Mam nadzieję, że u Was wszystko przynajmniej w porządku.
Nie jest łatwo oddać się w pełni wyobraźni wtedy, gdy na głowie cała masa spraw życia codziennego. Jestem wrażliwą osobą, więc gdy tak wszystko na mnie na raz spadnie nie jest łatwo.
Mam nadzieję, że ten naprawdę króciutki fragment Wam się spodoba, bo dla mnie ma ogromne znaczenie. Mówiąc szczerze, to pomógł mi zasnąć wczoraj późnym wieczorem. Czytałam go w kółko, wciąż i wciąż aż wiedziałam, że spokojnie już zasnę.
Miłego czytania!
Obudziłam się z głębokiego snu w momencie, gdy poczułam
przed sobą cichy szelest. Świadomość moich zmysłów wróciła i przypomniałam
sobie, że najprawdopodobniej zasnęłam przed włączonym telewizorem. Zwinięta
byłam niemalże w kulkę, przykryta szczelnie ciepłym kocem i przytulona do
poduszki na kanapie. Odrobinę musiałam się wyciągnąć, by pobudzić od nowa
mięśnie do współpracy, jednak od zbyt gwałtownych ruchów powstrzymał mnie
cichy, kojący głos:
- Shhhh... – delikatnie
uchyliłam mocno już sklejone snem oczy i ujrzałam wysoką postać. Schylił się do
mnie, przyłożył swoją ciepłą dłoń do mojego policzka i zgarnął niesforne włosy
tam, gdzie ich miejsce. Dotarło do mnie, że faktycznie stoi obok mnie – musiał
być środek nocy, jeszcze kilka godzin wcześniej oglądałam na żywo jego występ w
niemieckiej telewizji. Poświata idąca od telewizora dała mi do zrozumienia, że
miał na sobie wciąż kruczoczarne spodnie i jasną parkę, której to szelest
zapewne obudził mnie z niespodziewanego snu.
- Niall.. – mruknęłam,
nawet nie wiedząc w jakim kontekście chciałam użyć jego imienia. Po prostu
pasowało mi w naszej małej przestrzeni, było dopełnieniem przyjemności, jaką
sprawiła mi jego obecność. Uśmiechnął się do mnie ciepło, co całkowicie mnie
uszczęśliwiło. Było to lekkie uniesienie kącików ust ale z tak potężnym
błyskiem w oczach, że nie uwierzyłabym w nic innego jak właśnie w ten uśmiech.
Był prawdziwy, płynący prosto z serca i adekwatny do uczuć, które pragnęłam w
tamtej chwili odczuwać.
- Zabieram cię do łóżka.
– Szepnął, nie chcąc zaburzyć cichej aury panującej dookoła. Nie zrzucił ze
mnie koca, tylko wsunął ręce pewnie pod moje ciało. Wymacał odpowiednie miejsce
na plecach i pod udami i podniósł mnie powoli, z dbałością o to by nic mi się
nie stało. Znalazłam się w jego ramionach, przytulana ciasno do jego piersi.
Głowę opierałam pod jego ramieniem, więc zanim w którąkolwiek ze stron się
obrócił, zdążył czule pocałować moje czoło. Znów przymknęłam oczy, bo nie byłam
w stanie aż tak walczyć ze wszechogarniającym mnie snem. Byłam zmęczona,
poprzedni tydzień nie dał mi zbyt wiele swobody a fakt, że jego harmonogram
robił się coraz bardziej napięty nie pomagał ani trochę.
Pachniał świeżym powietrzem, odrobinę swoimi perfumami i
zwyczajnym, domowym zapachem. Musiało to być spowodowane kurtką, którą miał na
sobie – przez dłuższy czas wisiała nie tknięta w szafie, bo brakowało właściwej
na nią pogody. Przełknęłam leniwie ślinę i pozwoliłam sobie najwyraźniej na
chwilowe odpłynięcie, bo gdy znów uchyliłam powieki przekraczaliśmy już próg
sypialni. Delikatnie położył mnie na łóżku a ja nie byłam w stanie puścić jego
ramienia. Idealnie wpasowało się w moje dłonie i było tą częścią niego, którą
miałam jeszcze przy sobie.
- Annie, puść. Zaraz do
ciebie wrócę. – zapewnił, co nie do końca mnie uspokoiło. Być może wierzyłam
jego pięknym słowom, jednak moje ciało samo potrzebowało jego bliskości i
obecności. W końcu pozwolił moim rękom na opadnięcie, skutkiem czego było jego
niskie pochylanie się nad moją ledwo żywą osobą. Jego drobny pocałunek w usta
pochłoną mnie całkowicie i z racji dryfowania jeszcze w półśnie dałabym sobie
rękę uciąć, że widziałam dookoła jego twarzy złote fajerwerki.
Oparł się kolanem o łóżko, by mieć lepszy dostęp do
kołdry z drugiej jego strony i przeciągnął ją na mnie, nie zważając na ogromny
koc, którym po południu się przykryłam.
- Która godzina? –
Zapytałam zdaje się pustą przestrzeń. Jego ciche westchnięcie mogło oznaczać,
że nie chciał odpowiadać na to pytanie. Przysunął swoją twarz do mojej i raz
jeszcze objął policzek. Otulił mnie jego ciepły oddech bardzo dokładnie.
Oblizał usta i ucałował mój policzek kilka razy, bardzo delikatnie.
- Koło drugiej. Śpij,
jesteś zmęczona kochanie. – szepnął i pogłaskał mnie jeszcze raz. Z moich ust
wydostał się cichy pomruk, Było mi dobrze z jego bliskością, wpasowywała się w
moje zmęczenie i potrzebę dotyku ciepła.
- Ty też.. – udało mi się
wypowiedzieć, gdy powoli odsuwał się ode mnie i poprawiał kołdrę na moim
obezwładnionym przez sen ciele.
- Obiecuję, zaraz
przyjdę. – ostatnie dotknięcie naszych
dłoni i jedyne co pamiętałam przez kolejną chwilę, to ciężkie powieki i jego
ciche kroki w głąb domu.
Balansowałam między snem a jawą, nie potrafiłam znaleźć
złotego środka i podświadomość płatała mi wciąż figle. Nie kojarzyłam ile minut
mija, nie orientowałam się co dookoła mnie się dzieje. Ocknęłam się z transu
zmęczenia w momencie, gdy łóżko ugięło się po mojej lewej stronie. Wbrew
bolącym powiekom uchyliłam je, by ujrzeć jego układający się wygodnie nagi
tors. Czułam bijące od niego ciepło, toteż używając całej swojej siły
próbowałam odwrócić się całkowicie w jego stronę. nie było to łatwe, zapewne
nieświadomie stęknęłam kilka razy i wyglądałam jak jedna wielka rozpacz. Gdy
już się przykrył ciepłą kołdrą, pomógł mi się do niego przysunąć. Ogarnął mnie
błogostan, gdy byłam tak blisko jego ciała. Pachniał sobą, domem, moją
miłością. Wtuliłam twarz w jego skórę i mimo potężnego zmęczenia wzięłam kilka
naprawdę głębokich oddechów by mieć pewność, że będę dobrze spać.
- Kocham cię. – Zdołałam
wymamrotać. Jako odpowiedź otrzymałam jego dłoń wsuwającą się na moje plecy i
przyciągającą mnie bliżej ciepłej klatki piersiowej. Splątał nasze nogi i
ułożył głowę tak, by jego usta lądowały wciąż i wciąż gdzieś na mojej głowie
lub twarzy. Kiedy co chwila uchylałam ciężkie powieki miałam przed sobą jego
mleczną, muśniętą odrobinę słońcem skórę pokrytą licznymi pieprzykami. Na jego
szyję wkradał się kilkudniowy zarost, co wcale mi nie przeszkadzało.
Przyzwyczajona byłam do naturalnych elementów naszego życia, nie idealizowałam
go pod względem wyglądu i nie wymagałam, by w określony sposób się prezentował.
Jedyne czego pragnęłam, to było bycie moim, jedynym i prawdziwym.
- Ja ciebie też, Annie. –
Powoli już wkradała się do jego głosu chrypa. Nie było sensu, by próbował
odchrząknąć – był prawdopodobnie równie wyczerpany co ja, o ile nie bardziej,
więc gardło wcale by go nie posłuchało.
- O której musisz jutro
wyjść? – zdołałam zapytać zdawszy sobie sprawę, że faktycznie jest środek nocy,
a kolejny dzień nie miał być ani trochę luźniejszy jeśli chodzi o jego
powinności. Nie byłam z nich tym razem zadowolona, od kilku dni nie radziłam
sobie ze stresem, jaki pojawił się w mojej sytuacji rodzinnej i brak Nialla u
boku niekoniecznie działał na korzyść.
- Skup się na tym, że
jesteśmy razem teraz, dobrze? – spytał. Delikatnie kręcił kółka dłonią na moich
plecach w kojącym geście i mimo wszystko nie dawał swojemu oddechowi
przyspieszyć, uspokajał mnie.
- Ale..
- Nie, Annie. Nie powiem
ci. Obudzę cię tylko na porannego buziaka i pójdziesz dalej spać, mała. Będę w
domu na lunch. – powiedział pewnie. Zatkał mi tym buzię, nie miałam siły
spierać się czy wysuwać kolejnych wniosków lub żalów. – Należy ci się spokojny
sen.
Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej. chłonęłam jego
zapach jak świeże powietrze, czułam się cudownie i ciepło. Zmęczenie było coraz
mniej uciążliwe bo miałam obok siebie ramiona, które wyciągnięte były w moją stronę na pomoc. Mocno ucałował czubek
mojej głowy i pozwolił, bym ze spokojem w myślach mogła odpłynąć w błogi sen,
nie zniszczony niczym. Zaplątany w nasze ciała, przytulony do poduszek i
przesiąknięty zapachem domu. Najpiękniejszy sen.
Cholera! Ale mi sprawiłaś radochę tym rozdziałem!!!!
OdpowiedzUsuńNo i co, że krótki!! Ale jaki uroczy!!!
Zdecydowanie piszesz za dobrze!! haha
Miłego tygodnia!!
buziaki xxx
Ughhhhh. Stwierdzam bycie emocjonalnym wrakiem po tym fragmencie. Tak ciepło. Tak miło i tak przyjemnie. I obudziła się we mnie dziwna tęsknota za czymś, czego nigdy nie zaznałam.
OdpowiedzUsuńZnowu mi to robisz, dzisiaj mam taki humor że ten rozdział totalnie mnie rozkleił i tak o jestem cała zapłakana. Jest tak u nich ciepło, love is in the air and nie umiem skupić sie na niczym innym tylko obrazie ukazanym wyżej. Po raz kolejny utwierdziłaś mnie w przekonaniu o idealnośni Niannie o opiekuńczości jaką Niall darzy swoją kobiete i przedewszystkim o ich miłości, które mam nadzieje nigdy sie nie skończy. Trzymaj sie cieplutko, obiecuje że wszystko będzie lepiej sie układało z biegiem czasu, wielki przytulas ode mnie! :) - K.
OdpowiedzUsuńO mój Boże !! Cudowny <3
OdpowiedzUsuńTaki piękny <3 kocham
OdpowiedzUsuń