Manny

niedziela, 1 grudnia 2013

#16

Dobry wieczór...

Czy Wy też tak bardzo nie możecie się doczekać Świąt? Marzy mi się, podczas popołudniowego śniegu, pójść na pyszną kawę, usiąść przy oknie i obserwować świat, ludzi. Mam nadzieję, że już niedługo będzie mi to dane. Naprawdę uszczęśliwiłoby mnie to.

Dzisiaj miałam ochotę przekazać Wam choć trochę magii. Nie będę przepraszać, jeśli mi się to nie uda - bo ja ją czułam podczas pisania. A już najbardziej magiczny uśmiech miałam na twarzy, gdy mogłam dotknąć przez skórę brzucha mojej siostry małą, kopiącą stópkę mojego siostrzeńca. Zapiszę to do listy najbardziej magicznych chwil w moim życiu, mimo że miało to miejsce już nie raz.

Kocham Niannie. Są magicznym pyłem, który pozwala mi zapomnieć o codzienności.

Nie będę tłumaczyć się przed Wami z niczego. Po prostu jest rozdział. Nikogo nie powinno obchodzić, że dopiero teraz. Jest. I jest dla mnie czymś ogromnie ważnym.




            Zbliżał się ten dzień. Ta jedna, jedyna w roku data. Za nic w świecie nie oddałbym dwóch lat, które spędziłem właśnie w Jej towarzystwie.  Przetrwaliśmy chyba wszystko, co mogło się wydarzyć a mimo to, wciąż jesteśmy razem. Nigdy nie sądziłem, że będę z jakiegoś powodu aż tak dumny lub szczęśliwy. Zapanowała nad całym moim światem, żaden sukces
z zespołem nie liczył się, gdy chodziło o Nią.
            Tego ranka, dzień przed naszą rocznicą obudziła mnie drobna dłoń, która robiła mi bałagan we włosach. Muszę przyznać, była to jedna z najlepszych pobudek jaką mogłem otrzymać. Zaspany, wymruczałem coś niezrozumiałego i starałem się wrócić do snu, którego tak bardzo mi brakowało. Nie przestawała przeplatać palcami wokół moich włosów, więc przechyliłem głowę tak, że bez trudu ucałowałem wnętrze ledwie trzymanej przez mięśnie dłoni.
- Niall… - jej poranny, zmęczony głos zdawało się, że rozbudził część moich zmysłów.
- Jeszcze masz czas, śpij. – jak najwyraźniej wymamrotałem, po czym przełknąłem ślinę
i przycisnąłem głowę mocniej do poduszki. Słuch mnie nie zawodził, bo ciche, ale głębokie westchnięcie wydostało się z jej ust. Wyciągnąłem przed siebie lewą rękę, by odnaleźć ją obok mnie. Upewniłem się,
że chwytam ją w talii i przyciągnąłem ją do siebie, obejmując ciasno ramieniem i próbując przekazać jeszcze odrobinę sennego nastroju. Jej charakterystyczny, grejpfrutowy zapach szamponu ogarnął moje zmysły, gdy przycisnąłem bezwiednie usta do jej czoła. W takiej pozycji, z drobnym i delikatnym ciałem tuż obok powoli odpływałem znów w tę cudowną krainę.
- Za półtorej godziny macie wywiad i próbę… - powiedziała cicho, a westchnięcie opuściło
z kolei moje usta. Zatopiłem twarz w jej włosach. Tak bardzo nie chciałem wstawać, a już tym bardziej odsuwać się od jej ciepłej skóry, która mnie uspokajała.
- Nie widzisz, że przytulam moją dziewczynę? – mruknąłem. Cmoknąłem kilka razy jej głowę. Uśmiechnąłem się triumfalnie, gdy poczułem jak wtula twarz w moją klatkę piersiową. Podkurczyła mocno kolana tak, że miała je niemalże przy brodzie.
- Ja też muszę wstać. – burknęła niezadowolona.
- Nic nie musisz, zostańmy tu cały dzień… - odparłem.
            Oboje jęknęliśmy głośno, gdy głośny dzwonek telefonu rozbrzmiał na całe mieszkanie.
- Kurwa no… - przekląłem. Ściągnąłem brwi i zdjąłem rękę z jej ciepłej talii, w celu wymacania gdzieś za mną telefonu. Zrzuciłem w międzyczasie jakieś nieinteresujące mnie rzeczy z szafki nocnej, aż w końcu znalazłem wibrujące, denerwujące urządzenie. Na pamięć odebrałem, nawet nie otwierając oczu. – Co? – odezwałem się zdenerwowany, że ktoś przerwał mi tak błogi spokój. – No halo?! – powtórzyłem głośniej, nie słysząc żadnego trzeciego głosu. Po co dzwoni, skoro nic nie mówi?!
- Niall, to był budzik. – zaśmiała się sennie, a ja znów jęknąłem. Rzuciłem telefon gdzieś
w pościel i znów wygodnie się ułożyłem.
            Poczułem, jak jej ciało prostuje się. Jej talia się wyciągnęła, a przeciągłe ziewnięcie spowodowało mój niezamierzony chichot. Szara podkoszulka, którą miała na sobie podciągnęła się na tyle, żeby moja ręka swobodnie mogła dotknąć jej nagiego brzucha.
Z przyjemnością zakręciłem kilka kółek wokół jej pępka i bioder starając się przekonać ją, by jeszcze nie wstawała. Nikły podmuch wiatru uświadomił mi, że właśnie gwałtownie odrzuciła z siebie białą kołdrę
i odsłoniła krótkie spodenki, w których zwykła spać. Mimowolnie uchyliłem powieki, żeby zobaczyć jej niemalże całe nagie nogi, które uwielbiałem.
W zasadzie nie było części ciała, której bym u niej nie kochał. Nim zdążyłem nacieszyć się widokiem, usiadła tyłem do mnie, spuściwszy stopy na podłogę. Wyciągnęła się raz jeszcze, unosząc ramiona do góry. Wykorzystałem moment i wsunąłem dłoń na jej ciepłe plecy, rozgrzane od przyjemnego snu. Zamruczała cicho i chwyciła moją dłoń. Nachyliła się, ucałowała ją i wstała, drapiąc się pod biodrem.
- Hej, a ty gdzie? – spytałem, obserwując jej skąpo ubraną postać. No dobra, może nie aż tak skąpo, ale męska wyobraźnia działa, czyż nie?
- Uhm… do łazienki? – odpowiedziała pytającym tonem. - Możesz zrobić mi w tym czasie kawę. – dodała
i zaczęła kierować się do korytarza. Przed głośnym protestem nie powstrzymały mnie nawet jej sennie kołyszące się pośladki.
- Nieee…. – jęknąłem i zły, odkryłem z siebie kołdrę do wysokości moich czarnych bokserek. Usłyszałem, jak zatrzymała się wpół kroku. Widziałem, jak unosi lewą brew do góry i łapie się jedną ręką pod bok. – Czy ty naprawdę nie widzisz mojej miny skrzywdzonego, niezadowolonego dziecka? – postarałem się o jak najbardziej przykry grymas, który mogłem ubrać. Walczyła z kolejnym ziewnięciem, a zaraz potem ściągnęła brwi. W tamtej chwili,
w jej oczach byłem narzekającym dzieciakiem, któremu nic się nie chce. A to nie o to chodziło… nie głównie… - Nie dostałem buziaka na dzień dobry. – mruknąłem.
Wyglądała na zdziwioną, a jednocześnie spoglądała na mnie z politowaniem. Żeby uciec od jej nieodgadnionej reakcji, schowałem się cały pod kołdrą. Jej warknięcie, którego się obawiałem brzmiało… wesoło. Wiedziałem, że nie będzie tak źle. Łóżko delikatnie ugięło się, a ja dopiero po kilku sekundach zorientowałem się, że usiadła na moim brzuchu. Gwałtownie odsłoniła moją głowę z pościeli. Znów poczułem ten przyciągający zapach jej skóry, gdy zbliżała do mnie swoją twarz. Pewnie objęła moje policzki dłońmi
i zaczęła mówić:
- Ty.. – szybko cmoknęła moje usta tak, że ledwie poczułem ich smak. - ..leniwy.. – mocniej przylgnęła do nich, wpuszczając do mojego ciała drobne, świecące iskierki. - ..dzieciaku… - zachłanniej wpiła się w nie, oblizując językiem nasze wargi. Objąłem dłońmi jej biodra, ale momentalnie zabrała je i położyła wzdłuż mojego torsu. - …wstawaj! – zakończyła zdanie
i zmierzwiła przelotnie moje włosy. Wstała tak szybko, że nawet nie zdążyłem złapać jej za rękę. Uśmiechnąłem się na myśl o tym, jak chwilę wcześniej atakowała moje usta. Była drobna, wyglądała często na bezbronną. Ale prawdą było, że całowała lepiej, niż każdy inny człowiek na tej planecie. Po drodze do łazienki, krzyknęła jeszcze przelotne: - Z mlekiem poproszę! – a ja cicho westchnąłem i cieszyłem się, że ten dzień tak przyjemnie się zaczął.


            Byłem skupiony chyba równie mocno, jak podczas tworzenia muzyki. Przeszukiwałem całą moją wiedzę i pamięć, żeby znaleźć coś odpowiedniego. Coś nie przesłodzonego, a jednocześnie romantycznego. Romantycznego na tyle, żeby odpowiadało komuś, kto nie jest głównym fanem, na przykład, długich kolacji przy świecach w drogiej restauracji. Znów miałem ten sam problem jak za każdym razem, kiedy planowałem
z wyprzedzeniem nasze wspólne wyjście, lub jak to zwą – randkę. Od zawsze wiedziałem,
że trudna z niej zawodniczka. Ale to tylko dodaje więcej pikanterii, czyż nie?
- Niall, błagam, nie ruszaj głową… - zwróciłem uwagę na blondynkę, która jęknęła tuż za mną. Dopiero po chwili zorientowałem się, że monotonnie obijałem brodą o moją pięść, którą się podpierałem.
- Och, wybacz Lou. – mruknąłem i obdarowałem ją przepraszającym uśmiechem. Starałem się rozluźnić, bo być może spontanicznie coś wpadnie mi do głowy. Jednak z każdym jej nakładaniem na moje włosy warstw jakichś specyfików, irytowało mnie to coraz bardziej.
- Wywiad zacznie z opóźnieniem, więc mamy jeszcze trochę czasu. – usłyszałem od Liama, który kręcił się po garderobie wachlując klapami swojej marynarki. Pokiwałem głową, ale zaraz potem wybuchłem śmiechem, widząc w lustrze minę wściekłej fryzjerki.
- Przysięgam, Niall. Jeszcze raz się ruszysz, a na głowie będziesz miał największe siano. – syknęła. Wzięła kilka głębokich oddechów i znów zaczęła majstrować pośród moich pofarbowanych kosmyków. – Co się
z tobą dzieje? Jesteś jakiś nieobecny. – mruknęła. Być może bała się, że dotknie jakiegoś tematu o którym nie chcę, by cały świat wiedział.
- Ehh… ja tylko.. zastanawiam się. – odparłem wzdychając. – Lou, co Tom zorganizował na waszą drugą rocznicę? – spytałem.
- Oooochhh, więc w tym tkwi problem… - uśmiechnęła się i oparła ręce na moich ramionach. Popatrzyła na mnie w odbiciu lustrzanym i mrugnęła. – Dostałam ogromny bukiet róż, naszyjnik – wskazała na złoty łańcuszek, który wisiał na jej szyi. – no i zjedliśmy w domu pyszną kolację. – wyszczerzyła się, ale po chwili przygryzła wargę. – Ale nie martw się, Niall. Annie ucieszy się ze wszystkiego, co dla mniej zrobisz.
- Mam taką nadzieję… ale chcę, żeby to było coś naprawdę wyjątkowego. – odparłem
i przyciągnąłem do twarzy ręce, by ją w nich schować. Zanim jednak do tego doszło, chwyciła mnie mocno w nadgarstkach i pisnęła.
- Nie! Tapetę masz na twarzy!
- Właśnie głośno podważyłaś męskość naszego kolegi, koleżanko. – zaszczebiotał Harry, który nie wiadomo skąd zmaterializował się tuż obok mojego krzesła. Blondynka pokazała mu język i zaczęła chować część fryzjerskiego osprzętu do pokrowców. – Co tam? – uniósł brew. No to się zaczęło…
- Nic, Hazz. Myślę. – mruknąłem, po czym podniosłem się i przeniosłem swoje cztery litery na kanapę, którą zajmował z jednej strony Zayn z lekkim irokezem na głowie.
- Nad czym? Zaaaaraaaaz! – uniósł ręce, jakby o czymś ważnym mu się przypomniało. – Czy ja zapomniałem złożyć ci życzenia z okazji dwóch lat w związku z moją przyjaciółką? – uśmiechnął się w ten swój charakterystyczny sposób.
- Nie. Jeszcze nie. – odpowiedziałem, a ten podparł się rękoma w biodrach i uniósł brwi. – Ten dzień jest jutro. Skąd ty o tym w ogóle wiesz, Styles?
- „Ten dzień”. Jak to dumnie brzmi, młody! – Louis się wtrącił i jako już druga osoba dzisiaj, mrugnął do mnie.
- Twoja dziewczyna pytała mnie, czy będzie ci przykro jeśli w tym dniu pójdzie do pracy. – zmierzwił swoją burzę loków. – Powiedziałem jej, żeby z tobą o tym rozmawiała, nie ze mną. – wzruszył ramionami. Pokiwałem głową, bo wiedziałem co nieco na ten temat. Czaiła się przez dobrych kilka godzin, żeby wspomnieć o obowiązku pracy w jutrzejszym dniu. Zrobiła się czerwona, nerwowo skręcała palce
i zagryzała wargę. Pamiętałem, jak głęboko westchnęła z ulgą, gdy uśmiechnąłem się i powiedziałem, że wszystko jest w porządku. w zasadzie było mi to nawet na rękę, jeśli miałbym coś przygotować. Tylko co?
- Zrób coś oryginalnego, nie słuchaj porad Tommo.
- Ej! Liam, mam się przyczepić twojego związk…. – uniósł się, ale w porę zgromiłem go wzrokiem. Zgodnie twierdziliśmy, że nie w naszej roli jest mieszanie się w jego uczuciowe sprawy.
            Zacząłem bez celu wpatrywać się w sufit, oparłszy głowę o ramię kanapy. Wypuściłem powietrze
z płuc i po raz kolejny zamknąłem oczy, żeby choć trochę poruszyć wyobraźnię.
- Hej, Nialler? – odwróciłem głowę w lewą stronę, skąd dochodził stłumiony wśród rozmów reszty głos Malika. Kiwnąłem zachęcająco, by kontynuował. – Macie z Ann pewnie dużo wspólnych zdjęć, racja? – zastanowiłem się. Podświadomość mi mówiła, że sensownie zaczął.
- No… chyba tak, przeważnie na jej laptopie.
- Jasne. A jak skomentowała nasz teledysk do „Story of my life”? – spytał. Popatrzyłem na niego zdziwiony
i zamrugałem kilka razy.
- „Magiczny”. – wspomniałem jej słowo, które powtarzała jeszcze kilka razy później, gdy była już dawno po obejrzeniu filmiku.
- Myśl, Niall. Na pewno znajdziesz w domu jakiś sznurek. Jeśli nie, możesz podkraść technikom. Klamerki do prania to też nie jest taka skomplikowana sprawa. – uśmiechnął się,
a mi zaczęło się rozjaśniać w głowie. To mogło się udać.
- Ale wiesz, że będę potrzebował pomocy?
- Od czego masz przyjaciół?



           
            Nie mogłam wyjść z przekonania, że dosłownie chwilę temu minęłam się z czarnym Range Roverem Harry’ego. Zamrugałam kilka razy na tę myśl w sam raz zanim dojechałam pod dom. Wjechałam na kryty parking, usytuowany obok mieszkania. Przejechałam ostatni raz dłońmi po skórzanej powierzchni kierownicy. Nie mogłam nie uśmiechnąć się do siebie. Rozpierało mnie szczęście. Nie obchodziło mnie nic innego jak to, że On czekał na mnie
w domu, z przygotowanym „czymś”. Nie zdradził szczegółów. Czułam się wspaniale
ze świadomością, że pamiętał o dzisiejszym dniu. Wystarczyło mi to w zupełności, by cieszyć się z tego, co mieliśmy.
            Zgasiłam silnik czarnego suva i wysiadłam z auta. Zabrałam jeszcze z tylnego siedzenia swoje rzeczy
i zamknęłam samochód, chcąc czym prędzej znaleźć się przynajmniej u progu drzwi. Dojście do nich zajęło mi dosłownie chwilę. Niecierpliwą ręką przebierałam w torebce, aż w końcu znalazłam klucze. Serce mocniej mi zabiło, gdy otwierałam zamek. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam białe drzwi.
           
            Największe źródła światła były zgaszone. Światło dawały drobne lampki, które oplecione były wokół sznurków. Te zaś porozwieszane były na całe długości pomieszczeń, tworząc jedną, wielką pajęczynę. Nie była to zwykła sieć, a pajęczyna wspomnień. Małymi klamerkami, do każdego ze sznurków, w niedużych odstępach zostały przyczepione zdjęcia, które już na pierwszy rzut oka bardzo dobrze znałam. W powietrzu roznosił się zapach świeżo zaparzonej herbaty, chyba wiśniowo-migdałowej. Telewizor wbrew moim oczekiwaniom był wyłączony, pomimo zapowiadanej tygodnie temu transmisji jednego z ważnych meczów piłki nożnej.

We watched the day go by, stories of what we did. It made me think of you.

            Nogi same niosły mnie wzdłuż wiszących linii z fotografiami. Byliśmy na nich my. Ja i on. Pojawiały się również osoby, którym wiele zawdzięczaliśmy, ale to nasze postacie były głównym tematem. Wszystkie już kiedyś widziałam, jednak oglądałam je od nowa,
z ogromną dokładnością. Powieszone zostały nieco wyżej mojej linii oczu, tak jakbym miała nie mieć problemu z ich czytaniem. Nie zorientowałam się nawet, kiedy moje ręce zaczęły powstrzymywać łzy spływające po policzkach. Uśmiechnęłam się przez mokre oczy
i postawiłam krok dalej. Wśród błogiej ciszy usłyszałam lekkie stukanie nóg o podłogę. Odwróciłam wzrok, by zobaczyć mój ideał. Postawił na stoliku przy kanapie dwa duże kubki z parującą herbatą. Podniósł na mnie swój wzrok, a ja wciąż stałam jak oniemiała. Dopasowana do ciała, szara koszula oraz wąskie, ciemne jeansy sprawiły, że moje serce zabiło jeszcze mocniej, jeśli było to w ogóle możliwe. Zapięte drobnymi guziczkami mankiety idealnie obejmowały jego zgrabne nadgarstki, które już po chwili powędrowały do kołnierza mojej kurtki. Zdjął z moich ramion ubranie, które w tym świetle przybrało kolor wina. Powiesił ją przy wejściu, a do mnie samej dopiero dochodziło, że już dawno zakochałam się w zapachu jego perfum. Nie używał ich nigdy dużo, ale wystarczająco bym je poczuła, zachłysnęła się i została pociągnięta podświadomością za rękawy, by być jeszcze bliżej ich źródła – jego skóry. Stałam przed nim w czarnej, krótkiej dzianinowej sukience,
w którą udało mi się przebrać w studiu fotograficznym, zanim pojechałam do domu. Czułam się jak zwykle nieswojo, gdy na moich nogach nie było nic poza cienkimi, czarnymi rajstopami. Gdy przez chwilę zbyt mocno skupiłam się na swoim wyglądzie, przygryzłam dolną wargę i nerwowo podrapałam się po lewym przedramieniu, które odsłoniłam gdy podsunęłam do góry obydwa obcisłe rękawy.
            Nagle poczułam na swojej talii ciepłe, męskie dłonie a wokół mojej szyi rozniósł się jego przyjemny oddech.
- Jesteś piękna. – mruknął mi do ucha, zanim je delikatnie ucałował. Jego usta niemalże parzyły i zostawiły po sobie przyjemne iskierki, które powędrowały wewnątrz mojego ciała powodując gęsią skórę. – Chodź dalej. – szepnął, delikatnie popychając mnie do przodu.
Przytulał mnie do swojego boku, gdy podążaliśmy wzdłuż wszystkich zdjęć, powieszonych w całym domu. Równocześnie chichotaliśmy, kiedy nasze oczy spotykały zabawną scenę, wywołaną na papierze fotograficznym. Okrążyliśmy cały salon, by po kilkunastu minutach wpatrywania się w kolejne obrazy usiąść na kanapie. Podwinęłam pod siebie jedną nogę, a głowę zwróciłam w jego stronę. Wpatrywał się we mnie swoimi niebieskimi oczami tak intensywnie, że nie mogłam nie dostrzec szczęścia buchającego z jego duszy. Wciąż byłam pod wpływem dużych emocji. Podziwiałam go za to, co zrobił. Salon, który zwiedziłam bardzo dokładnie wyglądał perfekcyjnie. Zdjęcia nabrały więcej kolorów,
a moja wyobraźnia została poruszona do granic możliwości. Impresja zapanowała nad moim gardłem – nie mogłam z siebie wydusić ani jednego słowa. Rozejrzałam się raz jeszcze wokół siebie, a jeszcze szerszy uśmiech wymalował się na mojej twarzy. Widok drobnych światełek był nieziemski, a one wszystkie odbijały się w jego oczach.
- Ja.. – zdołałam tyle wydukać, ale zaraz potem pokręciłam głową. Nie byłam w stanie dobrze zacząć ani skończyć zdania. Dwie pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach, a on odstawił kubek ze swoją herbatą z powrotem na stolik i przybliżył się do mnie.
- Hej, nie płacz. – szepnął, obejmując dłońmi moją twarz. Jeden z mokrych śladów starł kciukiem, a drugi pocałunkiem, który zdołał złożyć na mojej skórze.
- Kocham cię. – udało mi się odpowiedzieć, zanim przesunął swoje usta do moich, delikatnie łącząc je ze sobą. Całowaliśmy się powoli, odczuwając każdą najkrótszą sekundę, jaką dzieliliśmy wspólnie. Mój nos zetknął się z jego, a nasze oddechy wymieniły się.
- Czy nie jest zbyt romantycznie? – uśmiechnął się, gdy odsunął się ode mnie na kilka centymetrów. Zaśmiałam się cicho na to pytanie. Doskonale wiedział, co było dla mnie najlepsze, kiedy przejdzie przez granicę przesady w moim pojęciu romantyczności. Ale Niall był wyjątkiem. Cokolwiek by dla mnie zrobił, byłoby perfekcyjnie.
- Jest idealnie. – odparłam i uniosłam kąciki ust. Założył za ucho kilka moich kosmyków włosów i spojrzał mi głęboko w oczy. Przeszył mnie przyjemny, ciepły dreszcz.
- Jestem taki szczęśliwy z tobą, Annie. Zrobiłbym dla ciebie wszystko. – wyszeptał, bo właściwie nie musieliśmy używać swoich pełnych głosów. Słyszeliśmy się doskonale, słowa były słodyczą dla uszu, która dodawała jeszcze więcej magii do całego nastroju, który mnie ogarnął. – To były najlepsze dwa lata mojego życia. – dodał, a ja poczułam jak gorący rumieniec wstępuje na mój policzek. Spuściłam delikatnie wzrok. Czasem trudno było mi uwierzyć, że mimo wszystkiego co przeszliśmy wciąż tak mówił. Nie obchodziło go to, co miało miejsce któregoś dnia w przeszłości. Znosił każdą rzecz, a nawet gdy tracił cierpliwość, nie zostawił tego. Nie odszedł, nigdy. I wierzyłam, że nie odejdzie już nigdy.
- Pokaż mi resztę domu. – szepnęłam, całując jego policzek. Uśmiechnął się szczerze i pociągnął mnie za rękę. Splótł ciasno nasze palce i poprowadził mnie w stronę sypialni.


            W korytarzu, którym szliśmy również wisiały dziesiątki zdjęć, które oglądałam z zaciekawieniem. Nie wypuszczałam go z naszego splotu dłoni ani na sekundę. Pragnęłam być blisko niego, czuć jego ciepło
i motylki w brzuchu, które raz po raz wariowały coraz bardziej.
Czułam się jak w zaczarowanym lesie pamiątek. Jasne światełka wokoło, podkreślające scenę na każdej
z fotografii cieszyły oko tak bardzo. Wymieszane zapachy naszych perfum idealnie współgrały. Gdzieś między nimi wyczuwalna była woń jabłek upieczonych w karmelu. Delikatnie stąpaliśmy palcami po drewnianych panelach. Oddychaliśmy lekko i spokojnie. Co chwila zdarzało mi się mocniej ścisnąć jego dłoń, gdy któreś ze wspomnień wywołało moją gwałtowniejszą, intensywniejszą reakcję.
Dotarliśmy do sypialni, w której panował idealny porządek. Łóżko zaścielone było białą narzutą. Lampki wywieszone były wokół trzech zdjęć, powieszonych na tle ściany. Były to zdjęcia zrobione dokładnie dwa lata wcześniej.

Szliśmy niemalże krok w krok, ramię w ramię po jednym z większych londyńskich parków. Śnieg skrzypiał pod moimi butami, a jego nieduże płatki spadały powoli na nasze głowy i ubrania.
W jego towarzystwie czułam się swobodnie, a moje serce było coraz cieplejsze. Nie przypominało ani trochę tych sopli lodu, które utworzyły się na latarniach. Kolorowe lampki porozwieszane były wokół drzew, ławek i koszy na śmiecie. Wybudowane zostały kolorowe łuki, pod którymi przechodzący mogli odnaleźć kilka pęków świeżej jemioły. Trzymając w jednej ręce kubek z resztą napoju, drugą chwyciłam za aparat, który zwisał z mojego ramienia. Nie zdjęłam go z niego od momentu, gdy blondyn przyszedł po mnie do mieszkania i zaproponował spacer. Nie zawetowałam, mimo późnego wieczoru. oddalił się ode mnie o kilka kroków, by pozbyć się bordowego kubka. Wykorzystałam fakt, że lampki tworzyły z jego postaci rzecz niebywale piękną. Odwracając się w moją stronę uśmiechnął się, na widok obiektywu wycelowanego w jego posturę. Zrobiłam zdjęcie, które miałam nadzieję zapamiętać na zawsze.
Zabrał mi moją zabawkę, gdy dopijałam ostatnie łyki pierniczkowej kawy. Tym razem ja odeszłam o kilka metrów, by pozbyć się tekturowego naczynia. Nerwowo zaczepiłam kilka kosmyków o lewe ucho, gdy wyczułam jak robi mi zdjęcia. Uśmiechał się do mnie, mimo że aparat zasłaniał jego twarz. Wyglądał na szczęśliwego. Nieśmiało odwzajemniłam uśmiech, gdy do niego wróciłam. Znów szliśmy równo, co chwila śmiejąc się po cichu z jakichś słów. Żałowałam, że nie ukryłam
w kieszeniach swojego płaszcza chociaż cienkich rękawiczek. Zaczęłam pocierać dłońmi, by zrobiło mi się cieplej. Po chwili jednak serce mi przyspieszyło, bo obdarował mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem i chwycił moją rękę, zamykając ją w swojej. Zrobiło mi się od razu cieplej, a szczere szczęście zapanowało nad mimiką mojej twarzy. Minął nas nieco grubszy, starszy mężczyzna. Miał na sobie czerwony, włochaty strój Świętego Mikołaja i roztaczał przyjemną aurę podśpiewywaniem najweselszych piosenek świątecznych. Odwrócił się, zerkając na nas znad swojego worka, w którym pomyślałby kto, że są prezenty. Zapytał nas, czy może nam zrobić zdjęcie. Wyglądał na przyjaznego człowieka, toteż zaufał mu i podał mój aparat. Poprosił, byśmy cofnęli się o kilka kroków. Blondyn uśmiechnął się tajemniczo, a ja jedyne co czułam, to rozpierającą mnie radość. Nie przeszkadzał mi padający śnieg, ani przeszywający na wskroś mróz. Po chwili wiedziałam, że staliśmy pod jemiołą. Mikołaj zaśmiał się wesoło z oddali, kiedy niepewnie zbliżył swoje usta do moich. Nie zaprotestowałam. Poczułam jego ciepłe wargi na swoich i mówiąc szczerze, nie chciałam końca. Przekazał mi ogromną ilość ciepła. Kilka razy wcześniej miało to już miejsce, ale odnosiłam wrażenie, że to była inna sytuacja. Złapał swoimi dłońmi moje pamiętając o tym, że kostki mi prawie zamarzały. Uśmiechnęliśmy się, kiedy odsunął się ode mnie. I gdy Mikołaj oddał nam aparat, pozdrowił nas i pożyczył wesołych świąt, padły te charakterystyczne, jedyne w swoim rodzaju słowa
z jego ust. Wiedziałam już, że mnie kocha. Jednak mimo to, serce niemalże zatrzymało swój rytm,
a usta zadrżały ze szczęścia.
- Czy zostaniesz moją dziewczyną?
           
            Ledwie wierzyłam w to, co widziałam przed sobą. Po chwili jedyne co byłam w stanie zrobić,
to przytuliłam się mocno do niego. Wtuliłam twarz w jego pierś, gdy ciepłe ramiona ciasno objęły moje plecy.
- To wszystko jest piękne. Dziękuję, Niall. – wyszeptałam, a on ucałował czubek mojej głowy kilka razy.
- Jesteś moją księżniczką, nie zapominaj. – czułam, jak się uśmiecha. – I love you to the moon and back.
            Mój żołądek obrócił się o kilkaset stopni, a ciało było coraz cieplejsze. Byłam niewiarygodnie szczęśliwa w jego ramionach, gdy tulił mnie do siebie. I obojętnie jak bardzo nie chciałam psuć tej chwili, mój nos się o to prosił.
- Niall..? – niepewnie zaczęłam i przygryzłam wargę, powstrzymując się od chichotu.
- Hmm? – mruknął, nie wypuszczając mnie.
- Chyba już nie zjemy twoich jabłek w karmelu… - odparłam i uniosłam głowę, by spojrzeć na jego reakcję. Na początku uniósł brew zastanawiając się, o co chodzi. Po chwili jednak siarczyście przeklął pod nosem
i poleciał do kuchni szybciej, niż mi się wydawało.
            Gdy doszłam do niego, opierał się ramionami o biały blat kuchenny, a przed nim w rondlu, który wyjął z piekarnika leżały.. co tu dużo mówić, spalone jabłka razem z pysznym, płynnym karmelem. Widziałam jego niepocieszoną minę, zrezygnowany pomachał tylko kilka razy nad naczyniem, by odgonić nieprzyjemnie pachnący dym. Uchyliłam okno nad zlewem, by mroźne powietrze zabrało niechciany zapach. Podeszłam do niego i oparłam dłoń na jego ramieniu.
- Niall, nie przejmuj się. Każdemu może się zdarzyć. – uniosłam lewy kącik ust, próbując go pocieszyć.
- Mieliśmy je zjeść. – mruknął. – Robiłem je specjalnie na tę okazję. – westchnął. Po chwili jednak przyciągnął mnie do swojego boku, potrzebując mojego oparcia.
- Nic się nie stało. Ten wieczór i tak jest wspaniały i nic go nie zepsuje. – ucałowałam jego policzek. – Jeśli chcesz, możesz innego dnia je zrobić. Będą równie pyszne, jak zamierzałeś. – uśmiechnęłam się. Spojrzał na mnie z góry, a ja uniosłam brew. Widziałam, że wciąż się martwił swoją dzisiejszą porażką kulinarną. Dlatego przyciągnęłam jego twarz do swojej i obejmując jego policzek, zaczęłam całować jego usta. Robiłam to mocno, starając się odpędzić jego przygnębione myśli. Odwróciłam jego korpus od dymiących się jeszcze trochę jabłek i pozwoliłam, by objął mnie w talii i odwzajemnił intensywny pocałunek. Uśmiechnęłam się triumfalnie, bo osiągnęłam to, co chciałam - zapomniał o swoim niepowodzeniu. Wydał
z siebie cichy pomruk, gdy pociągnęłam za fragment koszuli. Po kilku minutach zachłannej pracy naszych warg, odsunęliśmy się od siebie na kilka milimetrów. Przejechał dłońmi delikatnie po moich biodrach, a ja zamieniłam mój zwyczajny szept w magiczne słowa.
- Make love to me, Niall.
Patrzył w moje oczy przez chwilę, kiedy zetknął nasze czoła. Dotknął czubkiem swojego nosa mój, a moje nogi rozpływały się.
- With a pleasure, Annie.  
Szliśmy nieporadnie, nie odrywając od siebie naszych ust. Czułam, jak iskierki szczęścia między nami rozjaśniły się tak, jak magiczne lampki w sypialni. Gdy stanęliśmy obok dużego łóżka, zwolniliśmy. Mimo, że powietrze zrobiło się o wiele gęstsze, nie byłam w stanie oprzeć się wrażeniu, że wszystko wokół mnie było magiczne. To uczucie, gdy każdy detal jest niesamowicie piękny, wyjęty jak z baśni, a uśmiech znajduje miejsce na twojej twarzy – nazwę je prawdziwie magicznym. Patrzyliśmy sobie w oczy, a ja powoli zsunęłam dłonie na wysokość jego nadgarstków. Delikatnie odpięłam mankiety i przesunęłam palcami wzdłuż przyjemnego, szarego materiału. Następnie bez pośpiechu, guzik po guziczku, rozpięłam jego koszulę. Odnosiłam wrażenie, że jeśli przyspieszylibyśmy i zdalibyśmy się jedynie na instynkt i pragnienie, cały czar by prysł. Wiedziałam też, że odczytał to w moich oczach. Rozpoznałam to po sposobie adorowania mojego ciała. Wsunął dłonie pod moją sukienkę, by chwycić koniec moich rajstop.
- Mogę? – spytał, a ja jeszcze bardziej pokochałam go za to. Całkowicie dopełnił tym wspaniałości chwili, na której mi zależało. Zaczął powoli zsuwać czarny materiał. Uklęknął, gdy zjechał na tyle nisko, że nie był się w stanie schylić. Składał delikatne pocałunki na moich stopniowo odkrywanych nogach. Spoglądałam na niego z podziwem i wdzięcznością. Uniosłam kolejno stopy, by mógł całkowicie pozbawić moje nogi okrycia. Podniósł się i obdarzył mnie ciepłym uśmiechem. Przysunęłam twarz do jego torsu, by kilkakrotnie ucałować jego skórę. Przytuliłam się delikatnie do niego, a po chwili niepewnie zsuwałam dłonie do zapięcia czarnych spodni. Czułam się znów jak nieśmiała, pełna uczuć dziewczyna, która stoi przed czymś ważnym, chwile dzielą ją od przekroczenia pewnej granicy. Ledwie zauważalnym ruchem odpięłam guzik i rozsunęłam rozporek, a mój oddech przyspieszył. Nazwałby mnie w tym momencie niewinną Annie. Ujął moje palce
i uniósł na wysokość swoich ust, by po kolei ucałować każdy z nich. Rumieniec zalał moją twarz. Chwilę później chwytał koniec mojej sukienki i ze wzrokiem wpatrzonym w moje oczy, podnosił ją. Zerwaliśmy kontakt, gdy przeciągał ją przez moje ramiona i głowę. Stałam przed nim w samej czarnej, koronkowej bieliźnie. Nie oblizał ust. Nie wpatrywał się w moje krągłości. Czytał mi z oczu. Pociągnęłam w dół jego rękawy, by wzdłuż nóg zsunęła się jego koszula. Przygryzłam dolną wargę, a moje serce nie przestawało wybijać miłosnego rytmu. Położył dłoń na mojej talii i zaczął przesuwać mnie bliżej łóżka. W końcu opadłam na nie, ale przyciągając go ze sobą. Nie chciałam stracić kontaktu z jego dotykiem, który sprawiał, że czułam się inaczej. Zaczął od całowania mojego brzucha. Robił to dokładnie, włączając w to charakterystyczne okrążenia ustami wokół miejsca, gdzie miesiące temu rosło nasze dziecko. Wiedziałam, że robił to celowo – w  taki sam sposób całował moją skórę właśnie wtedy. Nie miałam mu tego za złe, wręcz przeciwnie. Cieszyłam się, że pamiętał drobne rzeczy.
- Kocham cię. – szeptał między każdym zbliżeniem ust do mojego ciała. Składał pocałunki na prawie każdym centymetrze mojej skóry, nie zatrzymując swojego szeptu. Przeszedł ze swoimi ustami wyżej, na mój dekolt i ramiona. Dotarł do szyi i żuchwy, aż w końcu zatrzymał się przed moją twarzą.
- You, my everything. – złączył nasze usta w długim, pełnym miłości pocałunku. Nie pragnęłam przyjemności, lecz jego bliskości. Świadomości, że jest tuż obok i szanuje mnie taką, jaka jestem. Kocha mnie taką, jaka jestem.

So why don't we go somewhere only we know?







9 komentarzy:

  1. Siedzę przed laptopem i zaczynam ten komentarz jedną ręką. Drugą trzymam przy twarzy, zasłaniam sobie usta dłonią, żeby nikt nie usłyszał, jak łkam, wycieram łzy z policzków. Jest mi gorąco, ale nie mam siły podnieść się do okna. Jestem roztrzęsiona. Dawno nie odczuwałam tak silnych emocji podczas czegokolwiek. Jeżeli właśnie tego chciałaś, łez wzruszenia, lekko rozchylonych w podziwie ust i cichych westchnięć zachwytu, daje Ci to w prezencie. Nawet gdybym nie chciała, nie umiem się powstrzymać. Nie jestem silna. Nigdy nie byłam, a Ty wiesz, jak sprawić, żeby moje słaby punkty wyszły na wierzch.

    Czuję się zwiedzona. Nie przez Ciebie. Przez siebie. Z dzisiejszym wieczorem przestałam naiwnie wierzyć w magię. Takie rzeczy nie dzieją się w realnym życiu. Szczęście tak silne, jakie przeżywają Niannie istnieje wyłącznie w naszych umysłach. Żyjemy w świecie, gdzie ból zwycięża dobre uczucia. Mimo to, każda mała dziewczynka jest fanką bajek, prawda? Każda z nas, gdy byłyśmy młodsze, łaknęłyśmy głosu naszych mam, opowiadających nam historie miłosne. Pragnęłyśmy być szczęśliwe i kochane jak bohaterki bajek. Teraz, z perspektywy czasu, czuję się znów jak kilkulatka przy Tobie, przy tlm. Gdyby wtedy mama zdradziła mi historię życia Niannie, pragnęłabym zakochać się jak Annie, mieć kogoś takiego jak Niall. Teraz jestem za dużo, życie jest zbyt brutalne, bym tkwiła w przekonaniu, że człowiek może żyć w bajce, ale wiesz co? Nie pragnę życia w miłości Disneya dla siebie, ale dla Ciebie. Chciałabym, żeby te sekretne marzenia, które zawierasz w tej historii, którymi są uczucia Nialla i Annie, spotkały i Ciebie. Chciałabym, żebyś stworzyła z kimś Niannie w prawdziwym świecie. Jeżeli nauczę się na nowo modlić, nie zapomnę o Tobie i poproszę o spełnienie Twoich marzeń, naszych, bo to, co dla Ciebie ważne, dla mnie również się staje.

    Wciąż nie potrafię przestać płakać. Ręcznik na włosach jest bardziej wilgotny od moich łez niż od włosów. Sama nie wiem, nad czym płaczę. Czy nad Twoim talentem, nad Niannie, nad emocjami, które nam przekazałaś, czy zwyczajnie płaczę do Ciebie. Nie wiem. Zgubiłam się, pozwoliłam Tobie i tej dwójce porwać siebie do waszego świata. Jest on piękny i gdybym nie musiała, nie chciałabym go nigdy opuszczać. Tak dobrze mi jest z Wami.

    Kocham Cię, Niall.
    Kocham Cię, Annie.
    Kocham Cię, Mania.

    Wasza Oli.

    P.S. Ciekawe, czy wiesz, jakim zdaniem wywołałaś największy wstrząs u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze lubiłam być sama, tylko ja żadnych problemów. Ten rozdział z właśnie tą muzyką sprawia, że w związkach dostrzegam tą magię, że pragnę się zakochać. Tak bardzo chciałabym znaleźć kogoś takiego jak Niall, być chociaż w 1 procencie taka jak Annie. Z każdym kolejnym rozdziałem chcę coraz bardziej się zakochać. Będę sama dopóki nie spotkam kogoś takiego jak Niall. Oni są cudowni. Stworzeni dla siebie. Nie wiem skąd czerpiesz pomysły, ale jeśli wzorujesz się na jakimś związku to jest on najpiękniejszą rzeczą na świcie. Mam nadzieję, że chłopak, w którym się zakochasz będzie tego wart....

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwwwh. Ten rozdział jest .... cudowny : )
    Niall w tym rozdziale jest taki..... taki cudowny i wgl <3
    Jejusiu, ale się rozmarzyłam haha. Jak ja bym chciała takiego chłopaka jak Niall w Twoim opowiadaniu :)
    Cudownie piszesz, cudooo : )
    Pozdrawiam
    G xxxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww ten rozdział jest cudowny i taki... słodki.
    Jesteś genialna! Napisać coś takiego to wyczyn ♥
    Fenomenalny! Pozdrawiam i czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest....magiczny i uwielbiam Cię za to że tak wspaniale opisujesz każde emocje, każdy gest któty jest tu opisany sprawia właśnie że te relacje między Niallem a Annie są magiczne. Jest to chyba pierwsze tal cudowne opowiadanie jakie czytam nie ma tej monotonności która jest teraz prawie w co drugim fanfictio, w sumie dla mnie to nie jest zwykłe fanfiction to jest twpja historia, twoja własna i tak jak w komentarzu powyżej też życzę ci właśnie takiej miłości bo to co stworzyłaś jesy naprawdę cudowne
    Kocham Cię za to,
    Kocham Cię za to, że czytając rozdziały mogę przenieść się do "innego świata"
    ILY.
    ~M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i och.. przepraszam z literówki :)

      Usuń
  6. ojejku..cudowny :')

    OdpowiedzUsuń
  7. przepiękny rozdział :'))

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam przeczytać wcześniej, miałam skomentować wcześniej. Ale lepiej późno niż wcale, prawda? I właśnie... miałam. Miałam nie ulegać tak bardzo Twojemu Niallerowi. Ale się nie udało, wiesz? Bo kiedy widzę jakieś jego zdjęcie, filmik, wywiad, cokolwiek, to myślę wtedy o Tobie i Twojej reakcji. Leżę tera w łóżku z gorączką i uwierz mi, że chyba cieszę się, że dopiero teraz przeczytałam ten rozdział. Poczułam takie ciepło. Przyjemnie ciepło, którego dawno nie czułam. I to jest niesamowite. Przebłyskiem dzisiejszego dnia jest właśnie Twoje TLM i te cudowne momenty Nialla i Annie.

    Mańka, kochaj ich tak dalej. I kochaj dalej Niallera, bo uwielbiam Wasze więzi. Uwierz.

    xxx

    OdpowiedzUsuń