Manny

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

#SOAKINGWET



MUSIAŁAM.

NAWET NIE WIECIE, JAK SZYBKO BIEGAŁAM PO ZOBACZENIU TEGO.



To nawet nie ma playlisty, nie umiem poprawić błędów. Simply enjoy, mofos!








            Z ręką na sercu mówię, że czekałam na tę chwilę. Byłam jedną z pierwszych osób, które zaczęły go nękać i prosić, by w końcu zdobył się na odwagę i zrobił to, do czego został nominowany. Osobiście towarzyszyłam technikom w napełnianiu dużego kubła lodowatą wodą z resztką kostek lodu, jakie znaleźli gdzieś w zakulisowej lodówce. Ekscytowałam się już od momentu, gdy nie piłkarz-ulubieniec mojego chłopaka wskazał na jego osobę jako następną, ale mój idol – Eddie Vedder. Nie wiem, czy bardziej paliłam się do faktu, że po raz kolejny ma interakcję z muzykiem mojego dzieciństwa, czy może do samego ubawu z podążającego za zdrową modą Nialla. Mógł przelać sporą sumę na konto fundacji, ale wolał nie podważać swojej męskości ani nie unikać dobrej zabawy, którą nagle wszyscy uwielbiają.
- To będzie cudowne. – skomentowałam, gdy kilka osób zebrało się już w sporej łazience, którą mieli przez pewien czas na wyłączność. Widziałam, że Cal przygotował już aparat i był gotów go nagrać, więc zdałam się na jego pamiątkę i schowałam telefon do tylnej kieszeni jeansów.
- Czy ktoś ma jakiś ręcznik? Dzieciak będzie siny z zimna. – Caroline, ich przeurocza stylistka spytała. Wzruszyłam ramionami, ale w tym samym momencie do pomieszczenia wszedł Louis z białym materiałem przewieszonym przez ramię.
- To jest szalone.. – powiedział. Oparł się barkiem o ścianę obok mnie i skinął głową na blondyna, który robił w miejscu kilka rozgrzewających podskoków. Na początku był taki niezdecydowany, a teraz potrzebował solidnego kopa i był gotów zrobić wszystko.
- Okej, chyba jestem gotowy. – usłyszeliśmy wszyscy od niego, na co dostał kilka popędzających okrzyków i gwizdnięć.
- Musisz być, bo zaraz woda będzie ciepła i Niall Horan zagra nie fair. – odparłam z uśmiechem, na co on uniósł na mnie brew. Puścił mi oko i odwrócił się twarzą prosto do obiektywu czarnego Canona na wysokim statywie. Skrzyżowałam ręce na piersi w oczekiwaniu na widok, którego przez jakiś czas na pewno nie zapomnę.
            Gdy zaczął swoje wprowadzenie, nie mogłam nie chichotać na widok jego wciąż chodzących nóg. Był podenerwowany ale i podekscytowany, widziałam to po łagodnym i niewinnym uśmiechu, który ubrał. Czułam się przez chwilę tam w środku jak prawdziwa fanka, gdy wymienił nazwisko wokalisty Pearl Jam. Boże, ten człowiek w połączeniu z moim chłopakiem zrobi mi kiedyś krzywdę.
            W momencie kiedy padło nazwisko mojego sąsiada, kątem oka widziałam jak kręci głową i mówi cicho:
- Pożałujesz tego, stary.
            Dźgnęłam go zaczepnie łokciem i odwdzięczył się tym samym, jednak zanim zdążyłam po raz kolejny go zaczepić zauważyłam, że zbliża się ten najważniejszy moment. Schował gdzieś głęboko jakikolwiek strach i wypełzła na wierzch adrenalina w połączeniu z testosteronem, kiedy podniósł kubeł z zimną wodą. Sekundę później wylał ją na siebie i żeby powstrzymać krzyk oszołomienia, zakryłam usta dłonią. Zrzucił ze swojej głowy pojemnik, zaczął stękać z szoku, jakiego doznał. Było mi zimno razem z nim bo miałam świadomość, jak cholernie lodowate było to, co na siebie wylał. Louis kilka razy klasnął, parę osób wiwatowało i śmiało się. Zaczął chodzić w tę i z powrotem, wciąż wydawał z siebie niemalże zwierzęce dźwięki.
            Nie dało się nie zauważyć, jak przemoczona koszulka przylega do jego ciała. Włosy miał całkowicie mokre, ledwie dostrzegałam jego blond czuprynę, która została przyklapnięta przez strumień wody z lodem. Biały materiał przykleił się do jego pleców i torsu, co momentalnie zwróciło moją uwagę. Nie zdążyłam nawet skarcić siebie w duchu za tak szybkie zdezorientowanie. Jego klatka piersiowa i brzuch przykryte mokrą koszulką wyglądały o niebo seksowniej niż myślałam, że już wyglądają. Często trenował z Markiem co przynosiło efekty, a w tym momencie byłam kompletnie oszołomiona widokiem przede mną.
            Widziałam, że zbliża się do mnie. Zrobiło mi się automatycznie cieplej na ciągły widok jego przemoczonego ubrania. Niestety za późno się zorientowałam, że podchodzi naprawdę blisko mnie. Spojrzałam gwałtownie na jego wyraz twarzy: szczerzył się podstępnie. Zrobiłam momentalnie wielkie oczy, gdy wyciągnął swoje ręce i mimo dyszenia z zimna uśmiechał się jak pozornie niewinny dzieciak, który tak naprawdę coś zmajstrował.
- Nawet nie próbuj.. – zaczęłam, powoli się odsuwając. Wyciągnęłam przed siebie dłonie w geście obronnym ale poczułam swoją przegraną pozycję, kiedy Tomlinson zaczął w głos się śmiać.
- Annie, tak mi zimno! – chichotał. Wciąż się cofałam ale niestety zbyt powoli. Złapał mnie za nadgarstki i odgarnął je do boku, by mieć do mnie łatwiejszy dostęp. Już czułam gęsią skórę na przedramionach, bo jego palce były okropnie zimne.
- Niall, nie… - próbowałam go powstrzymać. Skończyło się na moim przeraźliwym krzyku, gdy przyległ do mnie całym ciałem. Mocno przytulił się, przekazując całą lodowatą wodę ze swojej koszulki prosto na moją. Był okropnie zimny, więc nie byłam w stanie ustać w miejscu. Ludzie dookoła się śmiali a ja wciąż krzyczałam z szoku, jaki doznałam. Zapłaciłam słoną cenę za niekontrolowane rozgrzanie organizmu.
- Och, teraz mi lepiej. – dodał po chwili, kiedy mój donośny głos powoli tracił największą siłę. Kleił się do mnie potwornie, wciąż przebierałam nogami i próbowałam zrobić cokolwiek, by trochę zelżało przenikliwe zimno, jakim mnie potraktował.
- Ale z ciebie idiota! Boże, kurwa, cholera jak mi zimno! – krzyczałam, ale i śmiałam się. Powoli zaczynałam się dość wyraźnie trząść, więc odsunął się odrobinę. Nie na tyle, żeby nasze koszulki się od siebie odkleiły – nie był aż taki łaskawy, o nie.
- Też cię kocham. – wyszczerzył się i pocałował mnie w czoło, co skończyło się kolejnym piskiem.
- Dobra, dobra! Jesteś zimny! – nie mogłam przestać. W końcu z cichym plasknięciem odkleił się ode mnie i zdołałam westchnąć z ulgą, zanim zerknęłam w dół na siebie.
            Powiedzenie, że byłam mokra było zbyt ogólnikowe. Czarny tank top zrobił się jeszcze bardziej tank, pojedyncze lodowate kropelki ściekały po moim dekolcie i nieprzyjemnie mroziły mnie całą. Zła na siebie i swoją słabość nawet nie oglądałam go, gdy zdejmował biały przemoczony materiał. Zabrał Louis’emu biały ręcznik i zaczął się nim okładać w miejscach, gdzie najbardziej widoczne były mokre ślady i gdzie odczuwał zimno. Wycierał w niego głowę i kark a ja niekontrolowanie potarłam oczy, co było błędem. Wsypałam sobie do oka okruszki tuszu do rzęs, co nie było nowością dla mnie ale i nie było przyjemne. Słyszałam, jak Caroline lituje się nade mną i mówi, że zaraz mi pomoże.
- Poczekaj, poprawię ci włosy… - usłyszałam od blondyna i gdy już miałam nadzieję, że skończył ze swoim wspaniałym humorem, chciałam znów krzyknąć. Zaczął nacierać moją głowę swoją przeraźliwie zimną koszulką a ja nie miałam już siły odganiać się od niego. Śmiał się z mojej reakcji tym bardziej, że w duchu powoli odliczałam do mojego wybuchu.
- Niallu Jamesie Horanie… - zaczęłam, zgrzytając zębami. - …Ja ci zaraz poprawię włosy…

            Nigdy, przenigdy nie podniecajcie się na widok mokrego chłopaka.



___________________________________

Ask, komentarze, twitter, wszystko wiecie gdzie jest.

Wczorajszy rozdział z perspektywy Nialla też znajdziecie.

Kocham Was misiaki!


6 komentarzy:

  1. Jak mi się przyjemnie zrobiło podczas czytania tego shota! I chyba właśnie przez Twój talent, te kostki lodu wcale nie były dla mnie aż takie zimne : ) x

    OdpowiedzUsuń
  2. hahah boski hahahaha Niall hahaha <3 genialne <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest mi źle, bo zaniedbałam ostatnio komentowanie, jakieś 3 shoty wstez nic nie dodałam i przepraszam, wiec komentuje dzisiaj:) Wróciłam z wakacji i tak sie ucieszyłam widząc dwa nowe rozdziały na TLM, że nie masz pojęcia! Niannie jest moją ulubioną parą z opowiadań, a to wszystko dzięki Tobie! Milion razy mówiłam CI, akświetnieoperujesz uzuciami bohaterów dzięki czemu przelewasz je na nas, ale znow sie powtorze, trudno. Ten shot jest przeuroczy, i wierz na słowo że uśmiech nie schodził mi ani przezmoment czytania, a nawet chwilke po :> Rozdział poprzedni znów napawał mnie niepokojem, ale przecież o to chodzi, o oddziaływanie na nas. Pisz dalej Mania! :3 - K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Od dłuższego czasu brakuje mi słów, by cokolwiek tutaj napisać. Zaniedbałam komentowanie (mojego komentarza pewnie nie widziałaś już od pięciu shotów, mam nadzieję, że tylko (aż!) pięciu), ale obiecałam Ci, że komentarz, chociaż jeden, pojawi się tutaj do mojego wyjazdu. Więc jestem! Wciąż z pustką w głowie, nie wiem, co myśleć i co napisać.
    Czytając ostatnie rozdziały TLM skaczemy z kwiatka na kwiatek. Było źle, było jeszcze gorzej, ale przy następnej okazji, znowu się uśmiechamy i powtarzamy sobie po raz kolejny w głowie "Jaką idealną parę tworzy Niannie". Jestem humorzasta jak kobieta w ciąży - raz lubię jednego, raz nie lubię drugiego, a potem odwrotnie, aż dochodzi do tego, że albo dwóch uwielbiam, albo oboje mnie irytują. Myślę, że na początku nie czułam tego, że rzeczywiście mój detoks przyniósł jakiś efekt (dobry albo zły), ale teraz zauważam, że zupełnie inaczej odbieram to, co piszesz, kiedy Niall jest dla mnie Niallem, blondynem z Irlandii. Traktuję jego postać surowiej, bo już nie zachwyca mnie (aż tak bardzo) jego niesforna czupryna, jego poczucie humoru, to, że oczami Annie widzę jego mięśnie albo czuję jego dłonie. Jestem chłodniejsza. Tak bardzo chciałabym nie, ale to dla mnie nowe, ciekawe doświadczenie. Śledzę ich losy z zupełnie innej perspektywy niż początkowa, moje wrażenia są od razu inne, skupiam się na innych aspektach rozdziału niż wcześniej, przez co... Zaczynam lubić Ann. Albo to dzięki zmianie spojrzenia, albo to ona na łamach rozdziałów przechodzi nie tylko zewnętrzną metamorfozę i kształtują się w niej nowe cechy, których mi w niej brakowało, by zdobyła moją sympatię. Wciąż jest wrażliwa, ale silniejsza. Lubię tę zmianę. To zmiana na lepsze.

    Przykro mi, że rzadziej ronię łzę podczas lektury, ale to nie Twoja wina! Ty wciąż malujesz słowami dzieła sztuki, barwisz swoją pracę złotem, bo zasługujesz na medal za to, jak wielkiego progressu dokonałaś. Rośniesz w jeszcze większy talent na naszych oczach. Tak bardzo cieszy mnie fakt, że być może (tego Ci życzę, wiesz o tym), będę mogła powiedzieć osobie w księgarni, stojącej przede mną w kolejce do kasy, trzymającej Twoją książkę: "Powinna kupić pani dwa egzemplarze i rozpowszechniać ten talent po znajomych". Jestem z Ciebie tak cholernie dumna. Wiem, że to wiesz, ale ja wiem, że Tobie to trzeba powtarzać, napędzać Cię, bo myślę, że Tobie weny nigdy za dużo.

    Rób tak dalej, nie zwalniaj, nawet jeżeli wiesz, że sukces masz murowany. Buźka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, jak ja uwielbiam twojego bloga! Jestem uzależniona dziewczyno, co ty ze mną robisz?! :/ Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń