Cześć!
Ja już jestem po porannym biegu, a Ty? :)
Wakacje lecą stanowczo za szybko. Uświadomiłam to sobie dopiero wczoraj, niestety. Mania musi wziąć się w garść i zrobić to i owo.
Ten rozdział powstał którejś nocy, gdy tak bardzo cisnął mi się na klawiaturę, że chyba wykałaczkami podtrzymywałam swoje powieki, żeby nie opadały ze zmęczenia!
Mam nadzieję, że wciąż będziecie ze mną. Naprawdę zależy mi na tym, bym mogła z kimś dzielić życie Niannie.
1. Na
asku pojawiają się naprawdę cudowne słowa i pytania, dajecie mi bardzo do myślenia i inspirujecie do kolejnych shotów!
2. Na moim
twitterze od czasu do czasu pojawiają się #NiannieUpdates. Jeśli jest Ci mało o to, co widzisz na blogu -
stay tuned!
3. Nowy zwiastun znajdziecie
TUTAJ!
enjoy :)
Szelest
kluczy był jedynym donośniejszym dźwiękiem, jaki dało się słyszeć na korytarzu.
Wsparta ramieniem na framudze drzwi cierpliwie czekałam, aż otworzy obydwa
zamki. Przeniosłam ciężar ciała z jednej nogi na drugą, lądując tym samym głową
na jego barku. Wciąż pachniał swoimi perfumami, którymi potraktował swoją szyję
kilka godzin temu przed wyjściem. Przywiodło to automatycznie na myśl ciasne,
ciemne spodnie z dziurami na kolanach, które dziś ubrał razem z białym
t-shirtem z dekoltem w serek i całkowicie czarną bejsbolówką. Nie mogłam nie
zwrócić uwagi na to, jak dobrze wyglądał. Nogi miękły mi za każdym razem, gdy
posyłał mi swój uwodzicielski uśmiech lub puszczał oko. Włosy miał już lekko
zmierzwione, dlatego nie zrobiła mu różnicy moja dłoń wśród jego jasnych
kosmyków. Przeczesałam je palcami i głęboko westchnęłam, podziwiając jak głupia
urodę mojego idealnego mężczyzny.
Otworzył
drzwi i objął moją talię wpuszczając mnie do środka. Weszliśmy do domu a w
momencie gdy oddaliłam się od niego o kilka kroków, poczułam jak jego palce
ciągną za materiał mojej ramoneski i nie pozwalają mi brnąć dalej. Przyciągnął
mnie do siebie i przytulił od tyłu, zanurzając głowę z boku mojej szyi. Cichy
pomruk wydostał się z moich ust kiedy ciepłe dłonie zetknęły się z brzuchem,
odsłoniętym dzięki czarnemu koronkowemu crop topowi.
- Twój wzrok mnie dzisiaj
zabijał. – mruknął, zagryzając fragment mojego ucha. Na mojej twarzy pojawił
się półuśmiech.
- Mój wzrok? – spytałam i
odchyliłam się odrobinę, by móc na niego spojrzeć. Powieki były lekko
przymrużone jak w momencie, gdy jest niesamowicie zrelaksowany i przyjemność
sprawia mu to, co się wokół niego dzieje.
- Wyglądało to, jakbyś miała
zaraz zerwać ze mnie ubrania. – zachichotał dość gardłowym tonem, co wywołało
moje ciche syknięcie.
- Och, Niall. – teatralnie
jęknęłam. – Dlaczego wszędzie z mojej strony doszukujesz się podtekstu tam,
gdzie go nie ma? – uniosłam niewinnie brew. Bawiłam się z nim a to pozwalało mi
na dłuższe cieszenie się z coraz bardziej hardego ale seksownego wyrazu twarzy.
- Nie ma, powiadasz? – powtórzył
za mną, więc pokiwałam jedynie głową i zagryzłam wargę. Błękitne tęczówki
powędrowały na moje usta i obserwowały je raz po raz, co chwila jedynie unosząc
się na wysokość moich oczu lub wręcz przeciwnie – pożerając górną część mojego ubrania.
Odwróciłam
się do niego przodem i zarzuciłam ręce na jego kark, wplątując palce pomiędzy
pojedyncze kosmyki włosów. Chwycił mnie w biodrach i zaczął śmiać się w
momencie, gdy nie byłam w stanie się powstrzymać i po raz kolejny dziś
zlustrowałam go wzrokiem.
- Oj zamknij się. – odparłam,
przyciągając go bliżej siebie i w końcu całując jego ciepłe usta. Zrobiłam w
końcu to, czego pragnęłam najbardziej. Wiedziałam, że ten oto przystojniak
należy do mnie, dotyka mojego ciała, śmieje się z moich reakcji. Cóż więcej
potrzeba do stanu niesamowitego zadowolenia, wręcz ekstazy?
Gdy
w równym tempie odwzajemnialiśmy pieszczotę, jego dłonie powędrowały w
delikatne miejsce pod moimi żebrami i znienacka zaczęły łaskotać moje boki. Nie
chciałam przerywać chwili, której tak bardzo pragnęłam, więc raz po raz
kręciłam się w miejscu. Zaczęłam robić drobniejsze kroczki, aż w końcu cofałam
się w głąb salonu i z trudem powstrzymywałam gromki śmiech. Błądził tymi
cholernymi opuszkami palców po nagiej skórze i choćbym bardzo się starała, nie
mogłam nie odrywać od się od niego i prosić, by przestał. Chichotałam jak
dziecko aż w końcu chicho krzyknęłam, gdy nagle poczułam za sobą przeszkodę.
Oparłam się o miękkie plecy kanapy i próbowałam z całych sił odciągnąć jego
ręce lub pogłębić pocałunek na tyle, by go rozproszyć. Niestety nieskutecznie.
- Wystarczy… - udało mi się
wydyszeć między nabieraniem haustów powietrza. – Niall, błagam…
- O co mnie błagasz? – śmiał się,
cały zadowolony. Czułam na ustach jego uśmiech i była to najpiękniejsza rzecz
świata pomimo, że tak bardzo mnie torturował.
- Możesz mi robić wszystko tylko
błagam, przestań łaskotać! – „wyśmiałam” zdanie, a jego ręce po chwili wahania
zsunęły się na moje pośladki. Usta oderwał od moich z cichym mlaśnięciem i wpił
je w skórę mojej szyi.
- Wszystko, tak? – zamruczał.
Moją odpowiedzią mógł być jedynie jęk poddania się jego czynom, bo przyjemne
mrowienie w niektórych miejscach nie pozwalało mi na ani odrobinę asertywności.
Skóra pod uchem zaczęła przyjemnie piec, gdy ją zagryzał i ssał. Musiałam objąć
jego tył głowy i mocniej oprzeć się na kanapie, by nie stracić w pewnym sensie
świadomości. Jego ciepło wcale nie pomagało zmysłom, które nie wiedziały gdzie
i jak się podziać.
- Kocham doprowadzać cię do
takiego stanu.. – wręcz warknął, gdy owiewał swoim oddechem zaczerwienione
miejsce – swoje „dzieło” – i z dumą przejechał po nim językiem. Pewniej chwycił
moją pupę i posadził mnie na brzegu kanapy, ułatwiając sobie tym samym dostęp do
mojego rozpływającego się ciała. Wsunął dłonie pod różową pudrową spódniczkę,
którą miałam na sobie i gwałtownym ruchem zsunął spod niej czarne majtki.
Zadziwił mnie po raz kolejny swoją siłą i sprytem, ale pozostawiłam to bez
zbędnego komentarza. Wystarczyło mi samo uczucie na widok jego, panującego
całkowicie nade mną i robiącego wszystko, bym była zależna od niego jeszcze
bardziej.
- Jesteś niemożliwy. – zaśmiałam
się ostatkami sił, gdy uklęknął na zdrowym kolanie i rozsunął moje uda, powoli
i delikatnie całując pojedyncze fragmenty skóry. Robiłam mu bałagan na głowie,
podczas gdy jego usta robiły ze mnie marmoladę. Jęknął w odpowiedzi na mój
pisk, gdy przygryzł zębami fragment ciała najbliżej mojego niepojętego ciepła.
Niemalże wpijałam palce w jego włosy, zaciskałam je w piąstki i delikatnie
ciągnęłam, by odnaleźć właściwe ujście kłębiących się we mnie emocji i energii.
Objął prawą ręką moje biodro, bym mu się nie zsunęła na drugą stronę czarnego
siedziska. W końcu przeciągle pocałował moją kobiecość, a ja już czułam się jak
w niebie. Moje mięśnie prosiły się o ciągłe skurcze i rozkurcze, lecz bałam się
o niekontrolowane odruchy moich nóg; nie chciałam go zgnieść, choć i tak pewnie
nie miałabym tyle siły. Wędrujące po mnie usta tak bardzo rozpraszały moją
świadomość, że nawet nie rozglądałam się wokół siebie. Nie byłam w stanie
dobrze zapamiętać ani wczuć się w jego poszczególne czynności, ale na pewno w
pamięci zostanie ilość iskierek, które przetoczyły się przez mój cały organizm.
Z
dumą kończył swoje dzieło, nasłuchując moich gwałtownych oddechów. Świadomość
powróciła do moich oczu a widok, jaki zastałam między swoimi nogami wywołał mój
niekontrolowany jęk. Najpiękniejszy i najseksowniejszy mężczyzna jakiego mogłam
mieć klęczał przede mną, sprawiając mi błogą przyjemność i wyglądając jak bóg.
Czegóż więcej chcieć?
Moje
ogromne zadowolenie zostało przerwane przez huk, który potoczył się z ogrodu.
Siedziałam przodem do wyjścia na taras, więc skoncentrowałam się na
rzeczywistości i wytężyłam wzrok, próbując cokolwiek dojrzeć. Pojedyncze
światełko jarzyło się wśród ciemności z powierzchni drewnianego podestu. Po
chwili jednak uniosło się do góry i zgasło. Obramowanie „świecidełka” odbijało
księżycową poświatę i w tamtym momencie skojarzyłam, że to nic innego jak
telefon. Serce mi przyspieszyło a blondyn zrozumiał to błędnie jako potrzebę
kolejnej fali przyjemności, więc nie przestawał traktować mnie swoimi ustami.
- Niall… - zaczęłam, nie mogąc za
bardzo ubrać tego w słowa. Byłam w zbyt dużym szoku, by cokolwiek z siebie
wydusić. On jedynie jęknął gardłowo i
mocniej do mnie przywarł, co nie pomagało mi w koncentracji.
Chwila
minęła bym dostrzegła, że telefon trzymany był przez średniego wzrostu
dziewczynę z długimi włosami i wybałuszonymi na nas oczami.
- Niall, przestań. – powiedziałam
stanowczym, ale drżącym głosem. Spojrzał na mnie i ściągnął brwi nie
rozumiejąc, o co chodzi.
- Coś źle robię, kochanie? –
spytał i delikatnie pomasował moją nogę. Nie wiedziałam gdzie mam patrzeć –
przez okno i czekać aż dziewczyna się zorientuje, że została zdemaskowana, czy
może na niego i próbować jak najspokojniej wyjaśnić, co się dzieje.
- Wstań, proszę… - błagalny ton
sprawił, że niemalże natychmiast się podniósł, wciąż przytrzymując mój tył.
Niepotrzebnie, bo już po sekundzie zsunęłam się z kanapy i stałam obok niego
poprawiając spódnicę, która nieznacznie podsunęła się w górę.
- Co się stało? Ann, jeśli…
- Czy to możliwe, że do ogrodu
weszła twoja fanka? – spytałam z ewidentną paniką w głosie. Spojrzał na mnie
poważnie i wyglądał na złego, że taka sytuacja mogłaby mieć miejsce. Ściągnął
brwi i przez chwilę myślałam, że posądzi mnie o gadanie bzdur. Wiele razy bałam
się, że za bardzo poniesie mnie przez fakt ciągłego kontaktu z fanami, ale
istniały pewne granice. Zerknęłam znów w stronę tarasu, na którym ewidentnie
dziewczyna nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. On podążył za moim wzrokiem i
był w równie wielkim szoku.
- Och, kurwa. – złapał się za
głowę i zamknął na chwilę oczy, jakby przetwarzał całą zaistniałą sytuację. –
Cholera. – powtarzał. Dziewczyna niepewnie uniosła rękę i jakby zawstydzona,
lekko pomachała. Nie wiedziałam, jak reagować. Śmiać się? Płakać? Krzyczeć ze
złości? No bo jak tu się zachować zważywszy na fakt, że… Ugh!
W
końcu Niall otrząsnął się ze swojego nieruchomego stanu i powoli przesuwał się
w stronę dużego okna. Otworzył je a ja nawet nie zwróciłam uwagi na wieczorny
chłód, który dostał się do środka. Byłam za bardzo rozgrzana i roztrzęsiona.
Nie codziennie ma miejsce coś takiego, nigdy aż tak nikt nie ingerował w naszą
prywatność.
- Uhm, cześć. – usłyszeliśmy.
Oboje na siebie spojrzeliśmy w niewiedzy, co robić. Nie odzywaliśmy się ani
słowem aż do momentu, gdy cisza wręcz przeszkadzała. Lekko zacisnął jedną dłoń
w pięść i wiedziałam, że jest zdenerwowany. Musiał wziąć kilka oddechów, żeby w
żaden sposób nie wybuchnąć.
- Długo tu jesteś? – pierwszy się
odezwał. Dziewczyna zbladła i wpatrywała się w niego, jakby był duchem. Jej
klatka piersiowa bardzo szybko się unosiła i opadała, zaczęłam obawiać się, że
dodatkowo będziemy musieli zapewnić jej opiekę medyczną. Nie jest to wymarzony
sposób na spędzenie wieczoru po przyjemnej kolacji – przykładanie zimnego
kompresu fance, która zemdlała na widok swojego idola w intymnej sytuacji z
jego dziewczyną. Swoją drogą, bolesne przeżycie.
- Jakieś… cztery g-godziny… -
wyjąkała, nie odrywając od niego wzroku. Była całkowicie blada, ale bardziej
przejmowałam się faktem, że stała w naszym ogrodzie. Za naszym oknem. Równie
dobrze mogła być tu innego dnia, lub włamać się..
- Może i będę niemiły, ale…
cholera, są jakieś granice prywatności… - zaczął, ale urwał. Odwrócił się znów
do mnie w nadziei, że uzyska moje wsparcie. Jego policzki odrobinę
poczerwieniały ze złości. Musiał zmierzwić swoje włosy w frustracji. Normalnie
uśmiechnęłabym się na widok takiego gestu, ale nie teraz kiedy wiem co go
doprowadziło do szału.
- Myślę, że powinnaś wyjść. –
powiedziałam, siląc się na miły ton. Wyszło jak wyszło, jej twarz wyrażała
oburzenie i wszystko inne, co negatywne. Próbowałam, ale jak tu inaczej
zabrzmieć w takiej sytuacji?
- Tak, to na pewno. – Szybko
dodał. Na chwilę przykrył twarz dłońmi i intensywnie myślał. - Ale zanim to
zrobisz, daj mi swój telefon na moment. – przytaknął, a ona automatycznie
oddała idolowi swoją własność. Może i to była ingerencja w własność prywatną,
ale czy przypadkiem nasza przestrzeń osobista nie została bardziej naruszona? Czerwień
na jego policzkach się jedynie wzmacniała, gdy przesuwał palcem po ekranie jej
urządzenia – zakładałam, że sprawdzał ilość zrobionych zdjęć. Dobrych pięć
minut minęło, zanim wręczył jej go z powrotem. Założyła nerwowo kosmyk włosów
za ucho i przystała na zapraszający gest do środka, jaki wykonał Niall. Weszła
do domu i momentalnie poczułam się nieswojo. Osoba całkowicie nam nieznana,
która najpewniej miała bzika na punkcie wszystkiego co mogłaby teraz dotknąć..
ba, nawet potraktowana dodatkową atrakcją: osobiście zaproszona przez Horana do
domu.
Zamknął
za nią taras i zaczął prowadzić w stronę zwyczajnych drzwi wyjściowych.
Podążałam za nimi wzrokiem, powoli wlokłam nogami wciąż nie mogąc do końca
uwierzyć w to, co się działo. Gdy wymijali kanapę, zmuszony był podnieść
czarny, zwinięty w kłębek materiał moich fig i szybkim ruchem schować je do
swojej tylnej kieszeni spodni. Pewna byłam, że to zauważyła. Wiedziałam, że
również jestem czerwona – ze wstydu i złości. Ale widziała już wystarczająco
dużo, mniej komfortowo już nie byłam w stanie się poczuć.
- Przyszłaś sama? – spytałam,
idąc za nimi. Chwilę się zastanawiała, odpowiedzieć czy nie, ale w końcu
przytaknęła i spojrzała z powrotem na Nialla. Oczywiście, że czułam się
poirytowana. Tak, jakby pytała o zgodę na odpowiedź na moje pytanie właśnie
jego. Nie liczyła się ze mną, z moją obecnością prawie w ogóle. Może należała
do tych, które nie tolerują naszego związku?
- Doceniam oddanie moich fanów,
ale to była przesada. – mruknął, chwytając za klamkę. - Przekaż innym, że jeśli
spróbują to powtórzyć, nie skończy się odprowadzeniem do drzwi przeze mnie, a
policjanta. Zrozumiano? – spytał, a ona gwałtownie pokiwała głową. Jak potulna
uczennica. Dobra, może jestem wredna, ale kto by nie był na moim miejscu?
Cieszę się razem z Niallem jego szczęściem i dumą z fanów, ale tym razem miałam
dość. Gdzieś w głowie jednak snuła mi się myśl, że gdybym coś takiego burknęła
na głos, skończyłoby się to jeszcze gorzej dla mojego dobrego imienia w
środowisku, w którym wiadomości rozchodzą się o wiele szybciej niż ciepłe
bułki.
- Pewnie już za późno na zdjęcie?
– dopytała, a ja jedynie uniosłam brwi w oczekiwaniu na jego reakcję. Uznałam
to za pytanie nieco poniżej pasa, ale nie wtrąciłam ani słowa. Skrzyżowałam
ręce na piersi i czekałam na to, co jeszcze się stanie. Może zapyta o pamiątkę
z wycieczki?
- Zrobiłaś wystarczająco dużo,
nie sądzisz? I tak nie wiem, czy za pół godziny nie dostanę miliona tweetów,
telefonów… - zaczął drapać się po karku jako pewien sposób rozluźnienia.
Widziałam jak też walczy sam ze sobą, na jak bardzo złego ma wyglądać. Bardzo
dawno go takiego nie widziałam.
- Okej, okej. Rozumiem.
Przepraszam. – wyjąkała. Westchnęła cicho i powoli przestąpiła z nogi na nogę.
Jej oczy ewidentnie powędrowały na jego spięte ciało. Poczułam się odrobinę
zazdrosna zwłaszcza, że przygryzła wargę i stłumiła krzyk na widok niemałego
wybrzuszenia w jego spodniach. Poczułam potrzebę interwencji.
- Daleko masz do domu, czy
zadzwonić po taksówkę? – siliłam się na naprawdę uprzejmy ton. Podeszłam bliżej
nich i stanęłam mniej więcej na równi z blondynem.
- Poradzę sobie. Świetnie
zaśpiewałeś w czwartek, Niall. – powiedziała bezpośrednio do niego, a jej
policzki nabrały różowawej barwy. Słabo się uśmiechnął i krótko podziękował. Żył
zawsze domeną, że bez względu na okoliczności warto podziękować za dobre słowo
na temat swojej pracy. Był zbyt wdzięczny losowi, żeby tego nie robić.
Rozumiałam go i nie miałam mu za złe, że to zrobił.
- Okej... – zaczęłam powoli. - Myślę,
że oboje bylibyśmy wdzięczni, gdybyś nie polecała Twojego sposobu innym fanom…
mam rację? – pod koniec przeniosłam wzrok z niej na idola, który wciąż nie mógł
pozbyć się swojego uczucia dyskomfortu. Podejrzewałam, że cieszył się z mojej
interakcji. Miał we mnie oparcie, choć sama też go potrzebowałam.
- Tak, absolutnie. To nie byłoby
miłe na dłuższą metę. Dobrej nocy. – pożegnał ją i szybko wypuścił z domu, nie
przedłużając ani o sekundę.
Staliśmy
tak w korytarzu jeszcze przez chwilę, zanim każde z nas cicho mruknęło pod
nosem jakieś nieprzyjemne dla ucha słowo. Zaczął kręcić głową i parsknął
śmiechem, który raczej nie należał do najszczerszych i najszczęśliwszych.
- This is fucking ridiculous. – wyśmiał głośno. Westchnęłam tylko,
nie czując potrzeby dodania czegokolwiek innego. Miał absolutną rację, to było
po prostu śmieszne.
Upewniłam się, że niczego ani
nikogo nie ma w ogrodzie i zamknęłam za sobą drzwi tarasowe. Zapisałam sobie w
pamięci, żeby poszukać w internecie producenta rolet antywłamaniowych. Do tej
pory uznawaliśmy to za niepotrzebną rzecz, no bo kto nam może się gapić w okna,
skoro nie ma nikogo tak blisko? Alarm również mieliśmy, więc po prostu nie
zastanawialiśmy się nad innymi środkami bezpieczeństwa. Szkoda tylko, że ten
„środek bezpieczeństwa” musiał być użyty przeciwko wiernym fanom Nialla.
Dziewczyny, same na to
zapracowałyście.
- Wiem, że coś byś powiedziała. –
powiedział, gdy zbliżałam się powoli do korytarza prowadzącego do sypialni. –
Dawaj, i tak mnie już dzisiaj nic bardziej nie zirytuje. – Westchnęłam.
- Co mam powiedzieć? – straciłam
energię na mówienie czegokolwiek. Dużo emocji siedziało we mnie, ale po prostu
zapał do bycia złą czy niezadowoloną zniknął z bezsilności. – Może właśnie ktoś
ogląda na twitterze zdjęcie, na którym masz głowę między moimi nogami.
Prawdopodobnie wtedy niespełnione seksualnie nastolatki zaczną sobie wyobrażać,
co by było gdyby były na moim miejscu. Może w ogóle wszyscy jeszcze mniej mnie
będą lubić, bo to ja mogę być sam na sam z tobą, a nie kto inny.. – powoli
mówiłam, aż zapaliłam światło w pokoju. Podeszłam do szafy i otworzyłam ją, w
poszukiwaniu wygodnej koszulki do spania. Kątem oka widziałam, jak opiera się
ramieniem o framugę drzwi. Wyglądał bardzo nonszalancko i seksownie, ale
również na granicy nerwów. Rozpoznałam to po pustym wzroku utkwionym w podłogę.
Całe szczęście, podniósł za chwilę oczy na mnie.
- Zadzwonię do Paula i Basila,
niech ktoś zrobi nam obstawę chociaż na noc i jutro. – powiedział bardzo
monotonnym głosem. Wyciągnął z przedniej kieszeni jeansów telefon i zauważając
brak reakcji z mojej strony, przyłożył go do ucha. – Paul? Cześć, przepraszam
za porę… słuchaj, mamy z Ann mały problem.. – zaczął. Nie mogłam się
powstrzymać i parsknęłam śmiechem.
- Mały? – spytałam odwracając się do niego. Wzruszył ramionami,
zaczął do mnie podchodzić. Nie przestawał rozmawiać, jedynie na chwilę urywał w
poszukiwaniu odpowiednich słów bądź opanowania się przed jakimś siarczystym
przeklęciem.
Zajęło mu to chwilę, zanim
schował z powrotem białego iPhone’a i objął mnie od tyłu. Wciąż pachniał tak
samo dobrze, jak minuty temu. Objął ciasno mój brzuch i oparł brodę na moim
ramieniu.
- Ktoś ma przyjechać i pilnować
okolicy, też nie był zadowolony. Basil pojawi się jutro. – mruknął.
Przytaknęłam jedynie głową i zamknęłam rozsuwaną szafę, ściskając białą
koszulkę w ręce. – Jeśli nie byłbym Niallem Horanem, nie miałoby to miejsca. –
mruknął. Spojrzałam na niego w odbiciu lustrzanym, które było przede mną.
Patrzył na mnie przez zwierciadło i obserwował moją twarz.
- Ale nim jesteś, a ja się w nim
zakochałam. Koniec dyskusji, cisza na morzu. Może jutro zostaniesz zmieszany z
błotem przez The Sun. – odparłam równie cicho, unosząc jeden z kącików ust.
Byłam zła, owszem. Ale nie mogłam mu pozwolić na obwinianie się. Nie zamówił
fanki do ogrodu specjalnie, nie?
Chwilę
patrzył na mnie, zanim podejrzanie wesoło się uśmiechnął. Uniosłam brew w oczekiwaniu
na wyjaśnienie. Podniósł swój podbródek z mojego barku i cicho mruczał do ucha,
utrzymując ze mną kontakt wzrokowy przez duże lustro.
- A teraz wyobraź sobie.
Ochroniarze specjalnie przyjeżdżają pod nasz dom, żebyśmy w spokoju mogli
robić.. różne rzeczy. – oczy mu się zaświeciły jak małemu dziecku podczas
świątecznego poranka. Szybkim ruchem odwrócił mnie do siebie i popchnął
delikatnie na drzwi szafy. Zaśmiałam się cicho z jego uporu i potrzeby
rozproszenia, rozrzedzenia nieprzyjemnej atmosfery i zastąpienia jej czymś
zupełnie innym.
- Kurczaki, jak z jakiegoś filmu.
– położyłam mu ręce na ramionach. - Pilnują cię faceci w czarnych strojach i
samochodach tylko po to, żebyś mógł zrobić coś nieprzyzwoitego ze swoją
dziewczyną. – Dokończyłam. Niall zaśmiał się cicho i przysunął się do mnie tak,
że nasze biodra się stykały. Napierała na mnie jego miednica i nie tylko.
Uśmiechnęłam się rozbawiona jego zachowaniem i tym, jak łatwo go można czymś
zająć, uznać coś za dobrą okoliczność i poczuć się nieco inaczej.
- Brzmi nieźle. I przynajmniej
mamy pewność, że nikt nie będzie podkradał mojej techniki. – odpowiedział. Nie
mogłam się nie zaśmiać na głos. Jednocześnie bawiły mnie jego słowa jak i
odrobinę ekscytowały.
- Jakiej techniki? – spytałam z
udawanym zaciekawieniem. Uśmiechnął się jak zwierzak. Zaczął całować moją skórę
tuż pod uchem i delikatnie, na pokaz dyszeć.
- Jak obchodzić się z małymi
blondynkami. – niemalże warknął, a jego biodra wykonały znaczące pchnięcie w
moją stronę.