*13 days to go*
Słodki zapach czekolady
rozbudzał moje zmysły. Dwa parujące kubki potraktowałam sporą
ilością różowych i białych pianek oraz candy canes, posypując
dodatkowo czekoladowymi wiórkami.
- Przysięgam, jeśli się
zaraz potknę i to wyleję... - zaczęłam, modląc się o odrobinę
bardziej precyzyjne ruchy tym razem. Usłyszałam z salonu jego
chichot i nabrałam do płuc ostatni głębszy wdech, zanim zabrałam
obydwa spore naczynia i zaczęłam wędrówkę z kuchni.
Balansowałam napojami
jak mogłam, nie chciałam żeby ani kropla pysznego napoju dostała
się poza kubek. Nie wiedziałam gdzie patrzeć - pod nogi? Na gorące
czekolady?
- Jesus, woman... -
powiedział w swoim
charakterystycznym akcencie na widok płynnego afrodyzjaku, który
jeśli smakował choć w połowie tak jak wyglądał, miałam
murowany uśmiech na twarzy przez kolejny tydzień.
-
I know, right? -
pokiwałam ochoczo głową, podekscytowana na to co zrobiłam. Cicho
wiwatowałam, gdy kubki bezpiecznie wylądowały na stoliku przy
kanapie. - Teraz potrzebujemy tylko świąteczny film, swetry z
reniferami i koc. - Zabawnie poruszyłam brwiami, chcąc namówić go
na dłuższe spędzenie ze mną wieczoru. Wstępnie zakładał, że
wyjdzie z którymś ze znajomych na piwo i absolutnie nie miałam
nic przeciwko - poza tym, że miałam ogromną ochotę na coś
pysznego, ciepłego i pełnego komfortu.
-
Oh, Annie.. - westchnął, zastanawiając się przez chwilę.
Podniósł się z kanapy i przelotnie pocałował mnie w czoło,
zanim zniknął w korytarzu prowadzącym do sypialni.
Myślałam,
że przegrałam. Pogodziłam się z tym, że sama obejrzę "Elfa",
będę potrzebowała drugą warstwę ubrań i zapas herbaty gotowy do
zaparzenia. Utwierdzałam się w tym przekonaniu, gdy słyszałam
otwieranie szafy w garderobie. Ubierał się do wyjścia, na bank.
Jednak
to, co po chwili zobaczyłam, przerosło moje oczekiwania. Na
ramieniu powiesił sobie mój najcieplejszy koc, w ręku ściskał
czerwony sweter z misiem polarnym. Nie miał na sobie jeansów, ale
wciąż bawełniane dresy. Pisał coś zawzięcie w telefonie z
normalnym, nie skrywającym nic wyrazem twarzy.
-
Co robisz? - spytałam niepewnie.
-
Piszę Sean'owi, że napijemy się kiedy indziej, chyba że chce ze
mną i z moją dziewczyną pić czekoladę, przytulać się i oglądać
Willa Ferrella w roli przerośniętego elfa. - mrugnął do mnie
zalotnie. Rzucił mi mój ulubiony sweterek i usiadł obok, sięgając
po swój kubek pełen słodkiej pychotki. Gdy upił łyk, jęknął z
takiego zadowolenia, że nie mogłam nie pocałować go w policzek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz