Z tej okazji mam jeszcze większą nadzieję, że Święta w tym roku będą białe :)
*18 days to go*
Delikatny, stosunkowo
ciepły wiatr poruszał moje rozpuszczone włosy. Musiałam je
przytrzymać, by nie przykleiły się do mojego rożka pełnego
słodkich lodów śmietankowych i czekoladowych. Uśmiechnęłam się,
gdy usłyszałam obok siebie kolejną salwę gromkich śmiechów od
kilku osób, z którymi spędzałam dzisiejszy wieczór w Santa
Monica, jednym z moich wymarzonych miejsc na Ziemi.
Byłam jedynie w połowie
aktywnym członkiem rozmowy, bo starałam się za wszelką cenę
zapamiętać każdy szczegół lokalnych widoków, nawet tych z
nieopodal kolorowego, rozświetlonego radośnie parku rozrywki
niedaleko wybrzeża. Szliśmy nieco większą grupką po deptaku,
jeszcze nie zauważeni przez nieprzyjemnych panów z aparatami, co
było niestety bardzo prawdopodobne. Deo, jeden z najbliższych
kolegów Nialla trochę po chamsku wcisnął się między mnie a
blondyna, zgarniając od dziewczyn prawie całą uwagę jakąś
zabawną anegdotką. Przewróciłam oczami i nie przejęłam się tym
za bardzo, tylko zaczęłam z jeszcze większą ciekawością oglądać
okoliczne butiki i budki z przekąskami. To nie tak, że nie lubiłam
bruneta - po prostu miałam do niego zawsze dystans, kilkakrotnie
udowodnił mi, że pojawia się u swojego przyjaciela tylko wtedy,
kiedy może coś z tego mieć. Nie mówiłam jednak nic na głos bo
wiedziałam, że tak czy owak to jeden z najbliższych znajomych
mojego chłopaka, niemalże jego dzieciństwo. Nie mogłam mu tego
odebrać.
Nie miałam również
nic przeciwko temu, z kim wyszliśmy do miasta. Obojętnie jak bardzo
uprzedzona byłam do znanych osób nie mogłam zapominać, że żyłam
z kilkoma na porządku dziennym. Gdy po raz pierwszy poznałam Selenę
Gomez wiedziałam, że nie będzie z tego wielkiej przyjaźni -
wolałam zostawić to Niallowi, ufając mu i widząc, jak dobrze
dogadują się jak brat z siostrą. Trochę czasu potrzebowałam,
żeby się do tego przyzwyczaić zwłaszcza po nie tak dawnych
incydentach z inną młodą gwiazdą muzyki pop. Przyznaję, nie w
tłumie ale jednak, że potrafię być zazdrosna. Kto by nie był?
Jednak zdawałam sobie sprawę, że każdy facet ma prawo mieć
koleżanki, tak samo jak każda kobieta może mieć kolegów.
Obojętnie jak kuła w serce nieprzyjemna zazdrość od czasu do
czasu, to rekompensował mi to sposób, w jaki oboje traktowali całą
tę sytuację. Najprostszy przykład z tego, co działo się tego
wieczoru.
- Przepraszam, zamieńmy
się, moment.. - usłyszałam obok siebie. Brunetka przecisnęła się
obok Deo, który próbował ją zagadać. Czym jednak mnie
zaskoczyła, zbyła go ciasnym uśmiechem i szerzej uśmiechnęła
się do mnie, zanim wsunęła swoją rękę tak, że szłyśmy ze
złączonymi łokciami. - Przepraszam, jeśli to zbyt bezpośrednie,
ale jeśli będę dalej to nie dostanę w końcu chwili na spokojną
rozmowę z tobą. - powiedziała radosnym, ale przepraszającym
tonem.
- Spokojnie, w porządku.
- słabo się uśmiechnęłam, zanim zlizałam kolejną porcję
lodów.
- Niall nie kłamał
mówiąc, że jesteś spokojna i uwielbiasz obserwować świat. -
zauważyła, na co uniosłam odrobinę brwi. Tak powiedział? Nie
sądziłam nawet, że rozmawiał ze swoimi koleżankami o mnie.
- Tak już mam. -
odparłam, ani trochę nie zmieniając mojego spokojnego nastroju.
- To dobrze, ten głośny
facet potrzebuje trochę ciszy. - uśmiechnęła się. - Może nie
wydaję się na eksperta, sama nie wiem czy jestem w związku czy
nie, - zaczęła. - ale wiem, że każda dziewczyna jest zazdrosna. I
mówię ci to szczerze, bo jesteś świetną osobą i miło byłoby
czasami spotkać się nie tylko z Niallem, ale też z tobą. Mógłby
bajerować wszystkie panny w Los Angeles, ale to na twoim punkcie
jest szalony. To widać. - dokończyła, co skończyło się moim
absolutnym niedowierzaniem. Zaczerwieniłam się na policzkach, jako
moja oczywista reakcja na słowa schlebiające i odkrywające moją
naturę.
- Tak myślisz? -
spytałam, na co ochoczo pokiwała głową i wgryzła się w słodki
wafelek.
- Ja to wiem, Annie.
Niall to świetny chłopak, super przyjaciel, a ty jesteś warta
każdej jego uwagi, nawet jeśli jest zajęty rozmową z którąś z
moich przyjaciółek. I tak skończy u ciebie, piękna. - dodała, co
wywołało mój nerwowy chichot.
- Dzięki. To miłe. -
uśmiechnęłam się, na co zaczepnie dźgnęła mnie łokciem w
tułów.
- No jasne.
Chwilę tak szła ze mną
ramię w ramię, ale dołączyła do rozmowy toczącej się z naszej
prawej strony. To dało mi chwilę na przefiltrowanie wszystkich
słów, które były przed chwilą do mnie skierowane. Może nie
byłam w stu procentach przekonana co do tej znajomości ale byłam
pewna, że wiedziała o co chodzi. Wiedziała jak się zachować,
faktycznie mnie zauważyła i potraktowała z szacunkiem. Nie tego
spodziewałam się po jednej z obecnych gwiazd wszystkich gazet i
serwisów plotkarskich. Absolutnie nie.
I gdy przez chwilę
patrzyłam, jak blondyn rozmawia z jedną ze znajomych, trochę
łagodniej na to spojrzałam. Może i się śmiali. Może się
uśmiechali i zacięcie rozmawiali. Ale gdy po chwili zniknął mi z
oczu, poczułam nagle silne ramiona wokół moich ud. Zatrzymałam
się gwałtownie i pisnęłam przestraszona, zanim się zorientowałam
że to jego ręce. Kucnął szybko za mną i złapał mocno moje
nogi, po czym podniósł mnie wysoko przed sobą.
- Niall! - zwróciłam mu
uwagę, nie chcąc ani spaść, ani wzbudzać zbytniej atrakcji dla
przechodniów. Czułam jego oddech na pośladkach, gdy przyciskał
mnie wysoko do siebie i zdołałam jedynie wyłapać kilka ostatnich
słów z tego, co do mnie powiedział.
- ...i siadaj na
baranach.
Wiedząc, że nie mam
innej możliwości jeśli nie chcę spaść na bruk, całą swoją
siłą mięśni tułowia podniosłam nogę i pozwoliłam, żeby
wcisnął głowę między moje uda. Zabawnie odetchnął, zanim
podrzucił mnie odrobinę i wywołał przy tym moje gwałtowne
pociągnięcie go za włosy, by nie spaść. Poprawił mnie na swoich
barkach i asekuracyjnie trzymał moje nogi, zanim z piersią
wypchniętą do przodu i niesamowitą dumą kroczył dalej wzdłuż
Kalifornijskiego bulwaru.
- A nie mówiłam? -
usłyszałam damski głos, zanim uśmiechnęłam się do siebie.
Ktoś mnie jednak kochał.
Grudzień w ciepłej Kalifornii wcale nie musiał być zły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz