odwrócić uwagę od moich czerwieniących się policzków i uśmiechnęłam się, no bo nie mogłam tego nie zrobić gdy mnie zaczepiał.
- Niestety jedynie na pana nazwisko jesteśmy w stanie zapewnić pewne udogodnienia.. - Zaczął sprzedawca, grzecznym i profesjonalnym tonem.
- Jasne, rozumiem. Z tym nie będzie problemu. - Uciął mu, uśmiechając się ciasno.
- Nie przyjechaliśmy tu po samochód dla mnie. - powiedziałam prosto do niego, mając nadzieję, że zrozumie. Nie byłam gotowa na wydanie dużej sumy pieniędzy, stanowczo za dużej, na nowy samochód. A pozwolenie blondynowi na zapłacenie nie wchodziło w grę.
- Skoro już jesteśmy w salonie, można się zastanowić. Nie masz auta, czymś musisz jeździć, a zawsze lepiej mieć swój. - powiedział przekonująco. Skrzywiłam twarz, nie bardzo wiedząc co zrobić. Miał rację, potrzebowałam mieć swoje własne cztery kółka, ale nie przemyślałam jeszcze tego finansowo, nie porozumiałam się z moim kontem bankowym. Nawet nie było w stanie jednorazowo pokryć równowartości takiego pojazdu.
- Zastanowić. - podkreśliłam, patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się zabawnie. - Można się zastanowić, w porządku. - zgodziłam się. Inaczej wiercił by mi dziurę, nie pozwolił spać spokojnie.
- Służę pomocą, jeśli trzeba coś doradzić. - Brunet spojrzał to na mnie, to na Nialla. Przez wiele lat bycia w różnych sytuacjach nauczyłam się, że nawet jeśli nie będę chciała wyłożyć pieniędzy i wyjdę z niczym, nie zaszkodzi wykorzystać chwili i nie poczuć się jak nowy nabywca, potencjalny klient oferujący wysoki wpływ na konto firmy. Westchnęłam głęboko i zrobiłam kilka kroków w przód stając obok blondyna, który wpatrywał się we mnie intensywnie.
- Nie jestem aż tak obeznana w modelach, ale ma być przestronny, piękny i bezpieczny. - powiedziałam, na co Horan zaśmiał się w głos. Przedstawiciel handlowy uśmiechnął się jedynie i zaczął na głos myśleć, prowadząc nas za sobą w głąb salonu. Niall złapał mnie w międzyczasie za rękę i przyciągnął do siebie, by z uśmiechem wymalowanym na całej twarzy pocałować mnie w bok głowy.
- Mogę zaproponować w takim razie któryś z tych dwóch SUV-ów.. - mówił mężczyzna, pokazując na większe modele z wysoko osadzonym podwoziem. - Bezpieczne są wszystkie nasze samochody, a jeśli chodzi o walory estetyczne to klienci bardzo sobie chwalą modele CLS.. - kontynuował, pokazując na stojące nieopodal limuzyny i kabriolety.
- Ty chyba wolisz SUV-a, co? - rzucił do mnie blondyn, na co pokiwałam ochoczo głową. Sportowe, mniejsze samochody też były przyjemnością dla mojego oka, ale najpewniej czułam się w większych autach. Gdy nimi jeździłam, miałam spokojne myśli na drodze i nie musiałam się martwić, że zaraz mnie coś zgniecie - sama byłam tym "dużym" na szosie.
- To zapraszam może tutaj, dużo kobiet wybiera ten model.. - otworzył mi drzwi do jednego z wyższych, niemalże terenowych samochodów i pozwolił się rozejrzeć, zostawiając nas na chwilę samych.
Usiadłam za kierownicą i faktycznie, miałam dookoła siebie dużo miejsca. Eleganckie, obite skórą wnętrze wręcz krzyczało do mnie, mnóstwo przyjemnie wyglądających przycisków i dużo schowków, żeby w nich upchnąć bałagan a nie na podłodze.
- Wygląda nieźle. - powiedział blondyn, gdy obszedł całe auto dookoła i schylił się nade mną, żeby zajrzeć za kierownicę. - Co myślisz? - zwrócił się do mnie, opierając się jedną ręką o dach, drugą o fotel kierowcy.
- Jest ładny, duży.. - mówiłam, wciąż próbując się przystosować do mojego otoczenia. - Lepiej się chyba czułam w tym, który pożyczyłeś. - dodałam, zastanawiając się nad tym intensywnie.
- Naprawdę? Był o wiele mniejszy i niższy. - odparł. - Może to kwestia przyzwyczajenia? W końcu kilka dni nim jeździłaś, zdążyłaś zapamiętać jak to jest.
- Może.. - zastanawiałam się, dotykając przyjemnej, skórzanej kierownicy.
- Annie, spójrz na mnie. - poprosił, gdy chwilę wpatrywałam się w deskę rozdzielczą w milczeniu. Podniosłam więc głowę, by zobaczyć jego łagodny uśmiech, tak blisko mojej twarzy. - Potrzebujesz mieć samochód, i tak miałaś to już jakiś czas temu załatwić.
- Wiem, Niall. - Westchnęłam, urywając i nie wiedząc, co dalej powiedzieć. Spuściłam na chwilę wzrok, zanim znów na niego spojrzałam. Tak dobrze wyglądał w białej koszulce i swojej sportowej, czarnej kurtce. Pasował do miejsca, do którego przyjechaliśmy. - Ale nie mam jeszcze tyle pieniędzy, żeby kupić nowe auto. I, - zaczęłam znów, żeby podnieść rękę i powstrzymać go od przerwania mi. Otwierał już buzię, żeby coś powiedzieć. - I nie zgadzam się, żebyś ty zapłacił. - dokończyłam, miałam nadzieję wystarczająco dobitnie. Zamknął na chwilę usta i intensywnie się we mnie wpatrywał.
- Dlaczego nie? - spytał spokojnie i z pewną dozą cierpliwości.
- Nie możesz ot, tak sobie, kupić mi samochodu!
- Kochanie, zapłacę za niego nawet mniej, niż połowę. To nie będą aż takie duże pieniądze jak na nowy samochód. - powiedział, wciąż łagodnym tonem. - Mam umowę z Mercedesem, nie wezmą dużo.
- Nie, Niall. Nie pozwolę ci zapłacić. Mój samochód, moje pieniądze.
- Nawet, jeśli to będzie jako prezent? - spytał, już nieco podirytowany. Uniosłam brew, ale za chwilę pokręciłam głową. - Lalka, - zaczął, zbliżając się do mnie jeszcze bardziej. - Pozwól mi. Będę bardzo szczęśliwy, jeśli będziesz miała czym jeździć. Wiem, że chodzi ci o zasady i rozumiem to. Cieszę się, że dbasz o moje konto, naprawdę. - Uśmiechnął się, zagarniając kilka moich kosmyków za ucho. - Nie zaszkodzisz ani mi, ani sobie. Będziesz miała czym jeździć, a ja będę spokojny, że nie rozbijesz mojego Rovera. - zaśmiał się na końcu, więc uderzyłam go piąstką w bark. Uśmiechnęłam się, bo wiedziałam, że przegrałam. Nie czułam się z tym dobrze, nie byłam i nie będę przyzwyczajona do tego, że wydaje na mnie takie spore pieniądze. Ale skoro on sam wychodził z inicjatywą, to chyba nie powinnam mieć do siebie żalu.
- W porządku. - Mruknęłam w końcu, na co obdarował mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem i cmoknął moje czoło. - Tylko czy ja chcę jeździć Mercedesem? - spytałam, marszcząc niepewnie czoło.
- Twój wybór. - wzruszył ramionami.
- A gdzieś jeszcze dostaniesz taniej samochód? Czy tylko Mercedes? - drążyłam. Skoro już mogłam i byłam na etapie pogodzenia się z faktem, że kupi mi samochód, chciałam zadbać o swój komfort jazdy jak i jego portfel.
- BMW, możemy podjechać. Salon jest zaraz obok. - odparł. - Ale wiesz, że nie musisz na to patrzeć? To tobie ma być najwygodniej i najlepiej. Przecież oboje wiemy, że powinnaś się czuć jak w swoim własnym kącie. - Dodał, pewien swoich słów. Pokiwałam potulnie głową, zastanawiając się nad tym wszystkim. BMW podobały mi się o wiele bardziej, tyle że nie chciałam być nigdy kojarzona z tą marką. Wozili się nimi zamożni ludzie, to było jak Apple wśród smartfonów.
- Najlepiej się czułam w moim Volvo. - mruknęłam nieśmiało, zrezygnowana już kompletnie. Nie wiedziałam sama, czego chcę. A kto miał wiedzieć, skoro nie ja?
- To co, chcesz taki sam? - pytał, oczekując prostej odpowiedzi. Chwilę jeszcze siedziałam i zastanawiałam się, z tysiącami myśli w głowie i żadną decydującą.
- Nie, bo będzie za drogi. - jęknęłam, opierając czoło na kierownicy. Westchnął zniecierpliwiony, ale po chwili pociągnął mnie za rękę.
- Chodź, zastanowisz się po drodze. Ja ci nawet mogę zrobić rejestrację z twoim imieniem.
- O Boże, nie.. - zaśmiałam się od razu, nie chcąc aż tak szaleć. To nie w moim stylu, nie kręciły mnie zabawne blachy.
- No to dawaj, bo nas noc zastanie.


W ciągu dnia dużo miałam na głowie, dlatego nie zdziwił mnie mój lekki sen. Zdenerwowało mnie jednak to, że się obudziłam, bo nie zawdzięczałam tego sobie. Nabrałam więcej powietrza do płuc i odwróciłam się na drugi bok, zderzając się z plecami Nialla. Dźwięk, który mnie obudził ucichł, więc przyłożyłam twarz do poduszki i wtuliłam się w jego ciepłe ciało, chcąc znów odpłynąć w krainę snów. Już czułam, że śnię o pieniądzach, które wydał na moje Volvo. Już przeżywałam moje nocne zmartwienia, gdy wyobrażam sobie złą sytuację materialną i życiową Marty. Chciałam zasnąć, ale nie dane mi było, bo kolejny dźwięk przychodzącej wiadomości rozbrzmiał w sypialni. I kolejny. Następne trzy, jeszcze jeden zaraz potem. Pamiętałam, że o najmniej racjonalnych godzinach mój chłopak dostawał powiadomienia od hien, nie fanek. Powiadomienia wyłączały się na kilka godzin, później wracały.
- Niall.. - jęknęłam, bardzo zmęczona. Kolejny dzwoneczek. Podniosłam rękę i położyłam mu na boku, próbując wybudzić. - Niall.. - powtórzyłam, słysząc nieustające odgłosy. Mruknął coś niezadowolony i nawet nie drgnął. Gdy chwilę nic nie odpowiadałam, bo wydawało mi się, że już był spokój, irytujący dzwoneczek rozbrzmiał po raz kolejny. - Wyłącz telefon. - mruknęłam niezadowolona. - Wycisz go. - mówiłam, zdenerwowana. Oboje byliśmy wkurzeni na sytuację, w jakiej się znalazł, więc oboje już reagowaliśmy podobnie. Raz lżej, innym razem z większą złością.
- Ty go wyłącz, to nie mój. - powiedział, mocniej przytulając się do poduszki. Przez chwilę zastanawiałam się nad tym, co powiedział, aż w końcu otworzyłam jak najszerzej oczy i postarałam się rozbudzić, by skontrolować sytuację.
Przewróciłam się na drugi bok i z nieprzyjemnym westchnięciem podświetliłam mój telefon. Jak się okazało, Niall miał rację. Ściągnęłam brwi, widząc nieznane mi numery wyświetlone w aplikacji. I gdy zdałam sobie sprawę co się stało, momentalnie zamrugałam i prawie spanikowałam.
Te same nazwy użytkowników, które widziałam u blondyna, pojawiły się ze mną w grupowej konwersacji. Usiadłam wyprostowana i zjechałam palcem na samą górę, myśląc, o co chodzi.
"YASS we got this"
"idk YAY or NAY cause she's shaggin Niall"
"anyways"
"lmao she's like a ghost, nobody sees her"
"maybe she doesn't exist"
"helooooooo if you exist show us your sex tape"
"we will NOT publish it duh"
"jhdjjfhds remember when I sent you that imagine with niall and some chubby gal, that's probably about her"
"why would niall pick her honestly"
"no idea, I'm way better"
"like, wtf you look pure shit"
"fake boobs fake smile fake identity fake person"
"maybe fake relationship"
"I don't ship them, he never confirmed having a gf"
"bc he doesnt have one"
"so who's that Anne bitch"
"his mom"
"one night stand like that girl from Chicago"
"oohhh bless her soul,she did him good"
"he was drunk"
"he's always drunk, high on leprechaun's dick"
"he has a dick sooooooo"
"I'd fuck him"
"yeah same, but not with that chick watchin nah"
"what even-
- Annie? - usłyszałam za sobą, co od razu wyrwało mnie ze śledzenia rozmowy. Powiadomienia ciągle przychodziły ale nie miałam głowy do ich wyłączenia. Przerażała mnie zawartość rozmowy. Martwiło mnie, skąd miały mój numer. Niall nauczył mnie nie czytania plotek i gorących debat na serwisach społecznościowych, dlatego widząc taką dawkę raniących słów nawet nie poczułam kiedy zaczęły mi ściekać łzy po policzkach. Pociągnęłam nosem, czując jak płacz wkrada się już w mój stan i wiedziałam, że zwrócę tym jego uwagę, chyba że już zdążył zasnąć.
"what if she doesnt know niall"
"what if they're fucking now?????"
"nah she's probs a virgin"
"yikes"
- Wszystko okej? - wychrypiał, ciągnąc mnie za koszulkę od tyłu. Zaczęły mi się ręce trząść, nie potrafiłam znaleźć funkcji wyłączenia głosu ani usunięcia rozmowy. Zbyt mocno uderzyło to we mnie, żebym myślała racjonalnie. Rozbiło mnie to.
- Jak wyłączyć powiadomienia z WhatsApp? - spytałam nędznym głosem, lekko się do niego odwracając. Musiałam go rozbudzić tym pytaniem, bo czułam na materacu jak podnosi się na łokciach i szepce "what the..?".Wyciągnęłam w jego stronę rękę i podałam mu mój telefon, mając dość. Poddałam się. Może to przez zmęczenie. Może przez fakt, że był środek nocy. Ale poddałam się, pokazałam mu czarno na białym, że mnie dotknęło to samo. Oparłam łokcie na kolanach i schowałam twarz w dłoniach, pociągając co i rusz nosem i próbując się uspokoić. Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni ktoś w taki sposób się o mnie i, w zasadzie, do mnie odzywał.
- Fuck.. - przeklął, nie tak cicho. Dźwięki zniknęły, więc spodziewałam się, że coś zaradził. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, przerywanej moimi odgłosami płaczu. Bolało, że człowiek może coś tak paskudnego o kimś mówić. Nie zasłużyłam sobie na coś takiego. - Hej, hej. - przysunął się do mnie, by objąć ręką mój tułów i pociągnąć do siebie. - Chodź tu. - szepnął. Pozwoliłam, żeby mnie do siebie przytulił, mocno i ciasno. - I'm so sorry. - wyszeptał, całując kilka razy moją skórę, gdzie tylko mógł.
Ja się rozpłynęłam, płakałam i przyciskałam go do siebie, a on mnie przepraszał i mówił, jak bardzo mnie kocha.