Manny

sobota, 22 czerwca 2013

#9

Dobry wieczór!
Sądziłam, że uda mi się szybciej opublikować ten rozdział - miałam to w głowie już od bardzo dawna. Niestety koniec roku szkolnego dał mi się we znaki bardziej niż powinien i zwyczajnie nie miałam do no niego głowy ani czasu.
        Wszystko, co chciałam tutaj napisać, przed rozdziałem.. tak nagle mi uciekło. Dlatego chyba nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić do czytania. A.. no. Jak zwykle, wstawiam na żywca. Bez poprawek.


*Już działa możliwość dodawania komentarzy przez WSZYSTKICH czytelników, nie tylko zalogowanych! Możesz śmiało zostawić po sobie dwa słowa ;)*

ALE!
Tak, mam ale.

Jeżeli czujesz się zgorszona/y scenami erotycznymi
- wyjdź natychmiast i nie czytaj tego rozdziału.



Tak, musiałam. Bo wiecie, ja z momentem kliknięcia "Opublikuj", zapadnę się pod ziemię ze wstydu. Możecie pogrzeb szykować. Czuję zgorszenie. Za dużo angielskich opowiadań. Za dużo Darka.

enjoy! :)




- Niall… - mruknęłam cicho, spoglądając na spowite chmurami niebo. Przymknęłam powieki, gdy na twarz skapnęły mi kolejne krople. – Deszcz pada…
- Będziemy w domu, zanim się rozpada. – odparł, pewniej obejmując moją prawą dłoń. Lekko oparłam się o jego półnagie ramię, przykryte jedynie krótkim rękawem białego podkoszulka. Pamiętając, że przede mną nie ma żadnego krawężnika ani innej przeszkody, zmrużyłam oczy na dłuższą chwilę, przykładając czoło do jego bicepsa. – Co jest? – spytał, muskając wargami moją głowę.
- Nic. Jestem tylko śpiąca. – odparłam, odrywając się od niego i uśmiechając się lekko.
Przyspieszyliśmy odrobinę kroku, gdy coraz większe krople zaczęły spadać na ziemię. Jako jedyni w okolicy, uciekaliśmy przed nieprzyjemną londyńską pogodą. Wszyscy inni siedzieli w domach przed telewizorem, ale nie my. Musieliśmy odetchnąć wieczornym powietrzem, dopełnić tradycji naszych przechadzek po zmroku.
Głuche trzaski dochodziły spośród gęstych, czarnych chmur. Wzdrygnęłam się razem z pierwszym i w miarę możliwości szłam jeszcze bliżej niego. W pewnym momencie suche dotychczas chodniki całkowicie zamokły, woda lała się z nieba jak spod prysznica. Zaczęliśmy biec w kierunku niedużego apartamentowca, a ja w duchu cieszyłam się, że wygodne trampki pozwalały mi na szybsze przebieranie nogami. Kilka mrugających niepewnie latarni oświetlało nam drogę, a huki nad naszymi głowami nie ustępowały. Nieprzyjemna wilgoć ogarniała moje ciało, którego ochrona pod postacią ciasnych jeansów i koszulki na ramiączkach momentalnie zamieniła się w mokrą paćkę, która jedynie kleiła się do mojej skóry. Kosmyki rozpuszczonych włosów lepiły się do mojego karku oraz dekoltu sprawiając wrażenie, jakbym dopiero co skończyła kąpiel w basenie bez pozbywania się ubrań. Blondyn, przemierzający ulice Londynu pół kroku przede mną wyglądał podobnie, lekko muśnięta słońcem skóra odznaczała się pod całkowicie przemoczonym, białym t-shirtem.
             Dotarliśmy pod schody prowadzące do głównego wejścia. Zasapani, roześmialiśmy się gdy przyjrzeliśmy się sobie nawzajem. Już miałam pokonać pierwsze stopnie, ale poczułam gwałtowne szarpnięcie za rękę. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam na jego twarzy chytry uśmiech, jawiący się spod miliona kropel wody.
- Chcesz tu tak stać i moknąć? – spytałam zdziwiona. Podszedł jeszcze bliżej mnie i dokładnie lustrując moją twarz, założył za ucho moje lepkie, ciężkie kosmyki, które opadły na czoło. – Co robisz? – zachichotałam. Szybkim ruchem przysunął swoją twarz do mojej i złączył nasze usta w gwałtownym pocałunku. Drugą dłonią zaczął przyciskać moją mokrą talię do swojego torsu, by zmniejszyć pustą przestrzeń między nami. Masował swoimi wargami moje, nie zwracając w ogóle uwagi na spadający deszcz. Objęłam jego twarz rękoma, po czym wsunęłam palce w jego zmoczone włosy. Dałam się ponieść pieszczocie, ale nie udało mi się zamaskować dreszczu z zimna, który przeszedł przez mój kręgosłup.
- Gdzieś czytałem, że kobiecym marzeniem jest pocałunek w deszczu.  – powiedział, odrywając się ode mnie i z uśmiechem na twarzy spoglądając mi w oczy.
- Tak mówią.. – odparłam chichocząc, po czym cmoknęłam go w policzek. Pociągnęłam go za rękę i zaprowadziłam do budynku.

            Zatrzasnął za nami drzwi w tej samej chwili, gdy zapalałam światło w niedużym korytarzu. Zsunęłam ze stóp przemoczone trampki i przeczesałam palcami włosy.
- Mówiłeś, że zdążymy przed deszczem. – zaśmiałam się, spoglądając jak przeczesuje mokre blond kosmyki.
- Mój błąd. – mruknął, zbliżając się do mnie. Obserwowałam bacznie jego ruchy, a gdy nie ujrzał żadnej reakcji z mojej strony sam przyciągnął mnie do siebie, obejmując moją talię. Moje lepkie ubrania z łatwością przylgnęły do tych jego powodując, że lekko zatrzęsłam się z zimna.
- Jesteś perfekcyjną miss mokrego podkoszulka. – wymruczał, delikatnie muskając moją dolną wargę. Czułam na sobie jego gorący oddech, który przyjemnie ogrzewał moją twarz. Wsunął dłoń pod moją koszulkę, której ciepło znacznie kontrastowało z zimną skórą pleców.
- Myślałam, że miss mokrego podkoszulka nie mają nic pod swoimi podkoszulkami. – zaśmiałam się, a on nieco zachłanniej atakował moje wargi.
- Wszystko jedno, jesteś w tym najlepsza. – odparł, a moje policzki przybrały swą wstydliwą barwę. Czując, jak jego pewność w pieszczocie nasila się coraz bardziej, uśmiechnęłam się rozbawiona i chcąc zakończyć jego chwilowe rozkojarzenie, cmoknęłam go w usta.
- Jesteśmy cali mokrzy. – zachichotałam, gdy tylko rozpędził się w pocałunkach. Delikatnie odsunęłam go od siebie, kładąc rękę na jego piersi.
- No dobra, niech ci będzie. – zaśmiał się, udając obrażonego. Odwróciłam się od niego, a on niespodziewanie klepnął mnie dłonią w pośladek. Pisnęłam i wygięłam biodra w przód, chciałam uniknąć jego kolejnych zaczepek. Puściłam mu oko na odchodne i czując wciąż jego wzrok na sobie, podążyłam do łazienki.
            Rozejrzałam się po przestronnym, jasnym pomieszczeniu. Zlokalizowałam jeden z dwóch dużych ręczników, wiszących na wieszaku. Sięgnęłam po niego, po drodze potykając się. Zerknęłam na podłogę i ujrzałam przezroczystą kosmetyczkę, pełną fryzjerskich spinek. Podniosłam ją i pokazałam blondynowi, który stał oparty o framugę drzwi i patrzył na mnie. Uniosłam brew, unikając zadania pytania.
- Hannah musiała zostawić. – odparł, odbierając ode mnie zgubę. Delikatnie zakuła mnie w środku myśl o innej dziewczynie poza mną, przebywającej w jego mieszkaniu.
- Hannah? – powtórzyłam imię. Za Chiny nie mogłam sobie przypomnieć, aby kiedykolwiek wspominał przy mnie cokolwiek o niej. Nie chciałam czuć się zazdrosna..
- Tak, moja fryzjerka. Była dziś rano. – powiedział, kładąc kosmetyczkę na umywalce.
- Skoro była, dlaczego nie widzę nowej farby we włosach? – spytałam, przygryzając zaczepnie dolną wargę.
- Pomyliła się i wzięła zły kolor. – usłyszałam, a na brzuchu poczułam jego delikatne palce. Podciągnął końce mojej mokrej koszulki i czekał, aż pozwolę mu na jej zdjęcie. Dałam za wygraną i podniosłam ręce. Czułam obezwładniające ciepło, bijące z jego ciała. Powoli zaczynał upijać mnie swoim zapachem, co mu się dość często zdarzało. Pozbył mnie mokrej, bawełnianej powłoki i przez chwilę lustrował moją górną część ciała, przykrytą jedynie biustonoszem. Spaliłam buraka i skrzyżowałam ręce na wysokości biustu.
- Hej, oczy mam wyżej. – mruknęłam i zaśmiałam się, widząc jego drobne zawstydzenie na twarzy.
Sięgnął po ręcznik, który opadł na ziemię razem z białą częścią garderoby. Rozłożył go w rękach i zastanowił się przez chwilę, zanim położył mi go na głowie. Zachichotałam. Zaczął miętosić nim moje włosy. Zsunął materiał na moje ramiona i przejechał nim po mojej talii. Przeciągnął drugi koniec syntetycznego materiału przez moje plecy i gwałtownym ruchem przysunął mnie do siebie. Spowodował, że wpadłam na niego i cicho pisnęłam, po zetknięciu mojej już cieplejszej skóry z wciąż zimną i mokrą koszulką blondyna.
- Niall, jesteś zimny! – zaśmiałam się, próbując odsunąć swoje ciało od niego. On mimo to przyciskał mnie do siebie i obdarowywał delikatnymi pocałunkami moją szyję. Wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł dreszcz przyjemności, pomieszanej z niemiłym, zimnym dotykiem. – Chcesz się rozchorować, przy okazji mi zostawiając prezent pod postacią kataru, tak? – uśmiechnęłam się, wyplątując się z jego uścisku. Pewna część mnie bardzo nie chciała tego, najchętniej trwałabym w ciasnym dotyku jak najdłużej się da. Jednak starałam się otrzeźwić umysł i przybrać postać rozbawionej, a nie uległej. Odsunęłam go od siebie i zaczęłam obserwować swoje lepkie, ciemne od wody spodnie. Westchnęłam i bez słowa odwróciłam się zrobiłam kilka kroków w stronę wyjścia z łazienki.
- Nie! – gwałtownie się odwróciłam domyślając się, że jeszcze chwila a mój pośladek spotkały się z głośnym klapnięciem przez ręcznik. Wycofał ręce w obronnym geście i zrobił minę niewiniątka, a ja się roześmiałam po raz kolejny. Wychodząc, odwróciłam się raz jeszcze, chcąc skontrolować sytuację. Musiałam jednak powstrzymać wszystkie swoje zmysły przed szaleństwem poprzez przygryzienie wargi, gdy zauważyłam jak odsłania swój mokry tors, pozbywając się koszulki. Zauważył to, a ja gwałtownie odwróciłam się od niego i wręcz uciekłam stamtąd, słysząc jedynie śmiech i słowa „Widziałem!”.
Odetchnęłam głębiej kilka razy, by uspokoić moje motyle w brzuchu. Nie było to łatwe po dawce uczuć, jaką za każdym razem wkładał w dotykanie mojego ciała. Znalazłam w rozsuwanej szafie luźną koszulkę z nazwą jakiegoś zespołu, którą kiedyś musiałam tu zostawić. Założyłam ją, po czym zaczęłam walczyć z moimi spodniami, które tak bardzo nie chciały opuścić moich nóg. Korzystając z okazji, że w pomieszczeniu byłam sama zdjęłam je razem z przemoczoną bielizną i zastąpiłam jego długimi spodniami z szarego, dresowego materiału. Podwinęłam za długie nogawki i uznając, że nie wyglądam najgorzej zamknęłam szafę. Zebrałam z ciemnych paneli mokre ubrania i rozwiesiłam je na kaloryferze.
            Zapaliłam światło w kuchni. Ujrzałam idealny porządek, blat i szafki wręcz świeciły się z czystości. Podrapałam się po głowie, podczas gdy intensywnie zastanawiałam się nad tym, czego potrzebuje mój organizm. Wymiotłam z głowy wszystkie cielesne potrzeby
i przysunęłam drewniane, obite skórą krzesło do aneksu kuchennego. Postawiłam na nim gołe stopy i otworzyłam szafkę z białego, połyskującego materiału. Zaczęłam przeszukiwać najwyższą półkę, na której zawsze leżało wszystko to, co najbardziej kaloryczne
i najsmaczniejsze. Przesunęłam kilka dużych paczek czipsów, słoik kremu czekoladowego
i jakieś wafle. Dostrzegłam przy samej ścianie znajome, niebieskie pudełeczko. Stanęłam na palcach, by dosięgnąć do ulubionej słodyczy. W chwili, gdy najmocniej wyciągałam ciało poczułam szarpnięcie za nogawkę. Spodnie osunęły się, na szczęście nie odsłaniając zbyt wiele. Ciepłe usta na moim lewym biodrze zaczęły mnie rozpraszać do tego stopnia, że ręka mi zadrżała i nie byłam w stanie mocno chwycić ciastek. W końcu udało mi się je wyciągnąć, a ja zachwiałam się gdy delikatnie uszczypnął  mnie zębami.
- Ej, bo spadnę.. – mruknęłam, a on pomógł mi zejść. Kopnęłam krzesło w stronę stołu i stanęłam przodem do blatu, na którym położyłam oreo. Zaczęłam rozdzierać pudełko, a przyjemne, męskie dłonie zaczęły masować moją skórę brzucha pod koszulką. Stał tuż za mną, przytulając się do mnie i jednocześnie pieszcząc skórę, która była zawsze spragniona jego dotyku. Przymknęłam powieki, gdy składał pocałunki na mojej szyi. Jęknęłam, kiedy przejechał po nagim odcinku skóry swoim językiem. Uśmiechnął się triumfalnie, a ja zaśmiałam się cicho i przygryzłam wargę. Jako, że przylegał do mnie niemalże całym ciałem, mogłam bez problemu poznać każdą reakcję jego ciała. Gorąca skóra, którą mnie opatulał przekazywała mi swoje iskry. Walczyłam ze sobą, by nie dać się zwieść. Chciałam chociaż raz pokazać, że jestem nieugięta i potrafię na swój sposób pokazać dominację. Dlatego też starałam się skupić wszystkie zmysły na pudełku, które leżało przede mną otwarte. Próbowałam nie zważać na jego pieszczotliwy dotyk i gorący oddech, co było nie lada wyzwaniem. No bo jak nie ulec swojemu osobistemu obiektowi westchnień? Trudne, prawda?
            Sięgnęłam po ciastko, które już po chwili rozpływało się w moich ustach. Słodki, kakaowy smak przepłynął przez moje kupki smakowe, a ja zaczęłam przeklinać się w duchu. Bo właśnie sprawiłam, że moje zmysły seksualne zostały pobudzone przez ten afrodyzjak. Dokończyłam drugą połówkę i nie potrafiłam już grać aż tak nieugiętej. Jego lewa dłoń zaczęła powoli zsuwać się niżej, aż do granicy spodni, nisko trzymających się bioder. Czułam jego uśmiech na mojej szyi, gdy jego palce nie napotkały koronkowej gumki.
- Niall.. – chciałam.. no właśnie, co ja chciałam? Zaprotestować? Ponaglić go, bo motyle już za mocno kotłowały się w moim podbrzuszu?
- Jesteś taka piękna… - mruknął, a jego palce zaczęły powoli badać strukturę mojego czułego miejsca, jakby odkrywały nieznany teren. Wiedziałam, że grał tylko na zwłokę. Mój puls znacznie przyspieszył. Gdy jeden z jego palców zaczął toczyć niebezpiecznie gorące kółka na mojej kobiecości, a dwa inne zanurzył we mnie jęknęłam głośniej, a biodra wypchnęłam do tyłu. Pośladki zetknęły się niemalże idealnie z jego podbrzuszem. Mimo dzielących nas materiałów spodni, czułam dokładnie jego twarde podniecenie. – Pociągająca… - mruknął po raz kolejny, a jego palce zaczęły wykonywać regularne ruchy. Wywoływał tym tylko moje cichuteńkie jęki, które starałam się powstrzymywać. Swoją czynnością spowodował, że moje pośladki zaczęły delikatnie ocierać się o jego wypukłość. Jęknął gardłowo, a ja przygryzłam mocno wargę. Rozlewające się coraz bardziej po moim organizmie uczucie przyjemności musiało być równe z tym, które przeżywał blondyn. Położył drugą dłoń na blacie wiedząc, że wystarczająco przyciąga moje biodra do siebie. Oparłam się o blat, ściskając jego dłoń. W obliczu naszej pieszczoty, cały świat zniknął. Była tylko ta chwila, podczas której Niall doprowadzał mnie do szaleństwa.
- Annie… - jęknął. - ..jeśli za chwilę nie przestaniesz, będziesz mi winna spodnie… - powiedział, a ja zaczęłam głośniej oddychać.
- Będziesz miał przynajmniej dobry powód, żeby mnie z nich rozebrać. – uśmiechnęłam się między kolejnym haustem powietrza.
- Tak cholernie cię pragnę… - wysapał, a ja czułam jak zabierane mi są wszystkie siły przez skurcz mięśni. Chwycił mnie w linii bioder, nim się osunęłam z bezsilności. Mój szybki oddech nie chciał się uspokoić, a podświadomość mówiła mi chcę jeszcze. – Co się dzieje, kochanie? Czyżby nogi ci zmiękły? – powiedział z przekąsem, chytrze się uśmiechając. W odpowiedzi na tę uwagę gwałtowniej poruszyłam biodrami, co wywołało jego głośne jęknięcie. Jego dłonie zaciśnięte na mojej skórze uwolniły swoje kolejne ciepłe iskry, a ja uśmiechnęłam się i przygryzłam wargę. Jego wilgotne usta zaczęły znaczyć ślady na moim karku i szyi, a ja zostałam obezwładniona jego gorącym oddechem. Cudowny zapach jego skóry dostał się do moich nozdrzy, a gardło wypuściło ze swoich sideł ciche mruknięcie, wyrażające moje pragnienie.
- Dlaczego tak się nade mną znęcasz, Niall.. – szepnęłam jękliwym głosem, mocniej przylegając do jego torsu. Odchylałam coraz bardziej głowę, co dawało mu większy dostęp do mojej wrażliwej skóry nad dekoltem.
- I kto tu się nad kim znęca.. – mruknął. – Bo doszedłem do wniosku, że ty jesteś przyczyną tej całej gry, wiesz? – musnął moje ucho, przygryzając delikatnie jego płatek.
- Och zamknij się, mój ideale. – szepnęłam z niecierpliwością i gwałtownie odwróciłam się przodem do niego. Wplotłam palce pomiędzy jego jasne kosmyki włosów i ciągnąc za nie, przysunęłam jego usta do swoich. Poczułam ulgę, gdy ich przejmujący żar z nadgorliwością wbijał się w moją miękką skórę. Pocałunek był niczym walka o dominację, o przekazanie większej ilości pragnienia. Odbiłam się pośladkami od blatu kuchennego, gdy mocniej szarpnęłam jego głowę w przypływie jeszcze większego pragnienia. Niedoświadczony, przeciętny obserwator nazwałby naszą czynność wzajemnym pożeraniem siebie. Prawda jednak była taka, że za wszelką cenę chcieliśmy dać od siebie i dla siebie jeszcze więcej, niż to było możliwe.
            Jego silne ręce objęły moje uda i podciągnęły mnie do góry w tym samym momencie, gdy jęknęliśmy tuż po dotyku naszych nadaktywnych języków. Moje podbrzusze ponownie zaczęło wariować, gdy jego podniecenie dotknęło przez warstwy spodni mojego wrażliwego miejsca. Moje nogi machinalnie objęły jego biodra, a usta za nic nie chciały opuścić powierzchni jego warg. Coraz ciężej oddychaliśmy, a on wytężał swój zmysł racjonalnego myślenia, by po drodze do sypialni nie zawadzić o żadną ze ścian.
            Opadliśmy na miękki materac dużego łóżka. Chłopak wciąż przygniatał moje ciało swoim, napierając również na spragnione wargi. Dolał jeszcze więcej oliwy do ognia, gdy jego kolano wylądowało pomiędzy moimi udami. Jęknęłam znów, a moje ręce szybko odnalazły końce jego podkoszulka. Pociągnęłam je do góry i zmuszając go do oderwania się ode mnie, przeciągnęłam go przez jego blond czuprynę. Oczy mi się jaśniej zaświeciły, gdy przed oczyma po raz kolejny miałam jego zgrabny, lekko umięśniony tors, a nagie barki skrywające niemałe bicepsy napinały się coraz bardziej. Zdesperowana, zaczęłam stopami szukać sposobu, by zsunąć z niego opięte już dresy. Uśmiechnął się zawadiacko i przygryzł moją dolną wargę. Opuszki palców drażniły skórę mojego brzucha, dzięki temu, że zaczął podwijać górną część mojej garderoby.
- Lubię tę koszulkę. – zaśmiałam się, gdy zbierał siły by rozerwać ją na pół. Parsknął śmiechem, a ja podniosłam delikatnie swoje ciało i zdjęłam z siebie to, co tylko mu przeszkadzało. Nie dałam mu jednak całkowitej satysfakcji i pozwoliłam, by z iskrą w oku spoglądał co chwila na mój koronkowy biustonosz.
- A ja chyba nie lubię tych spodni. – odparł, po czym szybkim ruchem zsunął spod moich pośladków i ud szare dresy. Zdjął je do końca, sprawiając że zarumieniłam się jeszcze bardziej. – Jesteś piękna. – mruknął, obdarowując całusami moje czerwone, gorące policzki. Jego gorące wargi zostawiały po sobie mokre ślady na skórze szyi, twarzy i dekoltu.         
- Z grzeczności nie zaprzeczę. – mruknęłam a on warknął cicho, zły na odpowiedź jaką otrzymał.
- Chciałbym, żeby moja piękność zamieszkała ze mną. – powiedział, a sekundy później hamował swoje jęki, gdy rozpaloną dłonią zsunęłam z linii bioder jego spodnie razem z kolorowymi bokserkami i dotknęłam jego przyrodzenia. – Poważnie, Ann. Wprowadź się do mnie. – powiedział.
- Daj mi dobry powód. – przekomarzałam się z nim, a on znów warknął.  Przesunął twarz tuż nad moją i opierając się swoim nosem o mój, patrząc mi w oczy i głęboko dysząc, powiedział:
- Kocham cię, chcę z tobą mieszkać, żyć, spędzić resztę życia. Jesteś tą jedyną, Annie. Bądź moja na zawsze. – pomiędzy zdania zaczął wplatać namiętne pocałunki, co tylko bardziej rozpaliło moje serce. - Pragnę budzić się i zasypiać z pewnością, że w nocy nie będę sam, a górna szafka będzie zawsze pełna słodyczy. Chcę słuchać, jak karzesz mi posprzątać po jedzeniu. Chcę odgrzewać ci pizzę, gdy będziesz wracała później ode mnie. – zachichotał między muśnięciami warg, a ja się uśmiechnęłam. – Po prostu bądź ze mną.
- Twoje fryzjerki będą zazdrosne. – mruknęłam, czując wciąż pulsującą w żyłach krew, dopływającą prosto do rozgrzanego serca. Cudownym uczuciem byłoby wszystko to, o czym wspomniał, ale..
- Bardziej obchodzi mnie to, że moja księżniczka jest zazdrosna. – odparł, a niebieska barwa jego tęczówek przeszyła mój wzrok.
- To źle? – spytałam niepewnie, wciąż wpatrując się w duże oczy. – Bo ja uważam, że każdy zakochany ma prawo być zazdrosnym.
- To urocze. – uśmiechnął się, po czym znów zaatakował moje usta.
            Rękoma zaczął błądzić po moim ciele, rozpalając do granic możliwości każdy jego centymetr.  Moje dłonie nie były mu dłużne i odwzajemniały każdą pieszczotę, którą mnie uraczył.
- Nie wydrapią mi oczu swoimi perfekcyjnymi palcami, które układają tę piękną grzywę? – spytałam kokieteryjnie, mierzwiąc jego potargane kosmyki. Jęknął cicho, gdy pociągnęłam mocniej za kilka z nich. Podniecało go to jeszcze bardziej.
- Będę dumny, jeśli będą zazdrosne. – odparł pewnie. – Będę mógł wtedy z satysfakcją robić rzeczy przeznaczone tylko dla ciebie ze świadomością, że dotrze do nich odpowiedni przekaz. – dodał, przygryzając moją skórę szyi.
- Na przykład, jakie rzeczy? - Spytałam zaciekawiona. Uśmiechnął się szarmancko.
- Całować… - wyszeptał. - …w dodatku właśnie tak. – dodał, zanurzając język we wnętrzu moich warg. Jęknęłam z przyjemności również wtedy, gdy zaczął całować ponownie moją szyję i dekolt. – Dotykać… - swoje kolano zastąpił dłonią. Przejechał jej wierzchem po mojej kobiecości, a ja wzięłam do płuc głęboki haust powietrza. – Rozbierać, gdy ci gorąco.. – wsunął rękę pod moje plecy i szybkim ruchem rozpiął mój stanik, powoli zsuwając jego ramiączka z moich ramion. Zarumieniłam się jeszcze bardziej, o ile w ogóle było to możliwe. – Doprowadzać do szaleństwa… - jęknął. Moje źrenice rozszerzyły się, a gardło wypuściło głęboki krzyk przyjemności, gdy jego męskość znalazła się nagle we mnie. – Albo powinienem powiedzieć, krzyku.. – zachichotał, między płytkimi oddechami. – Mój boże, Annie. Jesteś taka ciasna. – wyszeptał, układając głowę tuż przy moim uchu i wykonując powolne, dokładne ruchy. Całą sobą czuła piętrzącą się przyjemność, która widoczna, a raczej słyszalna była z każdym moim gwałtownym oddechem i jękiem. Dokładnie czułam każdy element jego ciała, uzupełniający mnie. Jego usta, zwilżające gorącą szyję i szepty, tłumaczące pełnym pożądania głosem na skraj jakiego szaleństwa chciałby mnie zaprowadzić i jak bardzo mu dobrze, tylko potęgowały moje podniecenie. Krew pulsowała w każdej cząstce podbrzusza, mojego jak i z pewnością jego. Moje nogi zmiękły z rosnącej rozkoszy, wargi katowałam przygryzaniem. Palce moich rąk zaczęły mocniej przywierać do jego pośladków, które w chwilach takich jak ta, intrygowały mnie niesamowicie. Z każdym pchnięciem jednak przesuwałam dłonie wyżej, aż mogłam wpleść je w jego włosy. Przyciągnęłam jego twarz do swojej, by powstrzymał mój kolejny krzyk namiętnym pocałunkiem. W zamian za to, jęknęłam prosto w jego usta, a on odwdzięczył się tym samym.
            Za każdym razem, gdy dochodziło do naszego tak bliskiego, intymnego spotkania zachodziłam w głowę, jak to się dzieje. Jak to w ogóle jest możliwe, że ten mężczyzna jest dla mnie wystarczającym spełnieniem, jeśli chodzi o wszystkie, wszystkie aspekty miłości. Ideał. Czysta perfekcja. Stworzenie doskonałe dla mojej osoby, które syci moje zmysły, emocje
i uczucia wystarczająco kompletnie, bym nie pragnęła niczego innego w życiu jak jego obecności.
            Przyspieszał ruchy swoich bioder, a mięśnie coraz silniej napinały się. Jego gwałtowne oddechy pełne niewyobrażalnej przyjemności jeszcze silniej pobudzały moją wyobraźnię.
- Niall… Potrzebuję cię... Trochę… Bardziej… Szybciej.. – wyjęczałam, a moje palce utkwiły pod jego ramionami. Pragnienie spełnienia było coraz silniejsze, a czuły punkt drażniony coraz bardziej.
- Panie mają pierwszeństwo… - wydyszał, siląc się na szelmowski uśmiech. Zachichotałabym, ale radosny dźwięk zamienił się w kolejny krzyk rozkoszy.
- Nie martw się o to, mój dżentelmenie… - wyszeptałam w odpowiedzi, coraz mocniej chwytając palcami jego skórę na górnej części pleców.
- Cholera, Annie. Tak bardzo chcę dojść w tobie, jesteś niesamowita. – wyjęczał między moimi krzykami, bym mogła usłyszeć bez problemu.
- Zrób to.
- Nie założyłem jebanej gumki..
- Nie obchodzi mnie to… policzyłam dni… Potrzebuję cię… - jęczałam. Moje mięśnie zaczęły coraz mocniej naprężać się wokół przyrodzenia, które spełniało mnie z każdym milimetrem posunięcia. Mogłam pójść o zakład, że w tamtym momencie miałam źrenice szersze od tych, należących do narkomana po kolejnej igle, wbitej prosto w żyłę. Nie rejestrowałam wysokości dźwięków, jakie wydostawały się z moich ust. Nie kontrolowałam moich paznokci, które z rozkoszy wbiły się w jego skórę pleców i przejechały wzdłuż ich długości. Mostek uniósł się, głowa mocniej przyległa do poduszki, a mięśnie zachowywały się tak, jakby dostały naprawdę silnego, długotrwałego skurczu. Kolejne pchnięcie wywołało jeszcze jeden mój krzyk, który na dobre rozpalił jego emocje.
- Kurwa, Ann.. – przeklął, czując kolejne szarpnięcie moich palców na jego plecach. Jego spełnienie rozlało się po mnie, ręka wbiła się w mój pośladek, podtrzymując najprzyjemniejszą pozycję. Orgazm, jaki przeżyliśmy zaraz po sobie należał do tych, których tak szybko nie zapomnimy oboje, z pewnością.
            Wciąż ciężko oddychaliśmy. Kropla potu z jego czoła spadła na mój wilgotny dekolt. Odrobinę zniżył się, zwalniając z pracy kilka swoich mięśni. Moja kobiecość pulsowała, sprawiając że nie mogłam powstrzymać kolejnych jęków, mimo osiągniętego już apogeum. Opadł na pościel obok mnie, uspokajając kolejne wdechy i wydechy. Po kilku minutach sięgnął po leżącą na ziemi, swoją białą koszulkę i przykrył nią moje ciało. Doskonale wiedział, że często wstydziłam się swojego nagiego ciała, nawet jeśli byłam tylko w jego obecności. Zrobił to dla mojego komfortu i dobrego samopoczucia, nie dając się ponieść samolubnemu, męskiemu cieszeniu oka.
- Więc.. – zaczął, odwracając głowę w moją stronę i uśmiechając się szeroko.
- Więc co? – spytałam, odrobinę jeszcze dysząc.
- Wprowadzisz się do mnie, Annie? – spytał. Jego ciało spokojniej już unosiło się w rytm nabierania i wydychania powietrza przez nieskażone nałogiem płuca. Błękitne oczy napotkały moje i wpatrywały się w nie tak czule, że nie miałam prawa nie uśmiechnąć się.
- A gdzie ja zmieszczę moje czterokołowe cudeńka? – spytałam, na co on poszerzył swój uśmiech.
- Znajdzie się miejsce, o to się nie martw.
- Okej, to w takim razie gdzie schowam moje buty? – drążyłam, wyobrażając sobie moją pełną szafę w przedpokoju. Zaśmiał się cicho, odsłaniając całkowicie swoje idealne zęby. Zakasłał znacząco, co oznaczać mogło jedno – przypomniał sobie, jak dużo miejsca zajmują wszystkie należące do niego. – Nie chcę ci robić bałaganu w twoich dziesiątkach par białych butów… - dodałam z błyskiem w oku.
- Chodź, pokarzę ci coś. – mruknął, po czym podniósł się i ubrał dolną część garderoby. Uniosłam brew, zdziwiona jego nagłą reakcją. Podał mi rękę, bym się mogła podciągnąć do pozycji siedzącej. Stęknęłam głośno, bo równało się to z napięciem kolejnych mięśni. Moje podbrzusze dało o sobie znać. – No chodź. – dodał, a ja powoli opadłam na poduszki. Rumieńce znów wskoczyły na moją twarz.
- Nie mogę. – powiedziałam, zakładając na siebie jego koszulkę, gdy zmusiłam się do pozycji półleżącej.
- Dlaczego? – Wywróciłam oczami.
- Nie mogę ruszać nogami, Niall.. – starałam się nie zaczerwienić jeszcze mocniej.
- Aż tak? – zaśmiał się. Westchnęłam, a on podszedł do mnie z drugiej strony łóżka. Usiadł na jego brzegu tyłem do mnie i kazał mi podnieść korpus do pionu, co i tak było dla mnie wyzwaniem. Chwycił w dłonie moje nogi, a poszczególne mięśnie w dole brzucha mocniej zawirowały. Jęknęłam, niczym kilka minut wcześniej, a on owinął je sobie wokół bioder. Zarzuciłam ręce na jego szyję i poczułam, jak wsuwa dłonie pod moje pośladki. Szybkim, gwałtownym ruchem podniósł nas z łóżka, a ja znów jęknęłam czując pulsujące, czułe miejsce. – Wow, jestem aż taki dobry? – zaśmiał się, a ja lekko uderzyłam go dłonią w głowę.
            Niósł moje obolałe ciało przez kilka chwil, aż dotarliśmy przed sporą półkę z butami. Usadził nas przed nią na wykładzinie i zaczął od dolnej półki, przekładać kolejne pary butów na lewą stronę. W ten sposób sprawił, że prawa strona stawała się pusta, a lewa pełna była krzywo poustawianych na sobie trampek i innych butów, raczej sportowych.
- W porządku. – mruknęłam, obserwując jego poczynania. Serce mocniej mi zabiło na dźwięk tych słów, które sama wypowiedziałam.
- Co w porządku? – spytał, jakby upewniając się czego to dotyczyło. Spojrzał na mnie i znów przeszył mnie swoim pełnym miłości wzrokiem.
- Skoro już mam nawet miejsce na buty, chyba mogłabym się do ciebie wprowadzić. – odparłam. Po chwili jednak zaczęłam zastanawiać się, czy dobrze zrobiłam – moje ciało znów leżało, a on górował nade mną i obcałowywał moje wargi z nieopisanego szczęścia, jakie zapewniłam nam obojgu.