Manny

niedziela, 4 października 2015

#37

:)




Przedwczesne świętowanie CZTERDZIESTU TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ czas zacząć!


Jest tu w ogóle ktoś jeszcze?
Jeśli tak, czytacie na własną odpowiedzialność. Chociaż pisało mi się dobrze.





MUZYKA:

Słuchałam do tego pierwszych płyt Eda Sheerana i Kodaline ;)
okazjonalnie "Infinity"
cały czas "Infinity"
"Infinity" to życie 





 Każda pora roku ma to do siebie, że wprowadza inną atmosferę w domu. Tak samo jak latem uwielbiam ciepłe i słoneczne poranki, tak podczas każdego innego miesiąca znajdę coś, co wywoła w moim organizmie upragnione poczucie komfortu.
Wrześniową aurę dostrzegłam na dobrą sprawę dopiero teraz, gdy zdołałam się (w końcu, no ile można!) wyspać po zmianie stref czasowych i znalazłam chwilę na uporządkowanie panującego w domu nieładu. Oparłam się tyłem o blat kuchenny, który minuty wcześniej wycierałam i trwałam tak w zastanowieniu, czując wszechogarniający mnie, jesienny spokój.
Słońce zachodziło szybciej, po siódmej wieczorem było już szaro. Zapalone były światła
w kuchni i salonie, by rozjaśnić półmrok w najważniejszych pomieszczeniach domu. Rozgrzałam się odkurzaniem i składaniem prania, więc z uchylonych okien docierało do mnie rześkie, typowe dla tych dni w roku powietrze. Prosiło się o długie nogawki i przyjemną bluzę, by w kojącej atmosferze zanurzyć się w kanapie i odpocząć również psychicznie.
Zrobiłam więc to, co było u mnie na porządku dziennym w sezonie jesienno-zimowym – nalałam wodę do czajnika i zaczęłam parzyć herbatę w moim ulubionym, dużym kubku
z wizerunkiem Kubusia Puchatka. Czekając na znajome pstryknięcie otworzyłam lodówkę czując, że jeszcze trochę i mój żołądek będzie się domagał jedzenia. Nie umknął mojej uwadze również fakt, że mieszkam z dwoma facetami, którzy nie lubią chodzić głodni. Pozostało mi więc wymyślić coś, co zapełni kilka pustych brzuchów.
Parującą herbatę zostawiłam do ostygnięcia, a obok niej na tacce wylądował spory kawałek łososia prosto z lodówki. Miałam nadzieję, że mama choć odrobinę zmysłu kulinarnego przekazała mi w genach – niezbyt często miałam okazję na czystą improwizację w kuchni. Lepiej późno niż wcale, racja?
Zamknęłam już okna, by nie było aż zanadto chłodno i ogarnęłam jeszcze kilka rzeczy, które mi nie pasowały do idealnego ładu w domu. Odetchnęłam zadowolona widząc, że trochę pracy wystarczyło, by poczuć się zupełnie inaczej, o niebo lepiej. Całkowita cisza została jednak zagłuszona warkotem silnika, który słychać było z zewnątrz. Kwestią czasu było, zanim ktokolwiek wtargnie do mojej oazy spokoju i wydepcze świeżo odkurzony dywan.
-Hej, jest ktoś... wow! - usłyszałam od drzwi wejściowych i odwróciłam się zza szafki z domowymi urządzeniami, by zobaczyć jak brunet ze zdumieniem rozgląda się po domu.
-Cześć Willie! - powiedziałam głośniej, by zwrócić na siebie uwagę. Pomachałam mu na przywitanie, na co kiwnął do mnie głową.
-Holmes, czy ty posprzątałaś w całym domu? - Spytał, ku mojej uciesze zdejmując przy drzwiach buty. W końcu. Chociaż raz. Podniosłam się z kucającej pozycji i zamknęłam szafkę, schowawszy już wszystkie szmatki do kurzu i inne moje przyjaciółki sprzed ostatnich godzin.
-Tak wyszło. Co tam? - Spojrzałam na niego i widziałam, że coś mu zajmuje myśli. Zawsze wtedy drapał się po swojej niedokładnie ogolonej brodzie, co zdradził mi kiedyś Niall. Wszedł za mną do kuchni i obserwował jak myję ręce, zanim zabrałam się do robienia czegoś z dużym rybnym filetem.
-Miałem właśnie pytać, czy coś robisz może na kolację, czy zamawiamy coś.. - plątał się odrobinę w mówieniu, więc lekko się uśmiechnęłam.
-Jak widać.. - skinęłam głową na łososia, na co odrobinę się rozluźnił. - A co? Nie pasuje?
-Nie, nie o to chodzi.. - powiedział od razu dając mi tym samym do zrozumienia, że gotowanie dzisiaj było dobrym pomysłem. - ..po prostu zaprosiłem dzisiaj kogoś, żeby z nami spędził trochę czasu i byłoby miło, gdyby wyszło odrobinę więcej jedzenia. - Gdy to mówił, stanął przodem do lodówki i udawał, że czegoś namiętnie szuka. Sprytnie uciekł ode mnie, nie przyznając się twarzą w twarz co do swojego skrępowania. Zagryzłam wargę z uśmiechem, gdy zaczęłam wyjmować z szafki kilka słoiczków z przyprawami. Podeszłam do niego i stanęłam obok, przepychając go jednocześnie biodrem by dostać się do szuflady z warzywami.
-Jak ma na imię? - specjalnie nie spoglądałam na jego wyraz twarzy, by nie wprowadzić go w jeszcze większe zakłopotanie. Wiedziałam co się święci a znając poczucie humoru Nialla w stosunku do jego kuzyna, jeszcze nie raz dzisiaj spotkają go wstydliwe chwile.
-Evie. Evelyn. Niedługo jadę po nią do pracy. - Przyznał, za co dostał ode mnie szczery i dumny uśmiech. Wyciągnęłam z lodówki pęczek pietruszki i cytrynę, zanim zabrałam się do dalszego przygotowywania ryby. - ...Annie? - zebrał się w sobie po kilku chwilach ciszy i trwania w miejscu.
-Hmm? - Zerknęłam na niego przez ramię, poświęcając mu swoją uwagę.
-Ona jest normalna. To znaczy.. nie, źle to brzmi. Ale tak, no... - mówił, co rozgrzewało moje serce. Dawno nie widziałam Williama w takim stanie, tak przejętego drugą osobą, a co dopiero mówiącego to wszystko mi - dziewczynie jego kuzyna, której kilka razy dogadał w nieprzyjemny sposób, gdy humor mu nie dopisywał. Może niejaka Evie otworzyła mu szerzej oczy? Kto wie? - … Nie wie z kim mieszkam, nie chciała w żadnym głośnym miejscu się spotkać, więc zaproponowałem, żeby spędziła wieczór u nas.
-W porządku, Willie. - odparłam ze zrozumieniem. - Będzie lepiej w domowej atmosferze, jeśli dobrze rozumiem? Nie muszę przez godzinę tuszować sobie rzęs? - lekko się zaśmiałam, na co on pokiwał głową. - Dobra, w takim razie po drodze musisz kupić makaron, bo sama ryba nie wystarczy dla czterech osób.


W całym domu pachniało już dobrze doprawioną rybą i bogatym sosem serowym, na myśl o których miałam w buzi nadmiar śliny. Podczas gotowania nie sposób przygotować coś idealnego jeśli się wcześniej nie spróbuje w czasie przygotowywań, więc miałam już w buzi to pyszne połączenie, z którego mogłam być dumna.
Bez względu na to, że miałam w ogóle nie przejmować się przybyciem gościa i zachowywać całkowicie normalnie, jak to u siebie w domu, nie chciałabym pójść do nieznanych mi ludzi i zastać ich w brudnych ubraniach o nieprzyjemnym, spoconym zapachu po kilkugodzinnym sprzątaniu. Dlatego korzystając z wolnej chwili oraz faktu, że Willie już skończył swoje nieśmiałe opowieści o nowej koleżance i po nią pojechał, weszłam do łazienki przy naszej sypialni i postanowiłam poświęcić sobie chwilę pod gorącym prysznicem, który wieczorami działał na mnie bardzo rozluźniająco.
Zdążyłam zająć się sprawami estetycznymi, gdy kilka minut stałam już pod strumieniem przyjemnie ciepłej wody. Masowała moje napięte mięśnie, rozbijała wszystko co wymagało zrelaksowania. Sięgałam ręką po buteleczkę ze świeżo pachnącym, owocowym żelem pod prysznic, ale drgnęłam przestraszona i wyrwana nagle z własnych myśli, gdy usłyszałam za drzwiami donośny głos.

-Where's my pretty gal, eh?- nie miałam wątpliwości do kogo należały te słowa. Postarałam się więc przekrzyczeć lejącą się wodę mówiąc, że jestem w łazience. Prawdopodobnie już się tego domyślił, ale nigdy nie zaszkodzi być taktownym i odpowiedzieć na pytanie – przynajmniej nie będzie później powodów do czepiania się byle czego. - Wchodzę!
Po tym jak to oświadczył, odruchowo odwróciłam się przodem do ściany ubezpieczając się, na wypadek gdyby ktoś jeszcze był w domu. Wiedziałam, że nie pozwoliłby nikomu innemu na dostrzeżenie mojego nagiego ciała, ale przezorny jest zawsze ubezpieczony. Poza tym, moja wewnętrzna nieśmiałość co do wyglądu i odkrywania jego poszczególnych partii podpowiadała, że lepiej będzie jeśli odrobinę się schowam.
-Jak tam mecz? - spytałam, gdy wmasowywałam w skórę przedramion słodko pachnący płyn.
-Było naprawdę świetnie! Tylko szkoda że na następny nie dam rady pójść, bo wtedy jesteśmy chyba w Manchesterze. Albo Birmingham? Już sam nie wiem. - słyszałam jak krząta się po pomieszczeniu, aż w końcu kątem oka dostrzegłam jego posturę niedaleko kabiny prysznicowej, opierającą się barkiem o ścianę.
-Przestań się gapić. - zaśmiałam się, niemal w stu procentach pewna jego zalotnego uśmiechu na twarzy i wędrujących wzdłuż mojego ciała oczu.
-Od kiedy to nie wolno mi patrzeć na własną dziewczynę? - równie zadowolony spytał, na co westchnęłam z uśmiechem.
-To chociaż bądźmy sobie równi, chodź tutaj. - nakazałam. Z jednej strony o to właśnie mi chodziło, zupełnie inaczej czułam się, gdy oboje byliśmy pod prysznicem, każdy z nas bez ubrań, a co innego jeśli przez dłuższy czas jedno z nas (no dobra, ja) stało nagie. Może i nauczył mnie komfortu w niektórych sytuacjach i braku wstydu przed nim, ale nie zmieniało to faktu niezręcznego samopoczucia od czasu do czasu. Poza tym przyspieszało to moment, w którym to po całym dniu mogę znów na niego popatrzeć, przywitać się, uśmiechnąć.
Nie musiałam go pospieszać, bo po kilku krótkich chwilach już czułam jego palce znienacka wsuwające się na mój brzuch oraz brodę opierającą się na moim ramieniu, by tak czule cmoknąć mój policzek. Przycisnął mnie mocno do siebie tak, że aż pisnęłam gdy na okrągło posyłał buziaki na mojej lewej stronie twarzy i szyi.
-Tylko bez żadnych gierek, Horan... - zagroziłam, gdy poczułam na swoich pośladkach jego charakterystyczną część ciała.
-Przytulam cię tylko, kobieto. - zaśmiał się, więc delikatnie pacnęłam go dłonią w bok. Po chwili jednak zrelaksowałam się i mocniej przylgnęłam do jego piersi, głęboko oddychając i napawając się takim odpoczynkiem, który był mi potrzebny.
Długie, ciepłe ręce oplatały mój brzuch, a w zasadzie miejsce tuż pod linią piersi. Jego włosy na klacie dzięki kapiącej z prysznica wodzie już nie łaskotały, oddech przyjemnie owiewał całą moją szyję. Podniosłam rękę i wplotłam palce w jego czuprynę, by choć przez chwilę móc zmierzwić niesforne włosy, sztywne jeszcze od porannego potraktowania żelem.
-Już jak się wchodzi do domu to pachnie świeżością i pysznym jedzeniem, wiesz? - mruknął na tyle, bym zdołała usłyszeć i się lekko uśmiechnąć.
-Tak? I co ty na to? - zagaiłam, delikatnie odkręcając się w jego stronę i zerkając na jego rozmarzone, skrzące się oczy. Uniósł kąciki ust tak szczerze i pięknie, że nie mogłam się napatrzeć.
-Jeszcze widzieć ciebie pod prysznicem? Mógłbym wracać tak do domu już zawsze. - odparł, co wywołało na moich policzkach czerwone, gorące rumieńce. Moje ciało się nigdy nie oduczy, prawda?
-Jak twoja kostka? - zmieniłam temat, gdy rozluźnił swój uścisk i pozwolił mi znów sięgnąć do półeczki ze wszystkimi prysznicowymi koniecznościami. Podałam mu jego ulubiony cytrusowy żel (chyba bardziej mój ulubiony, niż jego) a sama wzięłam szampon.
-Trochę lepiej, ale i tak muszę ją schłodzić. Ciągle się cieszę, że nie muszę chodzić o kulach. Jezu, jaka to ulga!
Żeby nie pochlapać go moimi długimi włosami, stanęłam przodem i zaczęłam wmasowywać pełną olejków maź w swoje włosy. Dało mi to moment by móc podziwiać jego ciało, gdy zajęty był pozbywaniem się nadmiaru mydła z ręki. Nie umknęło mojej uwadze, że przez ostatnie miesiące wyraźnie się opalił, jego mięśnie stały się bardziej wyraźne, mimo że nie był napakowany, ale wcale nie musiał. Właśnie tak jak wyglądał, czy nawet miesiące wcześniej, może nawet i lata – był dla mnie idealny. Co wciąż nie zmienia faktu, że mój wzrok na dłużej zatrzymywał się na jego wyeksponowanych bicepsach czy brzuchu. Dziewczyna też może się pogapić!
-Willie mi napisał, że przyprowadzi wieczorem kogoś ważnego. - zaczął, zabawnie unosząc kilka razy brew.
-Mówił mi jak przyszedł, dlatego wysłałam go jeszcze do sklepu po makaron, jeśli ma dla wszystkich wystarczyć kolacja. - odparłam, co przyjął kiwnięciem głowy.
Co i rusz zagajając jakiś przyziemny temat rozmowy, zdołałam już spłukać odżywkę z włosów a Niall kilka razy ustawić sobie irokeza na swojej mokrej czuprynie. Pamiętając, że jest to moja rutyna co kilka dni po kąpieli, gdy wyłączyliśmy już wodę przyłożyłam w specyficzny sposób palce do jednej z piersi i zaczęłam sprawdzać czy wszystko jest tak, jak być powinno.
Czułam na sobie jego wzrok, więc spojrzałam na niego i speszyłam się, gdy intensywnie wpatrywał się w poczynania mojej dłoni.
-Niall.. - jęknęłam niezadowolona zanim się odwróciłam tyłem.
-Nie, moment.. - złapał mnie za ramię i przyciągnął z powrotem, więc opuściłam rękę wzdłuż tułowia. Zawahał się, zanim cokolwiek powiedział. - Nauczysz mnie? - Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczyma, powoli przyswajając to co powiedział. Niall, mój szybko podniecający się chłopak, chce nauczyć się profilaktycznego badania piersi? Mój wzrok chyba całkowicie wyrażał moje myśli, więc zaraz dodał: - W końcu no, raczej często ich dotykam i pamiętam wszystko, co i jak. To nie tak, że tylko sobie macam... - próbował się zaśmiać odrobinę zawstydzony, na co zmiękło mi serce i szczerze się uśmiechnęłam, całkowicie zmieniając swoje nastawienie do jego propozycji. - Poza tym, prawdziwy chłopak powinien dbać o swoją dziewczynę. - dokończył. Pokiwałam więc głową i starając się odsunąć wszelkie skrępowanie na bok, delikatnie złapałam jego lewa dłoń w nadgarstku. Zwinęłam usta do środka, by nie zdradzić żadnej nieodpowiedniej miny i zmusić się do skupienia, by właściwie mu przekazać tę dość ważną dla mnie umiejętność. Cieszyłam się, że mu na tym zależało.
-Najlepiej dwoma albo trzema palcami. Tak, żeby swobodnie wyczuć wszystko pod spodem.. - zaczęłam, obserwując jak wystawia gotowe do działania palce. - No i nie za lekko, bo nic nie zauważysz, ale też nie za mocno, bo będę krzyczeć. - zaśmiałam się, na co przewrócił oczami (ale i tak się uśmiechnął). - Musisz po prostu być w stanie wyczuć jakąkolwiek zmianę, wygodnie jest robić ruchy okrężne. - Niepewnie zaczął przyciskać i masować palcami moją pierś, po kilku moich poprawkach co do siły jaką w to wkładał już faktycznie się skupiając i ze ściągniętymi brwiami robiąc to, co od teraz już chyba należało do jego obowiązków.
Staliśmy w ciszy, zagłuszonej jedynie przez krople wody kapiące z naszych mokrych jeszcze ciał. Przeszedł do drugiej piersi, nabierając głęboko powietrza do płuc i wyglądając na bardzo zestresowanego. Zachichotałam na ten widok, nie mogłam się powstrzymać. Sam też się zaśmiał, próbując rozładować swoje napięcie i spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.
-Nie śmiej się ze mnie, chcę się nauczyć! - kontynuował swoje poczynania, więc dla rozluźnienia jego napięcia sięgnęłam dłonią do jego szyi i zaczęłam bawić się jego mokrymi włosami. - Czy zanim okazało się, że twoja mama jest chora, też się tak badała? - spytał ze szczerym zainteresowaniem i troską, wciąż nie zatrzymując swoich okrężnych ruchów palcami.
-Tak, ale nic nigdy nie znalazła. Guzy nie zawsze są do wyczucia. - Odparłam cicho i zgodnie z prawdą, na co wyraźnie przełknął ślinę.
-Powiedz mi jeszcze raz, dlaczego nie możesz zrobić tego badania? - dopytał, a ja westchnęłam. To było widać od momentu gdy usłyszał, że rak może być dziedziczny – nie chciał, żeby mnie też to spotkało.
-To nie tak, że nie mogę, tylko nie powinnam. Nie powiem ci dokładnie dlaczego, bo się nie znam aż tak, poza tym nie mówię medycznym angielskim, ale na pewno nie można po tym karmić piersią. - dokończyłam już ciszej, nie bardzo wiedząc jaka będzie na to jego reakcja. Pokiwał ze zrozumieniem głową i pocałował mnie w czoło, zanim zaczął wychodzić z kabiny prysznicowej. - Hej, przystojniaku? - pociągnęłam go za dłoń i wykorzystałam wszystkie swoje siły by się nie poślizgnąć i jednocześnie zbliżyć go do siebie. Spojrzał na mnie i tylko na moment się uśmiechnął, zanim znów jego humor znacznie spochmurniał na myśl o naszej rozmowie. Widząc go takiego byłam skłonna zrobić wszystko, by wrócił jego zabawny i szczęśliwy nastrój.
Postanowiłam sięgnąć po złoty środek. Lewą ręką objęłam jego szyję i przyciągnęłam do siebie, drugą zaś z pomocą moich odrobinę dłuższych i pomalowanych ciemnym lakierem paznokci, zaczęłam wędrować po jego ramieniu i piersi.
-Wiesz co? - szepnęłam i poczekałam, aż spojrzy mi prosto w oczy. - Nigdzie się nie wybieram. - przesunęłam rękę na jego plecy i odrobinę mocniej przejechałam paznokciami po jego skórze wiedząc, że to lubił. Zatrzymałam dłoń dopiero na jego pośladku, który bezwstydnie ścisnęłam. To się nazywa zmiana z zawstydzonej Annie w pewną siebie i nie bojącą się żadnego ruchu – wszystko po to, żeby uszczęśliwić mojego mężczyznę.
Delikatnie i niewinnie położył dłonie na mojej talii i czule mnie pocałował, ja jednak postanowiłam nieco podgrzać atmosferę. Gdy odsuwał swoje usta od moich i chciał złączyć nasze czoła zdążyłam chwycić między zęby jego dolną wargę i złączyć nasze spojrzenia. Serce mi dudniło w piersi i oddech stał się wyraźnie słyszalny, kiedy tak gwałtownie postawiłam sobie za cel sprawienie mu przyjemności. Inna sprawa, że sama myśl o jego podnieceniu i ekscytacji wywoływała u mnie podobny efekt, jeszcze bardziej nakręcając mnie do nie takiego niewinnego działania.
Zsunęłam usta na jego żuchwę i zaczęłam tam całować, podczas gdy wolna od przytrzymywania jego głowy ręka powędrowała na jego nieco bardziej umięśniony już brzuch. Gdy pod palcami poczułam napinające się mięśnie i wyraźniej odznaczające się linie tworzące literę „V”, wydałam z siebie pomruk zadowolenia. Wywołał on u niego drżenie oddechu, więc zachęciło mnie to do przesunięcia pocałunków na skórę szyi, gdzie na zmianę delikatnie gryzłam i łagodziłam językiem jego wrażliwe miejsce niedaleko tętnicy. Przysięgam, że nam obojgu jeszcze bardziej przyspieszyły oddechy, gdy objęłam palcami jego członka. Zaczęłam pewnymi ruchami poruszać ręką po całej jego długości, co wywołało jego głębokie westchnięcie – ulgi? Zirytowania, że tak szybko potrafię zmienić temat? Obojętnie w jakim było tonie, nie powstrzymało mnie.
Wycofałam go bardziej na środek łazienki, by podest do prysznica nie stanowił dla mnie żadnej przeszkody. Schodziłam niżej pocałunkami, zostawiając po sobie mokre ślady na całym jego torsie.
-Annie, nie musisz.. - zaczął, ale już zdążyłam uklęknąć przed nim. Spojrzałam na niego od dołu i obojętnie jak bardzo dbał o mój komfort, tym jednym spojrzeniem musiał wiedzieć, że wygrałam. I wcale na to nie narzekał.
Sporo czasu minęło, zanim przekonałam się do tej czynności. Doświadczenia z przeszłości na początku naszej aktywności seksualnej nie pomagały mi, ale gdy w końcu zaczęłam się przełamywać i ujrzałam jego zadowolenie na twarzy, nie mogłam przestać. Dlatego teraz, klęcząc przed nim i spoglądając na niego spod moich mokrych jeszcze rzęs, bez zastanowienia zaczęłam go całować, pieścić i robić wszystko to, co zmusiło go do objęcia mojej twarzy dłońmi.
Gdy tylko wydał z siebie odgłos zadowolenia, otrzymywał ode mnie to samo. Męskie jęki miały w sobie coś niewyobrażalnie podniecającego, zwłaszcza te należące do Nialla. Do tego fakt, że musiał mocniej złapać się moich włosów, bo tracąc nad sobą kontrolę tracił również równowagę całego ciała, więc podtrzymywał się razem z systematycznymi ruchami mojej głowy.
-Oh fuck, Annie. - wychrypiał cicho, już coraz mniej powstrzymując swoje gardło od wydawania pełnych pożądania dźwięków.
Był pewien moment, w którym zaczął wykonywać ruchy biodrami naprzeciw mojej twarzy, więc wiedziałam że traci nad sobą kontrolę. Zanim jednak ja zdołałam go o tym uświadomić, gwałtownie wyszedł z mojej buzi i podciągnął mnie do góry. Nie dając mi ani chwili wytchnienia mocno mnie zaczął całować, nie mogąc powstrzymać swojego pragnienia. Wpijał swoje wargi w moje, wędrował językiem wszędzie gdzie tylko mógł i delikatnie ciągnął za włosy, drugą ręką masując moją pupę.
-Shit, you're so sexy. - zamruczał, nie tracąc ani chwili i znów mnie całując. Oddychałam nim, upijałam się jego ustami i parzyłam każdym dotykiem jego dłoni. Pisnęłam z zaskoczenia, gdy trzymając rękę pod moimi pośladkami podrzucił mnie tak, bym oplotła jego miednicę nogami. Obiłam się lędźwiami o umywalkę, więc mruknął ciche „przepraszam” i posadził mnie na niej, jeszcze bardziej rozsuwając moje uda i stając jak najbliżej mnie.
Już chciałam jęknąć z przyjemności, już potrzebowałam podwójnej dawki jego pocałunków, gdy pomiędzy naszymi ciężkimi oddechami usłyszałam otwierające się drzwi wejściowe do domu i dwie rozmawiające osoby. Cholera.
-Shit, to Willie i Evelyn. - wysapałam, kładąc dłoń na jego podbrzuszu i powstrzymując go od dalszych ruchów. - Nie możemy, Niall.. - mówiłam, próbując przekonać i siebie, i jego. - Muszę ugotować makaron, trzeba ją ugościć...
- Och, ty i ta twoja polska gościnność.. - jęknął niezadowolony, na co w zamian dostał ode mnie soczystego całusa. Ciężko oddychał, oparł swoje czoło o moje i był wyraźnie sfrustrowany ze swoim nierozwiązanym problemem między nogami.
-Pomyślmy o czymś ohydnym, zaraz nam przejdzie. - zaproponowałam, zsuwając się z umywalki i całując jego bark. Sięgnęłam po ręcznik i zaczęłam wycierać te fragmenty ciała, które od wysokiej temperatury jeszcze nie wyschły.
-Kurwa, nie mogę! Nie, kiedy stoisz bez ubrań, z rozczochranymi włosami.. - mówił, jego ręka już wędrowała do stojącego na baczność penisa.
-Niall! - skarciłam go jak najciszej, wiedząc że niemalże za drzwiami mamy dwie inne osoby. Zawinęłam się ciasno ręcznikiem i zaczęłam chaotycznie rozczesywać mokre kudły. Droga z łazienki do naszej sypialni i garderoby nie kolidowała z salonem i prowadziła jedynie kawałeczek przez korytarz, dlatego postanowiłam zaryzykować i jak najciszej, jak najszybciej przedostać się tam bez konieczności ubierania moich przepoconych ubrań. Schowałabym się w Nialla koszuli i bokserkach choć na moment, ale nie zostawię go bez niczego. - Proszę, kochanie. Dokończymy później, przepraszam.. - mówiłam, rzucając byle gdzie szczotkę pełną moich włosów. Odwrócił się przodem do lustra nad umywalką i oparł dłońmi o białą ceramiczną płytę. Schylił głowę i widziałam, jak próbuje się skupić. Starałam się nie zwracać uwagi na jego napięte mięśnie pleców, ale nie potrafiłam. Siedziałam za głęboko w tym bagnie namiętności, potrzebowałam rozproszenia równie mocno, jak on. - O czym myślisz?
-Wujek John na basenie w samych gaciach.. kurwa, jakie to okropne. Jego żona też, o Boże... - był zły, że musiał polegać na swojej wyobraźni. I ja zaczynałam również, bo widok ten nie należał do najprzyjemniejszych... - Annie, przysięgam. Szybciej by było, gdybym sobie pomógł. - Narzekał, na co w przepraszającym geście ucałowałam miejsce między jego łopatkami. Zanim zdołałam wybiec z łazienki spotkałam się jednak z donośnym klapsem w lewy pośladek, który na pewno było słychać w promieniu kilku metrów od zamkniętych drzwi łazienki.




Cieszyłam się, że udało mi się w miarę szybko uwinąć. Ubrana już w świeże spodnie dresowe, które dzięki swoim zwężanym nogawkom nie wyglądają aż tak jak piżama, oraz czarną bluzę bez kaptura, która bardziej przypominała bluzkę z długim rękawem albo jedną z bluz z napisami Nialla, przeczesywałam dłonią mokre włosy gdy wchodziłam korytarzem do salonu. Willie zdejmował akurat z ramion brunetki jej jesienny płaszcz, gdy ta wodziła wzrokiem po pomieszczeniu. Miała długie, lekko kręcone włosy w kolorze takim, którego nigdy na swoich nie miałam. Ciemnobrązowe, wchodzące wręcz w czarne, delikatnie upięte z boku głowy spinką, żeby nie latały przed oczami. Bardzo delikatne rysy twarzy sprawiały, że wyglądała na jeszcze bardziej nieśmiałą i poddenerwowaną, niż pewnie faktycznie była. Miałam w zwyczaju poznawać nowych ludzi z przyjaznym do nich nastawieniem, dlatego gdy zwróciła na mnie uwagę i odrobinę się zdziwiła, uśmiechnęłam się ciepło. Zerknęła kontrolnie na bruneta, pewnie nie do końca spodziewając się wśród współlokatorów kogokolwiek płci pięknej.
-Cześć, jestem Annie. - wyciągnęłam do niej rękę, chcąc się przywitać. Widząc mój pewny uśmiech odrobinę go odwzajemniła.
-Evelyn. - odparła, lekko uścisnąwszy moją dłoń.
-Um, tak. Annie mieszka z nami już jakiś czas. - dodał brunet, pojawiając się nagle obok dziewczyny.
-Och, miło. - Uśmiechnęła się niepewnie, żeby wpasować się w sytuację. - To ktoś jeszcze tutaj jest, tak? - dopytała. - Mówiłeś, że jest was troje.
-Mój kuzyn, powinien być w domu... - mruknął, zerkając na stolik w przedpokoju, na którym leżały kluczyki do Range Rovera. Następnie uniósł pytająco brew w moją stronę, co wyrwało mnie z milczenia. Szybko pokiwałam głową na „tak” i uśmiechnęłam się tak, by nie wydać swojego nieco zawstydzonego samopoczucia. Dlaczego mu to zajmuje tyle czasu?
-To co, - zaczęłam, unikając tematu zaginionego współlokatora. - Dokończę robić kolację? Mam nadzieję, że jesz ryby? - spytałam. Najgorszą rzeczą, jaka mogła się teraz wydarzyć była jej alergia lub niesmak do którychś ze składników. Nawet nie miałabym czym innym jej poczęstować, chyba że słodyczami, które dziwnym trafem zawsze są w domu.
-Tak, mną się nie przejmuj. Zjem wszystko. - słabo się uśmiechnęła, wciąż chyba czując się niepewnie w nowej sytuacji i towarzystwie.
-To świetnie. Willie mógłby się od ciebie uczyć. - mrugnęłam do niego, na co przewrócił oczami.
-Musicie się dobrze znać, skoro razem mieszkacie.. - nasunęła myśl, odrobinę drapiąc się za uchem. Spojrzeliśmy na siebie z Williamem i oboje unieśliśmy brwi, odczytując właściwe znaczenie jej słów. Evelyn spojrzała w podłogę, zanim mogłam jakkolwiek zareagować.
Nie zdążyliśmy w żaden sposób uratować sytuacji, gdy w korytarzu prowadzącym do sypialni usłyszeliśmy czyjś łokieć obijający się o framugę drzwi, ciche przeklęcie i kuśtykanie po ciemnych panelach. Podszedł do nas z mokrymi i zmierzwionymi włosami, w krótkich spodenkach i białej koszulce.
-Co mnie ominęło? - zapytał na głos i już z odległości kilku metrów wyciągnął rękę do naszego gościa. - Cześć, jestem Niall. Jak się masz? - popatrzyła na niego i od razu poznałam to spojrzenie.
-Czy ty przypadkiem.. - uniosła brwi z zaskoczenia i nie dokończyła swojego zdania, zanim on się odezwał.
-Tak, to ja. Znany również jako kuzyn Williama Devine. - posłał jej szeroki uśmiech, gdy ścisnęła jego dłoń. - Myślałem, że coś się stało, że stoicie w takiej ciszy. Stary, gdzie twoje poczucie humoru? - podparł się rękami w biodrach i kiwnął do niego głową.
-Okej, moment. - zwróciłam na siebie uwagę całej trójki, paląc przy tym buraka. Nigdy nie myślałam, że będę musiała coś takiego wygłaszać. Dlaczego Willie nie mógł jej wcześniej wszystkiego powiedzieć? Obeszlibyśmy się bez krępującej sytuacji. - Evelyn, przepraszam jeśli tak myślałaś, ale absolutnie nic nie łączy mnie z tym oto kolegą. - pokazałam ręką na bruneta stojącego obok niej, więc spojrzała na niego i zobaczyła jak przytakuje.
-Słucham? Willie i Annie? - Niall wykrztusił, nie dowierzając własnym uszom.
-Ja nie... ja tylko zastanawiałam się.. - plątała się w tym, co chciała powiedzieć. - No bo myślałam, że skoro tak dobrze się znacie.. a ty – wskazała na Devine'a – nigdy nie powiedziałeś wprost, że nie masz dziewczyny...
-Evelyn, w porządku. - uśmiechnęłam się. - Nie musisz się o nic martwić, ten tutaj – pociągnęłam Horana za koszulkę. - jest jedynym zainteresowanym. I jako, że jest kochającym chłopakiem, ugotuje teraz makaron i pomoże mi skończyć kolację. - dodałam, mrugając do niej zaczepnie. Niall jęknął niezadowolony, ale posłałam mu karcące spojrzenie i się poprawił. Za dużo ryzykował i dobrze o tym wiedział, jeśli chciał przyjemnie spędzić dzisiejszą noc.
-Jakoś nie może mi przejść przez myśl, że czułabyś coś do tego pawiana. - zastanawiał się na głos, zanim pociągnęłam go za rękę do kuchni. - Przecież jesteście jak nie lubiące się rodzeństwo! - dokończył głośno, już w drodze do pachnących garnków.


Z talerzami pełnymi gorącego jedzenia usiedliśmy wszyscy przy stole. W całej kuchni połączanej z jadalnią pozapalane były światła, co w moim osobistym przekonaniu nadawało atmosferze jeszcze więcej ciepła. Niall podzielił się ze wszystkimi swoim ulubionym butelkowanym piwem, na co od początku niezadowolona kręciłam głową – do takiego makaronu? Takie piwo?
-Sweet Jesus! - jęknął obok mnie, gdy nabrał spory widelec jedzenia do buzi. Rozłożył się w krześle i teatralnie mdlał z rozkoszy. Siedział tuż obok, więc spojrzał na mnie i szeroko się uśmiehcnął. - Will you marry me? - zapytał, oczywiście mówiąc to w przenośni. Nie powstrzymało mnie to jednak od zachłyśnięcia się kawałkiem łososia. Z czerwonymi policzkami spojrzałam na uśmiechniętą nieśmiało Evie i Willie'go, który był jednocześnie zdenerwowany jak i próbował być rozbawiony pytaniem, jakie wypuścił z siebie blondyn. Starałam się zignorować sytuację ale nie mogłam, nie kiedy zerknęłam na niego jeszcze raz z uniesionymi brwiami zaskoczenia.
-Nie wydaje mi się, żeby używanie tego pytania jako przenośni będąc w raczej długim już związku, było na miejscu. - zauważyła brunetka, za co w duszy jej dziękowałam. Potrafiła się odnaleźć w sytuacji, to nie ulegało wątpliwości. Chwała jej za to!
-Kurde, zabrzmiało na poważnie? - spytał takim tonem, jakby nigdy nie chciał po raz kolejny popełnić tego błędu. A przynajmniej w moich uszach tak to brzmiało, dlatego zagrałam swoim ciasnym uśmiechem.
-Trochę. - mruknęłam, rozcierając dłonią jeden z moich zaczerwienionych policzków.
-I tak cię kiedyś zapytam tak na serio, tylko nie zrobię tego ze szpinakiem między zębami. - poprawił się i w przepraszającym geście cmoknął mnie w czoło. - Pyszny makaron.
-Dzięki. - odparłam i przez najbliższy czas się nie odzywałam, próbując opanować moje nagłe poddenerwowanie.
-W czym marynowałaś rybę? Wyszła bardzo wyrazista, nigdy takiej nie jadłam. - Zaczęła Evelyn, ratując niezręczną ciszę. Szczerze? Już była dla mnie skarbem.
-Um... - zastanowiłam się chwilę, by zebrać w sobie myśli po incydencie sprzed kilku chwil. Niall zdawał się wyczuć moje napięcie, bo nadziewając na widelec kolejną wstążkę makaronu z sosem, drugą ręką objął moje lewe kolano i zaczął masować kciukiem. - Klasycznie sól i pieprz, trochę soku z cytryny i posypałam świeżą pietruszką. - uśmiechnęłam się lekko, gdy raz jeszcze pochwaliła moje danie.
-No więc, Evelyn, - zaczął blondyn, zanim przełknął dobrze swój kęs. - Co robisz na co dzień? Pracujesz gdzieś?
-Tak, od niedawna pomagam w pracowni architektonicznej. - odparła pewnie, bez wahania. Znaczyło to, że nie wstydziła się swojego zawodu, wręcz przeciwnie – była z niego choć trochę zadowolona. Uśmiechnęłam się na tę myśl, bo była to jej kolejna cecha na plus. - Zajmujemy się tam głównie projektowaniem budynków albo większych wnętrz.
-To pewnie wymaga pewnej ręki, co? - dopytywał.
-No, byle kreski na papierze nie mogę narysować. - uniosła lekko kąciki ust.
-Patrz, Willie. Jakie te dziewczyny zdolne, huh? - kiwnął do kuzyna, na co ten pokiwał głową. Niall uśmiechnął się do mnie zalotnie i puścił do mnie oko.
-A panowie to już nie? - zwróciłam mu uwagę. Wzruszył ramionami, co mnie zirytowało. Zepsułam mu jego gierkę podlizującego się chłopaka.
-Annie, a ty? - zwróciła się do mnie, omijając uwagą zachowanie blondyna. Dałam sobie chwilę, by do końca przerzuć porcję w mojej buzi, zanim odpowiedziałam.
-Próbuję swoich sił jako fotograf..
-Jest fotografem. - wciął się Niall, na co już się zaśmiałam.
-No dobra, robię zdjęcia. Czasami na zlecenie, czasami sama coś zrobię, a potem sprzedam. Trochę chcę teraz to wszystko urozmaicić, więc zapisałam się na poszczególne kursy na uniwersytecie, żeby móc czasami do tego napisać jakiś artykuł, albo coś innego.
-Wow, brzmi bardzo ciekawie. Może będziesz kiedyś chciała robić zdjęcia do naszych reklam? - zapytała, a ja ochoczo pokiwałam głową.
-No jasne! Miło będzie zrobić coś dla odmiany, ciągle tylko ten Irlandczyk z boysbandu zaprasza mnie na swoje koncerty i prosi o sesje. - zaśmiałyśmy się obydwie, a Willie sugestywnie poruszał brwiami do Nialla.
-Mówiłem, jak we dwie się dobiorą, to zaczną knuć przeciwko nam. - dodał, na co blondyn parsknął śmiechem.




Z moralnych lekcji dobrego wychowania wiem tyle, że jeśli dwoje ludzi obok mnie jeszcze nie jest w związku, choć wszystko wygląda jedynie na kwestię czasu, to i tak nie powinnam sama wszem i wobec okazywać bliskich relacji ze swoją drugą połówką. Trudnym dla mnie było nie przytulić się do Nialla na kanapie, gdy siedzieliśmy wspólnie i oglądaliśmy film komediowy, ale widziałam jak Evie spoglądała na nas co i rusz, gdy Niall z przyzwyczajenia obejmował mnie ramieniem, cmokał w głowę albo mówił coś na ucho. Próbowałam postawić się na jej miejscu i nie wyglądałoby to przyjemnie, dlatego z całych sił oszczędzałam jej niezręcznych chwil, gdy jeszcze nie przekroczyli pewnego etapu z Willie'm.
Udawałam, że nic nie widzę, ale się nie dało. Zagryzłam wargę, by odwrócić swoją uwagę od ręki bruneta, która leżała na oparciu kanapy zaraz za ramionami Evelyn. Cała trójka zapatrzona była w jedną z ostatnich scen filmu, choć nie byłam do końca pewna czy ta dwójka na końcu kanapy faktycznie myślała o dalszych losach głównego bohatera. Siedziałam z podkurczonymi nogami, więc odrobina wysiłku mnie dzieliła od przysunięcia się do blondyna, który też już dawno chciał mnie objąć, przytulić, pocałować – tak, jak robił to zawsze w towarzystwie kuzyna, który przyzwyczajony był do jego przejawów miłości. Dosunęłam się do jego boku i delikatnie postukałam w ramię, które było wyciągnięte za moimi plecami – podobnie, jak robił to Devine. Odwrócił się do mnie i spojrzał z zaciekawieniem. Chciałam od razu przejść do rzeczy, ale jednak zajęło mi to chwilę – głównie dlatego, że zebrało mi się na sentymenty. Bo uwielbiałam, gdy spoglądał na mnie tak normalnie, jak w swoim własnym domu (co nie mijało się z prawdą, ale próbuję właśnie wytłumaczyć głębszy sens mojego uczucia, więc cicho!), dzieliły nas od siebie centymetry, lecz było to dla nas tak bardzo normalne. Jeździł wzrokiem po moich oczach, ustach, policzkach. Uniósł brew wciąż oczekując na moją reakcję, bo w końcu przerwałam mu oglądanie filmu i musiałam mieć w tym jakiś cel zwłaszcza, że sama dziesiątki minut wcześniej próbowałam mu przemówić do rozsądku, że „mizianie się” w towarzystwie tej dwójki nie jest póki co na miejscu.
Uśmiechnęłam się do niego i mimo wszystko, lekceważąc każdą moją obawę, oparłam na jego piersi swoje czoło choć na moment chwilę, by delikatnie mógł ucałować czubek mojej głowy i pogłaskać mnie po niej. Starałam się porozumieć z nim bez słów, dlatego podniosłam znów na niego wzrok i widziałam, z jaką czułością i zadowoleniem na mnie patrzył. Rosło mi od tego serce, ale nie mogłam dać się znów ponieść emocjom. Przysunęłam ledwie zauważalnie rękę do jego piersi i pokazałam palcem na parę po jego lewej stronie, która siedziała już coraz bliżej siebie. Zerknął na nich i uśmiechnął się szeroko, na pewno dumny ze swojego kuzyna, ale i odrobinę w prześmiewczy sposób – zawsze taki był, bo przynajmniej miał powód do późniejszych zaczepek.
Wyprostowałam się odrobinę, by dosięgnąć do jego telefonu, który leżał na stoliku obok. Wpisałam kod, który dla mnie nigdy nie był trudny do odgadnięcia (zawsze była to data urodzin jego, moja albo jakiegoś innego ważnego dla niego wydarzenia) i otworzyłam notatnik. Zaczęłam wpisywać na klawiaturze wiadomość, na którą patrzył mi przez ramię.
Let's leave them all lovey-dovey alone” - widniało na ekranie, na co ledwie zauważalnie pokiwał głową. Schowałam telefon do jego wystającej kieszeni spodni i zastanawiałam się jedynie, jak to rozegrać? Mówiąc cokolwiek zakłócilibyśmy ich przyjemną atmosferę, speszyliby się i odsunęli od siebie. Po cichu – też nie wypada, no bo co. Po prostu sobie wyjdziemy? Bez słowa? Przejdziemy im przed oczyma i tyle nas widzieli?
Niall chyba rozumiał, o co mi chodzi, ale nie zastanawiał się długo nad rozwiązaniem mojego problemu. Sam próbował się w miarę szybko podnieść i wyjść ale go powstrzymałam, bo w tym samym momencie ramię jego kuzyna całkowicie objęło Evelyn. Niall westchnął zniecierpliwiony moją dziecinadą, ale zależało mi na komforcie dziewczyny.
-Zapomnieliśmy zapakować prezent dla twojej mamy. - powiedziałam szeptem, jednak na tyle głośno by ktoś nieskupiony na filmie zdołał usłyszeć. Uniósł brew patrząc na mnie z zaciekawieniem i już się bałam, że zepsuje chwilę. - Trzeba go jutro wysłać, bo nie dojdzie na czas.
-Sama go nie pakuj, jeszcze się potniesz nożyczkami. - udało mu się zagrać razem ze mną, więc niewiele myśląc po cichu podnieśliśmy się z kanapy i jak najszybciej przemknęliśmy przed dwójką.




-To była jedna z gorszych wymówek, na jaką mogłaś wpaść. - mruknął, gdy kolejny odcinek serialu kryminalnego skończył się na ekranie laptopa za jego stopami. Uderzyłam go zaczepnie w pierś, na której leżałam i mocniej przytuliłam się do jego boku, obejmując go również jedną nogą. Nie protestował, wręcz przycisnął mnie do siebie.
-Nie mogłam być okrutna i im zepsuć nastroju, wyglądali uroczo. - odpowiedziałam, trzymając się wciąż swojej racji. Sięgnął wolną ręką po pilot od telewizora, który wisiał przed naszym dużym łóżkiem na ścianie. Włączył któryś z kolei kanał i zaśmiał się radośnie, gdy znalazł powtórkę meczu swojej narodowej drużyny w rugby. Przewróciłam oczami i sięgnęłam po małego iPada, by przeczytać chociaż kawałek książki, skoro sport ze mną wygrał.
-Myślisz, że będą uprawiać seks? - spytał prosto z mostu. Wydawał się niewzruszony na to, o co zapytał – typowy Niall.
-Skąd mogę wiedzieć? Myślę, że się domyślimy. - odparłam, nawet nie chcąc wyobrażać sobie nadchodzącej nocy. Co, jeśli faktycznie jego przypuszczenia się sprawdzą?
-Masakra.
-Niall, myślę że nie raz Willie musiał sobie zatykać uszy, bo nie słuchałeś mnie i byłeś uparty. - przypomniałam mu, odrywając się na moment od rozdziału i spoglądając na niego.
-A ty się na to zgadzałaś, więc nie wiń mnie. - pociągnął mnie kąśliwie za nos, który od razu zmarszczyłam. - Jesteś urocza. - cmoknął mnie w czoło i zabrał mi z ręki urządzenie. Myślałam, że może chce przeczytać kawałek, ale wyszedł z aplikacji i zaczął przeglądać mojego twittera. Przyzwyczajona byłam do tego, że na dużo sobie pozwalał, no ale naprawdę? Musiał być jak taki niespokojny dzieciak?
-Twoi fani ostatnio powiedzieli, że jestem w ciąży. - mruknęłam, zmieniając temat. Nie widziałam sensu w karceniu go za coś, co i tak jutro znów zrobi. Taki był jego urok, na długo nie mogłam się niczym zająć, bo wszędzie pojawiał się Niall.
-Jak to? - ściągnął brwi w zastanowieniu, wyczuwając mój niezadowolony ton.
-Tak to. Uznali, że przytyłam w brzuchu, więc od razu poszła plotka, że za kilka miesięcy będę mamą. - dodałam, czując jak jego klatka piersiowa wyżej się unosi od westchnięcia.
-Nie przejmuj się nimi. Jesteś idealna. - powiedział, na co nie mogłam się powstrzymać i odpowiedziałam szeptem.
-Nikt nie jest idealny. - było to na tyle ciche, że miałam nadzieję że nie usłyszy. Myliłam się jednak, bo położył tablet na swoim brzuchu, odwrócił do mnie swoją głowę i przytrzymał mnie za policzek, bym mu nie uciekła wzrokiem.
-Dla mnie jesteś idealna. - pocałował mnie delikatnie w nos, a motyle w brzuchu zaczęły swoje tańce, jak zwykle w takich sytuacjach. Zwłaszcza, że ton jego głosu był tak poważny i bez ani krzty wątpliwości, że musiałam mu uwierzyć. - Przepraszam, że postawiłem cię w niezręcznej sytuacji podczas kolacji. - zmierzwił mi włosy, zanim jego ręka znów spoczęła na mojej talii.
-W porządku. - szepnęłam, nie wiedząc jak inaczej zareagować. Wiedziałam, że często mówił różne rzeczy bez zastanowienia, każdemu się zdarza. Miło mi jednak było, że wciąż o tym pamiętał i zależało mu, bym znała jego dobre intencje.
-Co nie znaczy, że już nigdy ode mnie tego nie usłyszysz. Oświadczę ci się, w odpowiednim czasie. - mówił, buzia mu się wręcz nie zamykała. Wydawało mi się, że normalny chłopak nie omawia swoich przyszłych zaręczyn z potencjalną narzeczoną, ale przecież Niall do normalnych nie należy. Jest jedyny w swoim rodzaju. Gdy nic nie odpowiadałam, wyczuł znów atmosferę swoich słów. - Za dużo gadam, co?
-Mhmm. - mruknęłam, ale przytuliłam się do niego mocno. Bo jak nie mogłam go wielbić, skoro dawał mi tyle uczuć naraz? Od zmieszania, po zakochanie? Przez skrępowanie, pożądanie i szczęście?
-I będziemy mieli gromadkę dzieci.
-Niall. - ostrzegłam, tym razem naprawdę czerwieniąc się i nie chcąc dalej słuchać jego sennych planów.
-Mieliśmy dokończyć to, co zaczęliśmy w łazience.
-Shut up, Niall.




_________________________________________________________


mannien.tumblr.com
ask.fm/manny96
twitter.com/maryb96
twitter.com/annieoholmes
Those Lovely Moments on Wattpad