Manny

sobota, 2 sierpnia 2014

#24

Cześć!
Ja już jestem po porannym biegu, a Ty? :)

Wakacje lecą stanowczo za szybko. Uświadomiłam to sobie dopiero wczoraj, niestety. Mania musi wziąć się w garść i zrobić to i owo.

Ten rozdział powstał którejś nocy, gdy tak bardzo cisnął mi się na klawiaturę, że chyba wykałaczkami podtrzymywałam swoje powieki, żeby nie opadały ze zmęczenia!

Mam nadzieję, że wciąż będziecie ze mną. Naprawdę zależy mi na tym, bym mogła z kimś dzielić życie Niannie.

1. Na asku pojawiają się naprawdę cudowne słowa i pytania, dajecie mi bardzo do myślenia i inspirujecie do kolejnych shotów!
2. Na moim twitterze od czasu do czasu pojawiają się #NiannieUpdates. Jeśli jest Ci mało o to, co widzisz na blogu - stay tuned!
3. Nowy zwiastun znajdziecie TUTAJ!

enjoy :)





            Szelest kluczy był jedynym donośniejszym dźwiękiem, jaki dało się słyszeć na korytarzu. Wsparta ramieniem na framudze drzwi cierpliwie czekałam, aż otworzy obydwa zamki. Przeniosłam ciężar ciała z jednej nogi na drugą, lądując tym samym głową na jego barku. Wciąż pachniał swoimi perfumami, którymi potraktował swoją szyję kilka godzin temu przed wyjściem. Przywiodło to automatycznie na myśl ciasne, ciemne spodnie z dziurami na kolanach, które dziś ubrał razem z białym t-shirtem z dekoltem w serek i całkowicie czarną bejsbolówką. Nie mogłam nie zwrócić uwagi na to, jak dobrze wyglądał. Nogi miękły mi za każdym razem, gdy posyłał mi swój uwodzicielski uśmiech lub puszczał oko. Włosy miał już lekko zmierzwione, dlatego nie zrobiła mu różnicy moja dłoń wśród jego jasnych kosmyków. Przeczesałam je palcami i głęboko westchnęłam, podziwiając jak głupia urodę mojego idealnego mężczyzny.
            Otworzył drzwi i objął moją talię wpuszczając mnie do środka. Weszliśmy do domu a w momencie gdy oddaliłam się od niego o kilka kroków, poczułam jak jego palce ciągną za materiał mojej ramoneski i nie pozwalają mi brnąć dalej. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił od tyłu, zanurzając głowę z boku mojej szyi. Cichy pomruk wydostał się z moich ust kiedy ciepłe dłonie zetknęły się z brzuchem, odsłoniętym dzięki czarnemu koronkowemu crop topowi.
- Twój wzrok mnie dzisiaj zabijał. – mruknął, zagryzając fragment mojego ucha. Na mojej twarzy pojawił się półuśmiech.
- Mój wzrok? – spytałam i odchyliłam się odrobinę, by móc na niego spojrzeć. Powieki były lekko przymrużone jak w momencie, gdy jest niesamowicie zrelaksowany i przyjemność sprawia mu to, co się wokół niego dzieje.
- Wyglądało to, jakbyś miała zaraz zerwać ze mnie ubrania. – zachichotał dość gardłowym tonem, co wywołało moje ciche syknięcie.
- Och, Niall. – teatralnie jęknęłam. – Dlaczego wszędzie z mojej strony doszukujesz się podtekstu tam, gdzie go nie ma? – uniosłam niewinnie brew. Bawiłam się z nim a to pozwalało mi na dłuższe cieszenie się z coraz bardziej hardego ale seksownego wyrazu twarzy.
- Nie ma, powiadasz? – powtórzył za mną, więc pokiwałam jedynie głową i zagryzłam wargę. Błękitne tęczówki powędrowały na moje usta i obserwowały je raz po raz, co chwila jedynie unosząc się na wysokość moich oczu lub wręcz przeciwnie – pożerając górną część mojego ubrania.
            Odwróciłam się do niego przodem i zarzuciłam ręce na jego kark, wplątując palce pomiędzy pojedyncze kosmyki włosów. Chwycił mnie w biodrach i zaczął śmiać się w momencie, gdy nie byłam w stanie się powstrzymać i po raz kolejny dziś zlustrowałam go wzrokiem.
- Oj zamknij się. – odparłam, przyciągając go bliżej siebie i w końcu całując jego ciepłe usta. Zrobiłam w końcu to, czego pragnęłam najbardziej. Wiedziałam, że ten oto przystojniak należy do mnie, dotyka mojego ciała, śmieje się z moich reakcji. Cóż więcej potrzeba do stanu niesamowitego zadowolenia, wręcz ekstazy?
            Gdy w równym tempie odwzajemnialiśmy pieszczotę, jego dłonie powędrowały w delikatne miejsce pod moimi żebrami i znienacka zaczęły łaskotać moje boki. Nie chciałam przerywać chwili, której tak bardzo pragnęłam, więc raz po raz kręciłam się w miejscu. Zaczęłam robić drobniejsze kroczki, aż w końcu cofałam się w głąb salonu i z trudem powstrzymywałam gromki śmiech. Błądził tymi cholernymi opuszkami palców po nagiej skórze i choćbym bardzo się starała, nie mogłam nie odrywać od się od niego i prosić, by przestał. Chichotałam jak dziecko aż w końcu chicho krzyknęłam, gdy nagle poczułam za sobą przeszkodę. Oparłam się o miękkie plecy kanapy i próbowałam z całych sił odciągnąć jego ręce lub pogłębić pocałunek na tyle, by go rozproszyć. Niestety nieskutecznie.
- Wystarczy… - udało mi się wydyszeć między nabieraniem haustów powietrza. – Niall, błagam…
- O co mnie błagasz? – śmiał się, cały zadowolony. Czułam na ustach jego uśmiech i była to najpiękniejsza rzecz świata pomimo, że tak bardzo mnie torturował.
- Możesz mi robić wszystko tylko błagam, przestań łaskotać! – „wyśmiałam” zdanie, a jego ręce po chwili wahania zsunęły się na moje pośladki. Usta oderwał od moich z cichym mlaśnięciem i wpił je w skórę mojej szyi.
- Wszystko, tak? – zamruczał. Moją odpowiedzią mógł być jedynie jęk poddania się jego czynom, bo przyjemne mrowienie w niektórych miejscach nie pozwalało mi na ani odrobinę asertywności. Skóra pod uchem zaczęła przyjemnie piec, gdy ją zagryzał i ssał. Musiałam objąć jego tył głowy i mocniej oprzeć się na kanapie, by nie stracić w pewnym sensie świadomości. Jego ciepło wcale nie pomagało zmysłom, które nie wiedziały gdzie i jak się podziać.
- Kocham doprowadzać cię do takiego stanu.. – wręcz warknął, gdy owiewał swoim oddechem zaczerwienione miejsce – swoje „dzieło” – i z dumą przejechał po nim językiem. Pewniej chwycił moją pupę i posadził mnie na brzegu kanapy, ułatwiając sobie tym samym dostęp do mojego rozpływającego się ciała. Wsunął dłonie pod różową pudrową spódniczkę, którą miałam na sobie i gwałtownym ruchem zsunął spod niej czarne majtki. Zadziwił mnie po raz kolejny swoją siłą i sprytem, ale pozostawiłam to bez zbędnego komentarza. Wystarczyło mi samo uczucie na widok jego, panującego całkowicie nade mną i robiącego wszystko, bym była zależna od niego jeszcze bardziej.
- Jesteś niemożliwy. – zaśmiałam się ostatkami sił, gdy uklęknął na zdrowym kolanie i rozsunął moje uda, powoli i delikatnie całując pojedyncze fragmenty skóry. Robiłam mu bałagan na głowie, podczas gdy jego usta robiły ze mnie marmoladę. Jęknął w odpowiedzi na mój pisk, gdy przygryzł zębami fragment ciała najbliżej mojego niepojętego ciepła. Niemalże wpijałam palce w jego włosy, zaciskałam je w piąstki i delikatnie ciągnęłam, by odnaleźć właściwe ujście kłębiących się we mnie emocji i energii. Objął prawą ręką moje biodro, bym mu się nie zsunęła na drugą stronę czarnego siedziska. W końcu przeciągle pocałował moją kobiecość, a ja już czułam się jak w niebie. Moje mięśnie prosiły się o ciągłe skurcze i rozkurcze, lecz bałam się o niekontrolowane odruchy moich nóg; nie chciałam go zgnieść, choć i tak pewnie nie miałabym tyle siły. Wędrujące po mnie usta tak bardzo rozpraszały moją świadomość, że nawet nie rozglądałam się wokół siebie. Nie byłam w stanie dobrze zapamiętać ani wczuć się w jego poszczególne czynności, ale na pewno w pamięci zostanie ilość iskierek, które przetoczyły się przez mój cały organizm.
            Z dumą kończył swoje dzieło, nasłuchując moich gwałtownych oddechów. Świadomość powróciła do moich oczu a widok, jaki zastałam między swoimi nogami wywołał mój niekontrolowany jęk. Najpiękniejszy i najseksowniejszy mężczyzna jakiego mogłam mieć klęczał przede mną, sprawiając mi błogą przyjemność i wyglądając jak bóg. Czegóż więcej chcieć?
            Moje ogromne zadowolenie zostało przerwane przez huk, który potoczył się z ogrodu. Siedziałam przodem do wyjścia na taras, więc skoncentrowałam się na rzeczywistości i wytężyłam wzrok, próbując cokolwiek dojrzeć. Pojedyncze światełko jarzyło się wśród ciemności z powierzchni drewnianego podestu. Po chwili jednak uniosło się do góry i zgasło. Obramowanie „świecidełka” odbijało księżycową poświatę i w tamtym momencie skojarzyłam, że to nic innego jak telefon. Serce mi przyspieszyło a blondyn zrozumiał to błędnie jako potrzebę kolejnej fali przyjemności, więc nie przestawał traktować mnie swoimi ustami.
- Niall… - zaczęłam, nie mogąc za bardzo ubrać tego w słowa. Byłam w zbyt dużym szoku, by cokolwiek z siebie wydusić.  On jedynie jęknął gardłowo i mocniej do mnie przywarł, co nie pomagało mi w koncentracji.
            Chwila minęła bym dostrzegła, że telefon trzymany był przez średniego wzrostu dziewczynę z długimi włosami i wybałuszonymi na nas oczami.
- Niall, przestań. – powiedziałam stanowczym, ale drżącym głosem. Spojrzał na mnie i ściągnął brwi nie rozumiejąc, o co chodzi.
- Coś źle robię, kochanie? – spytał i delikatnie pomasował moją nogę. Nie wiedziałam gdzie mam patrzeć – przez okno i czekać aż dziewczyna się zorientuje, że została zdemaskowana, czy może na niego i próbować jak najspokojniej wyjaśnić, co się dzieje.
- Wstań, proszę… - błagalny ton sprawił, że niemalże natychmiast się podniósł, wciąż przytrzymując mój tył. Niepotrzebnie, bo już po sekundzie zsunęłam się z kanapy i stałam obok niego poprawiając spódnicę, która nieznacznie podsunęła się w górę.
- Co się stało? Ann, jeśli…
- Czy to możliwe, że do ogrodu weszła twoja fanka? – spytałam z ewidentną paniką w głosie. Spojrzał na mnie poważnie i wyglądał na złego, że taka sytuacja mogłaby mieć miejsce. Ściągnął brwi i przez chwilę myślałam, że posądzi mnie o gadanie bzdur. Wiele razy bałam się, że za bardzo poniesie mnie przez fakt ciągłego kontaktu z fanami, ale istniały pewne granice. Zerknęłam znów w stronę tarasu, na którym ewidentnie dziewczyna nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. On podążył za moim wzrokiem i był w równie wielkim szoku.
- Och, kurwa. – złapał się za głowę i zamknął na chwilę oczy, jakby przetwarzał całą zaistniałą sytuację. – Cholera. – powtarzał. Dziewczyna niepewnie uniosła rękę i jakby zawstydzona, lekko pomachała. Nie wiedziałam, jak reagować. Śmiać się? Płakać? Krzyczeć ze złości? No bo jak tu się zachować zważywszy na fakt, że… Ugh!
            W końcu Niall otrząsnął się ze swojego nieruchomego stanu i powoli przesuwał się w stronę dużego okna. Otworzył je a ja nawet nie zwróciłam uwagi na wieczorny chłód, który dostał się do środka. Byłam za bardzo rozgrzana i roztrzęsiona. Nie codziennie ma miejsce coś takiego, nigdy aż tak nikt nie ingerował w naszą prywatność.
- Uhm, cześć. – usłyszeliśmy. Oboje na siebie spojrzeliśmy w niewiedzy, co robić. Nie odzywaliśmy się ani słowem aż do momentu, gdy cisza wręcz przeszkadzała. Lekko zacisnął jedną dłoń w pięść i wiedziałam, że jest zdenerwowany. Musiał wziąć kilka oddechów, żeby w żaden sposób nie wybuchnąć.
- Długo tu jesteś? – pierwszy się odezwał. Dziewczyna zbladła i wpatrywała się w niego, jakby był duchem. Jej klatka piersiowa bardzo szybko się unosiła i opadała, zaczęłam obawiać się, że dodatkowo będziemy musieli zapewnić jej opiekę medyczną. Nie jest to wymarzony sposób na spędzenie wieczoru po przyjemnej kolacji – przykładanie zimnego kompresu fance, która zemdlała na widok swojego idola w intymnej sytuacji z jego dziewczyną. Swoją drogą, bolesne przeżycie.
- Jakieś… cztery g-godziny… - wyjąkała, nie odrywając od niego wzroku. Była całkowicie blada, ale bardziej przejmowałam się faktem, że stała w naszym ogrodzie. Za naszym oknem. Równie dobrze mogła być tu innego dnia, lub włamać się..
- Może i będę niemiły, ale… cholera, są jakieś granice prywatności… - zaczął, ale urwał. Odwrócił się znów do mnie w nadziei, że uzyska moje wsparcie. Jego policzki odrobinę poczerwieniały ze złości. Musiał zmierzwić swoje włosy w frustracji. Normalnie uśmiechnęłabym się na widok takiego gestu, ale nie teraz kiedy wiem co go doprowadziło do szału.
- Myślę, że powinnaś wyjść. – powiedziałam, siląc się na miły ton. Wyszło jak wyszło, jej twarz wyrażała oburzenie i wszystko inne, co negatywne. Próbowałam, ale jak tu inaczej zabrzmieć w takiej sytuacji?
- Tak, to na pewno. – Szybko dodał. Na chwilę przykrył twarz dłońmi i intensywnie myślał. - Ale zanim to zrobisz, daj mi swój telefon na moment. – przytaknął, a ona automatycznie oddała idolowi swoją własność. Może i to była ingerencja w własność prywatną, ale czy przypadkiem nasza przestrzeń osobista nie została bardziej naruszona? Czerwień na jego policzkach się jedynie wzmacniała, gdy przesuwał palcem po ekranie jej urządzenia – zakładałam, że sprawdzał ilość zrobionych zdjęć. Dobrych pięć minut minęło, zanim wręczył jej go z powrotem. Założyła nerwowo kosmyk włosów za ucho i przystała na zapraszający gest do środka, jaki wykonał Niall. Weszła do domu i momentalnie poczułam się nieswojo. Osoba całkowicie nam nieznana, która najpewniej miała bzika na punkcie wszystkiego co mogłaby teraz dotknąć.. ba, nawet potraktowana dodatkową atrakcją: osobiście zaproszona przez Horana do domu.
            Zamknął za nią taras i zaczął prowadzić w stronę zwyczajnych drzwi wyjściowych. Podążałam za nimi wzrokiem, powoli wlokłam nogami wciąż nie mogąc do końca uwierzyć w to, co się działo. Gdy wymijali kanapę, zmuszony był podnieść czarny, zwinięty w kłębek materiał moich fig i szybkim ruchem schować je do swojej tylnej kieszeni spodni. Pewna byłam, że to zauważyła. Wiedziałam, że również jestem czerwona – ze wstydu i złości. Ale widziała już wystarczająco dużo, mniej komfortowo już nie byłam w stanie się poczuć.
- Przyszłaś sama? – spytałam, idąc za nimi. Chwilę się zastanawiała, odpowiedzieć czy nie, ale w końcu przytaknęła i spojrzała z powrotem na Nialla. Oczywiście, że czułam się poirytowana. Tak, jakby pytała o zgodę na odpowiedź na moje pytanie właśnie jego. Nie liczyła się ze mną, z moją obecnością prawie w ogóle. Może należała do tych, które nie tolerują naszego związku?
- Doceniam oddanie moich fanów, ale to była przesada. – mruknął, chwytając za klamkę. - Przekaż innym, że jeśli spróbują to powtórzyć, nie skończy się odprowadzeniem do drzwi przeze mnie, a policjanta. Zrozumiano? – spytał, a ona gwałtownie pokiwała głową. Jak potulna uczennica. Dobra, może jestem wredna, ale kto by nie był na moim miejscu? Cieszę się razem z Niallem jego szczęściem i dumą z fanów, ale tym razem miałam dość. Gdzieś w głowie jednak snuła mi się myśl, że gdybym coś takiego burknęła na głos, skończyłoby się to jeszcze gorzej dla mojego dobrego imienia w środowisku, w którym wiadomości rozchodzą się o wiele szybciej niż ciepłe bułki.
- Pewnie już za późno na zdjęcie? – dopytała, a ja jedynie uniosłam brwi w oczekiwaniu na jego reakcję. Uznałam to za pytanie nieco poniżej pasa, ale nie wtrąciłam ani słowa. Skrzyżowałam ręce na piersi i czekałam na to, co jeszcze się stanie. Może zapyta o pamiątkę z wycieczki?
- Zrobiłaś wystarczająco dużo, nie sądzisz? I tak nie wiem, czy za pół godziny nie dostanę miliona tweetów, telefonów… - zaczął drapać się po karku jako pewien sposób rozluźnienia. Widziałam jak też walczy sam ze sobą, na jak bardzo złego ma wyglądać. Bardzo dawno go takiego nie widziałam.
- Okej, okej. Rozumiem. Przepraszam. – wyjąkała. Westchnęła cicho i powoli przestąpiła z nogi na nogę. Jej oczy ewidentnie powędrowały na jego spięte ciało. Poczułam się odrobinę zazdrosna zwłaszcza, że przygryzła wargę i stłumiła krzyk na widok niemałego wybrzuszenia w jego spodniach. Poczułam potrzebę interwencji.
- Daleko masz do domu, czy zadzwonić po taksówkę? – siliłam się na naprawdę uprzejmy ton. Podeszłam bliżej nich i stanęłam mniej więcej na równi z blondynem.
- Poradzę sobie. Świetnie zaśpiewałeś w czwartek, Niall. – powiedziała bezpośrednio do niego, a jej policzki nabrały różowawej barwy. Słabo się uśmiechnął i krótko podziękował. Żył zawsze domeną, że bez względu na okoliczności warto podziękować za dobre słowo na temat swojej pracy. Był zbyt wdzięczny losowi, żeby tego nie robić. Rozumiałam go i nie miałam mu za złe, że to zrobił.
- Okej... – zaczęłam powoli. - Myślę, że oboje bylibyśmy wdzięczni, gdybyś nie polecała Twojego sposobu innym fanom… mam rację? – pod koniec przeniosłam wzrok z niej na idola, który wciąż nie mógł pozbyć się swojego uczucia dyskomfortu. Podejrzewałam, że cieszył się z mojej interakcji. Miał we mnie oparcie, choć sama też go potrzebowałam.
- Tak, absolutnie. To nie byłoby miłe na dłuższą metę. Dobrej nocy. – pożegnał ją i szybko wypuścił z domu, nie przedłużając ani o sekundę.
           
            Staliśmy tak w korytarzu jeszcze przez chwilę, zanim każde z nas cicho mruknęło pod nosem jakieś nieprzyjemne dla ucha słowo. Zaczął kręcić głową i parsknął śmiechem, który raczej nie należał do najszczerszych i najszczęśliwszych.
- This is fucking ridiculous. – wyśmiał głośno. Westchnęłam tylko, nie czując potrzeby dodania czegokolwiek innego. Miał absolutną rację, to było po prostu śmieszne.
Upewniłam się, że niczego ani nikogo nie ma w ogrodzie i zamknęłam za sobą drzwi tarasowe. Zapisałam sobie w pamięci, żeby poszukać w internecie producenta rolet antywłamaniowych. Do tej pory uznawaliśmy to za niepotrzebną rzecz, no bo kto nam może się gapić w okna, skoro nie ma nikogo tak blisko? Alarm również mieliśmy, więc po prostu nie zastanawialiśmy się nad innymi środkami bezpieczeństwa. Szkoda tylko, że ten „środek bezpieczeństwa” musiał być użyty przeciwko wiernym fanom Nialla.
Dziewczyny, same na to zapracowałyście.
- Wiem, że coś byś powiedziała. – powiedział, gdy zbliżałam się powoli do korytarza prowadzącego do sypialni. – Dawaj, i tak mnie już dzisiaj nic bardziej nie zirytuje. – Westchnęłam.
- Co mam powiedzieć? – straciłam energię na mówienie czegokolwiek. Dużo emocji siedziało we mnie, ale po prostu zapał do bycia złą czy niezadowoloną zniknął z bezsilności. – Może właśnie ktoś ogląda na twitterze zdjęcie, na którym masz głowę między moimi nogami. Prawdopodobnie wtedy niespełnione seksualnie nastolatki zaczną sobie wyobrażać, co by było gdyby były na moim miejscu. Może w ogóle wszyscy jeszcze mniej mnie będą lubić, bo to ja mogę być sam na sam z tobą, a nie kto inny.. – powoli mówiłam, aż zapaliłam światło w pokoju. Podeszłam do szafy i otworzyłam ją, w poszukiwaniu wygodnej koszulki do spania. Kątem oka widziałam, jak opiera się ramieniem o framugę drzwi. Wyglądał bardzo nonszalancko i seksownie, ale również na granicy nerwów. Rozpoznałam to po pustym wzroku utkwionym w podłogę. Całe szczęście, podniósł za chwilę oczy na mnie.
- Zadzwonię do Paula i Basila, niech ktoś zrobi nam obstawę chociaż na noc i jutro. – powiedział bardzo monotonnym głosem. Wyciągnął z przedniej kieszeni jeansów telefon i zauważając brak reakcji z mojej strony, przyłożył go do ucha. – Paul? Cześć, przepraszam za porę… słuchaj, mamy z Ann mały problem.. – zaczął. Nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem.
- Mały? – spytałam odwracając się do niego. Wzruszył ramionami, zaczął do mnie podchodzić. Nie przestawał rozmawiać, jedynie na chwilę urywał w poszukiwaniu odpowiednich słów bądź opanowania się przed jakimś siarczystym przeklęciem.
Zajęło mu to chwilę, zanim schował z powrotem białego iPhone’a i objął mnie od tyłu. Wciąż pachniał tak samo dobrze, jak minuty temu. Objął ciasno mój brzuch i oparł brodę na moim ramieniu.
- Ktoś ma przyjechać i pilnować okolicy, też nie był zadowolony. Basil pojawi się jutro. – mruknął. Przytaknęłam jedynie głową i zamknęłam rozsuwaną szafę, ściskając białą koszulkę w ręce. – Jeśli nie byłbym Niallem Horanem, nie miałoby to miejsca. – mruknął. Spojrzałam na niego w odbiciu lustrzanym, które było przede mną. Patrzył na mnie przez zwierciadło i obserwował moją twarz.
- Ale nim jesteś, a ja się w nim zakochałam. Koniec dyskusji, cisza na morzu. Może jutro zostaniesz zmieszany z błotem przez The Sun. – odparłam równie cicho, unosząc jeden z kącików ust. Byłam zła, owszem. Ale nie mogłam mu pozwolić na obwinianie się. Nie zamówił fanki do ogrodu specjalnie, nie?
            Chwilę patrzył na mnie, zanim podejrzanie wesoło się uśmiechnął. Uniosłam brew w oczekiwaniu na wyjaśnienie. Podniósł swój podbródek z mojego barku i cicho mruczał do ucha, utrzymując ze mną kontakt wzrokowy przez duże lustro.
- A teraz wyobraź sobie. Ochroniarze specjalnie przyjeżdżają pod nasz dom, żebyśmy w spokoju mogli robić.. różne rzeczy. – oczy mu się zaświeciły jak małemu dziecku podczas świątecznego poranka. Szybkim ruchem odwrócił mnie do siebie i popchnął delikatnie na drzwi szafy. Zaśmiałam się cicho z jego uporu i potrzeby rozproszenia, rozrzedzenia nieprzyjemnej atmosfery i zastąpienia jej czymś zupełnie innym.
- Kurczaki, jak z jakiegoś filmu. – położyłam mu ręce na ramionach. - Pilnują cię faceci w czarnych strojach i samochodach tylko po to, żebyś mógł zrobić coś nieprzyzwoitego ze swoją dziewczyną. – Dokończyłam. Niall zaśmiał się cicho i przysunął się do mnie tak, że nasze biodra się stykały. Napierała na mnie jego miednica i nie tylko. Uśmiechnęłam się rozbawiona jego zachowaniem i tym, jak łatwo go można czymś zająć, uznać coś za dobrą okoliczność i poczuć się nieco inaczej.
- Brzmi nieźle. I przynajmniej mamy pewność, że nikt nie będzie podkradał mojej techniki. – odpowiedział. Nie mogłam się nie zaśmiać na głos. Jednocześnie bawiły mnie jego słowa jak i odrobinę ekscytowały.
- Jakiej techniki? – spytałam z udawanym zaciekawieniem. Uśmiechnął się jak zwierzak. Zaczął całować moją skórę tuż pod uchem i delikatnie, na pokaz dyszeć.
- Jak obchodzić się z małymi blondynkami. – niemalże warknął, a jego biodra wykonały znaczące pchnięcie w moją stronę.

6 komentarzy:

  1. Niesamowity, jak zwykle! Te szczegółowe opisy, ugh kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dość, że gorąco na dworzu, to jeszcze mi się robiło gorąco jak to czytałam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG!!
    Taka sytuacja a tu fanka w ogrodzie!
    hahaha świetny rozdział!!
    :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się zrobiło gorąco łał ;o Szałowo ..aż brak słów xD świetny kocham ich ! :)) <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Huhuhu to się porobiło haha ta fanka najlepsza hahaha cudowny rozdział <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże, jak ja uwielbiam twojego bloga i... o matko jak ja się od niego uzależniłam *.* Uwielbiam twój sposób pisania i bloga. Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń