Zatrzymałam się przed
bramą wjazdową i opadłam rękoma na kolana, ciężko oddychając.
Pot ściekał mi z linii włosów, spod oczu, po karku - nie było
kawałka skóry, która nie byłaby mokra ze zmęczenia. Płuca się
rozszerzyły, bo nawet za bardzo się dotleniły. Mięśnie nóg i
brzucha bolały, ale w ten przyjemny sposób. Uśmiechnęłam się i
lekko zaśmiałam, widząc jak Marta próbuje tak samo dojść do
siebie po kilku kilometrach wspólnej przebieżki.
Znalazłam w płasko
przylegającej do pleców sakiewce klucze i otworzyłam nam furtkę.
Powoli, dając upust rozgrzanym nogom, doszłyśmy do drzwi i z
ciężkimi oddechami, schowałyśmy się od popołudniowego słońca
w chłodniejszych ścianach domu.
- Mój organizm tego
potrzebował.. - usłyszałam od siostry, która już zsuwała buty
ze stóp. - I chyba trafiłyśmy też z pogodą, co?
- Mhm.. - mruknęłam,
pijąc do końca wodę z bidonu, który wzięłam ze sobą. Gdy było
gorąco na dworze, wolałam zawsze mieć przy sobie coś do picia.
Nigdy nie wiadomo, kiedy mój organizm się podda; co, jeśli będę
wtedy daleko od domu? - Jesteśmy! - krzyknęłam w głąb domu,
zaglądając do salonu i nie widząc nikogo.
- W kuchni! -
odpowiedział kilka tonów ciszej. Weszłam więc do pomieszczenia,
widząc od razu otwarte drzwi tarasowe i rozłożone stosy papierów
i laptop na drewnianej ławie. Zamykał akurat lodówkę, wyjmował z
niej butelkę piwa.
- Hej. - przywitałam
się, uspokoiwszy już nieco oddech. Spojrzał na mnie znad blatu i
kiwnął głową, odwracając się zaraz do butelki i próbując ją
otworzyć.
- Jak było?
- Dobrze, pobiegłyśmy
dookoła aż do klubu golfowego i drugą stroną, tam niedaleko
mechanika, żeby mieć prostą ścieżkę do domu. - opowiedziałam,
na co cicho mruknął. Skupiony był na otwieraniu butelki, ale
otwieracz wyślizgiwał mu się co i rusz z rąk. Przeklął cicho
pod nosem, zanim w końcu się udało. - Wychodzisz z Deo wieczorem?
- spytałam, pamiętając jego plany.
- Tak..
- Widzę, że ktoś robi
sobie aperitif! - zaśmiała się Marta, na co jej zawtórowałam. On
tego nie zrobił, jedynie uśmiechnął się głupkowato i wyrzucił
kapsel do śmieci. Coś mi nie pasowało, wiedziałam kiedy jego
reakcje były szczere, a kiedy nie. Sposób, w jaki przybrał
pokerową twarz gdy podnosił z blatu butelkę i bez spojrzenia na
nas wypił trzy duże łyki, zdradził go.
- Wszystko w porządku? -
spytałam, gdy brunetka zajęła się stukaniem szklanką i
nalewaniem sobie wody, a on zaczął iść w kierunku tarasu.
Podniósł wzrok i spojrzał na mnie i odpowiedział ciche "jasne",
zanim ściągnął usta i przygotował się do kolejnego łyku.
Uniosłam brew i skrzyżowałam dłonie na piersi, nie wierząc mu.
Stałam mu mniej więcej po drodze do szklanych drzwi, więc podszedł
do mnie i obdarzył mnie półuśmiechem, typowym dla jego mimiki
twarzy podczas wywiadów w telewizji. Nie zażartował z mojego
spoconego ciała i nie wyglądał na obrzydzonego, gdy położył mi
dłoń na biodrze. Przysunął usta do mojej głowy i nie zważając
na to, że włosy miałam całe mokre, przyłożył do nich usta i
trwał tak w przeciągłym pocałunku, jak najdelikatniej wzdychając.
Raz jeszcze ścisnął mnie w biodrze i poszedł na taras, siadając
przed laptopem i prawie kończąc piwo.
Mój prysznic był
ekspresowy. Wrzuciłam na siebie pierwsze lepsze szorty i luźniejszą
koszulkę, z włosów zrobiłam mokry bałagan na czubku głowy.
Słysząc, że moja siostra jeszcze nie skończyła swojej kąpieli w
łazience dla gości, czułam się spokojniej. Przechodząc przez
kuchnię sięgnęłam po w połowie pełną butelkę wody, wrzuciłam
do niej plasterek cytryny i trzęsąc tak butelką, stanęłam
przejściu na taras. Oparłam bark o ramę okienną i patrzyłam, jak
dopijając ostatnie łyki lekkiego alkoholu, wpatruje się tępo w
ekran komputera. Jego telefon wydał z siebie dźwięk wiadomości,
na który odrobinę za mocno odstawił szkło na stół. Zerknął
jedynie na ekran, po czym odsunął od siebie urządzenie i schował
twarz w dłoniach.
Podeszłam do stołu,
cicho i powoli. I tak wiedział, że do niego idę. Stanęłam tuż
za jego plecami, wędrując wolną ręką do jego karku i lekko go
masując. Zerknęłam na dokumenty, które miał porozkładane
dookoła siebie. Stare pisma odnośnie prywatności i spraw z nią
związanych. Na ekranie miał otwartą przeglądarkę ze stronami
swojej fundacji, kilkoma aktami prawnymi i formularzem zgłoszenia na
policję.
- Ktoś sprzedał mój
numer telefonu. Dostaję ciągle wiadomości od kilku dziewczyn,
dodały mnie do grupowej rozmowy. Parę dni temu się zaczęło. Są
aroganckie i bez szacunku, obrażają mnie. - Ostatni łyk piwa, nie
przestawałam masować górnej części jego pleców. - Rozmawiałem
z Basilem i z prawnikiem, przedstawili sprawę policji. - Mówił, a
ja nie śmiałam mu przerywać. - Wiesz, że normalnie takie rzeczy
mnie nie ruszają. Ale są jakieś granice. One je przekraczają z
każdą wiadomością. Niech mówią o mnie co chcą, śmiało, ale
niech nie mieszają w to moich bliskich i nie ingerują w moją
prywatność. - Chwila ciszy, nerwowe potrząsanie nogą.
Chciałam coś
powiedzieć. Zrobić, zareagować, wyszeptać albo wykrzyczeć.
Cokolwiek. Jednak nic nie przychodziło, czułam się bezradna wobec
tego co mi powiedział. Najpierw próbowałam dopuścić to do swojej
świadomości. Zdać sobie sprawę, że ktoś faktycznie pisał do
niego wiadomości, że były to nieprzyjemne rozmowy. Podobne
sytuacje miały wcześniej miejsce, nie raz otrzymywał prywatne
wiadomości na portalach społecznościowych.. ale to było do
powstrzymania. Działo się w internecie, który da się bez problemu
zmienić, wyciszyć, zablokować. Nie denerwowało go to aż tak, nie
chował tego przede mną, nie zawiadamiał o sytuacji prawnika.
- Niall.. - nie
wiedziałam, co ślina na język miała mi przynieść. I nie
dowiedziałam się, bo oboje usłyszeliśmy kolejny sygnał iMessage.
Spojrzałam na niego i wyczekiwałam reakcji. Sięgnął po
urządzenie i zerknąwszy na ekran, podał mi od razu.
- Możesz przeczytać.
Nie chcesz, nie musisz. W tej chwili mam dość bycia cierpliwym, ale
kazali mi, żeby to lepiej rozegrać. - mruknął, po czym zaczął
zbierać dokumenty na jeden niechlujny stos. - Więcej jest tego na
WhatsApp.
Pamiętając jego kod,
od razu odblokowałam telefon i otworzyłam aplikację, zostając
zasypana stosem informacji. Miał wyciszone powiadomienia tam gdzie
mógł, dlatego po wyświetleniu ekran zaczął wariować. Gdy jednak
zaczęłam wychwytywać poszczególne teksty, zrobiło mi się
niedobrze. Musiałam usiąść obok niego, plecami opierając się o
rant stołu, głowę położyć na jego ramieniu z niedowierzania.
Przesuwałam palcem po wszystkich rozmowach, o które domyślałam
się, że chodzi.
"You deserve to
have a bad day"
"You invented
cancer"
"Everyone is
laughing at you"
"If you reply to
me a few times, King of pop, I can be a good person"
"Follow us and
we'll stop"
"OMG Theo is such
a nasty kid, so ugly"
"Theo looks like
a definition of a bad Down syndrome wtf"
"You're so
dusgusting ugh how can you live"
"You surround
yourself with shit instead of people"
Tego
było więcej. Dużo, dużo więcej. Na niektóre wiadomości
grzecznie i poprawnie odpowiadał, prosił. Zakładałam, że na
początku ze zwykłego ludzkiego odruchu, bo kilka razy wypluł swoje
"Fuck you", ale później brzmiał już jak rasowy
negocjator, prawdopodobnie nakierowany przez prawnika i policję na
to, jak ma za się zachować.
-
Teraz wyobraź sobie, jak tacy ludzie traktują innych w
rzeczywistości. Rzygać mi się chce. - powiedział, kręcąc głową
z dezaprobatą.
Jedną
z najtrudniejszych rzeczy jakie na mnie czyhały razem z decyzją o
spędzeniu z nim mojego życia, były sytuacje takie jak ta. Kiedy
był zły i sfrustrowany przez coś, na co nie mogłam mieć wpływu.
Mogłam jedynie patrzeć, głaskać go po głowie i być obok, ale i
to nie zawsze wydaje się wystarczającym lekarstwem. Niall jest zły,
zła będę i ja. Zatoczymy koło nieprzyjemnych sytuacji. A jak się
to odbije na nas - byłam w stanie tylko się domyślać.
-
Muszę się zbierać. - mruknął po kilku minutach. Podniosłam
głowę z jego ramienia i spojrzałam na niego, jak zamykał laptopa
i zbierał wszystkie papiery ze stołu. - Nic się zmieniło,
jedziemy razem pojutrze na turniej golfa? - spytał, zmieniając
kompletnie temat. Tak, jakby zrzucił z barków temat prześladujących
go wiadomości i zajął się zupełnie czym innym. Zupełnie jakbym
była jego możliwością na wyrzucenie z siebie tego, co
nieprzyjemne; tylko przy mnie mógł sobie pozwolić na chwilę
słabości i wyżalenie się. Z jednej strony mnie to cieszyło, bo
od tego byłam.. ale z drugiej strony wiedziałam, że więcej jest
chwil, kiedy się męczy.
-
Hej, - zaczęłam. Wstawał już z drewnianej ławki, ale chwyciłam
go za dłoń i wyczekująco spojrzałam na niego. - Wiem, że to
beznadziejna sytuacja. Ludzie są okropni. Ale nie zapominaj, kto
mnie nauczył sztuki dbania o własną prywatność. - słabo się
uśmiechnęłam, mając jego na myśli. - Pewnie, że jadę z tobą.
Nie mogę przegapić ważnych momentów w rozwijającej się karierze
golfisty. - szerzej się wyszczerzyłam, na co parsknął cichym
śmiechem. Schylił się, żeby pocałować moje czoło, po czym
zabrał wszystkie swoje rzeczy i wszedł do domu. Słyszałam, jak
mówi coś do mojej siostry; ewidentnie pomogło mu wyrzucenie z
siebie wszystkich informacji. Był wciąż sobą, tyle że z jeszcze
jednym problemem na głowie, który pokazywał się z każdym
odblokowaniem telefonu.
Błądziłam
po salonie samochodowym, jak mała dziewczynka gdy tata musi coś
załatwić. Szurałam trampkami po śliskiej i idealnie wypolerowanej
posadzce, zataczając kółka dookoła wszystkich modeli po kolei.
Cierpliwie zajmowałam sobie czas, gdy Niall dopełniał formalności
odnośnie wypożyczanego w Irlandii samochodu. Był to kolejny plus
bycia sławnym, niektóre marki wręcz zapraszały go do wypróbowania
ich najcenniejszych dobytków, oczywiście za darmo lub za miłą
wzmiankę w mediach społecznościowych. Tak się nazywa kręcenie
biznesu w dzisiejszych czasach.
Znalazłam
to samo auto, którym jeździł. Duży, dumnie wyglądający Mercedes
z ewidentnym charakterem. Pamiętałam jak to jest siedzieć w fotelu
pasażera, więc pozwoliłam sobie tym razem na otworzenie drzwi
kierowcy. Ostrożnie, żeby nic nie uszkodzić, usiadłam za
kierownicą i rozejrzałam się po wnętrzu, przypominając sobie
nasze ostatnie jazdy po Irlandzkich autostradach i ciaśniejszych
ulicach Dublina. Położyłam dłonie na obszytej skórą kierownicy
i próbowałam się wpasować w swoje miejsce, wyobrazić sobie jazdę
takim codziennie. Zawsze gdy towarzyszyłam Niallowi w załatwianiu
spraw związanych z samochodem, czułam tę rosnącą adrenalinę.
Nie wjeżdżaliśmy na żaden tor, nie robiliśmy nic teoretycznie
ekscytującego - ale byłam jedną z tych dziewczyn, którym serce
przyspieszało na widok kilkunastu nowych, lśniących pojazdów.
Oglądałam je wszystkie szeroko otwartymi oczyma, czułam się
niewiarygodnie pewna siebie tak samo, jak nauczyłam się być za
kierownicą. Atmosfera działała na mnie pobudzająco, czułam się
komfortowo w dopasowanych spodniach i bluzce podkreślającej moje
walory. Może to zabrzmieć komicznie, ale leciałam na nowe
samochody. A tym bardziej, gdy w prezencie dostawałam dobrze
wyglądającego blondyna, o czarującym uśmiechu i skrzących się
oczach.
Usłyszałam
w oddali dwa męskie głosy, jeden z nich znałam na pamięć.
Przejechałam więc dłonią po raz ostatni wzdłuż deski
rozdzielczej, raz jeszcze chwyciłam drążek zmiany biegów, po czym
wygramoliłam się z wygodnego siedzenia. Niall razem z
przedstawicielem Mercedesa stanęli nieopodal, rozmawiając dość
naturalnie o jakichś sprawach technicznych. Zwróciłam ich uwagę,
gdy zatrzasnęłam drzwi białego auta.
- Co,
tęsknisz już? - spytał ze śmiechem, wskazując kiwnięciem głowy
na auto, którym jeździliśmy. Wzruszyłam ramionami i lekko
uniosłam kąciki ust.
- Tak
jak mówiłem. W każdej chwili możemy zapewnić panu każdy model w
umowie, za symboliczną opłatę. - powiedział brunet w garniturze,
ściskając w dłoni teczkę z logo marki. Niall spojrzał na mnie i
uniósł zachęcająco brew, jakby chciał mi coś tym powiedzieć.
- Wie
pan, ja na razie się nie rozstaję z tym, który mam. - pomachał
kluczykami, które trzymał w dłoni. - A wolne miejsce w garażu
powinno zostać dla tej pani. - kiwnął na mnie, puszczając mi
zalotnie oko. Przewróciłam oczami, żeby odwrócić uwagę od moich
czerwieniących się policzków i uśmiechnęłam się, no bo nie
mogłam tego nie zrobić gdy mnie zaczepiał.
-
Niestety jedynie na pana nazwisko jesteśmy w stanie zapewnić pewne
udogodnienia.. - Zaczął sprzedawca, grzecznym i profesjonalnym
tonem.
-
Jasne, rozumiem. Z tym nie będzie problemu. - Uciął mu,
uśmiechając się ciasno.
- Nie
przyjechaliśmy tu po samochód dla mnie. - powiedziałam prosto do
niego, mając nadzieję, że zrozumie. Nie byłam gotowa na wydanie
dużej sumy pieniędzy, stanowczo za dużej, na nowy samochód. A
pozwolenie blondynowi na zapłacenie nie wchodziło w grę.
-
Skoro już jesteśmy w salonie, można się zastanowić. Nie masz
auta, czymś musisz jeździć, a zawsze lepiej mieć swój. -
powiedział przekonująco. Skrzywiłam twarz, nie bardzo wiedząc co
zrobić. Miał rację, potrzebowałam mieć swoje własne cztery
kółka, ale nie przemyślałam jeszcze tego finansowo, nie
porozumiałam się z moim kontem bankowym. Nawet nie było w stanie
jednorazowo pokryć równowartości takiego pojazdu.
-
Zastanowić. - podkreśliłam, patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się
zabawnie. - Można się zastanowić, w porządku. - zgodziłam się.
Inaczej wiercił by mi dziurę, nie pozwolił spać spokojnie.
-
Służę pomocą, jeśli trzeba coś doradzić. - Brunet spojrzał to
na mnie, to na Nialla. Przez wiele lat bycia w różnych sytuacjach
nauczyłam się, że nawet jeśli nie będę chciała wyłożyć
pieniędzy i wyjdę z niczym, nie zaszkodzi wykorzystać chwili i nie
poczuć się jak nowy nabywca, potencjalny klient oferujący wysoki
wpływ na konto firmy. Westchnęłam głęboko i zrobiłam kilka
kroków w przód stając obok blondyna, który wpatrywał się we
mnie intensywnie.
- Nie
jestem aż tak obeznana w modelach, ale ma być przestronny, piękny
i bezpieczny. - powiedziałam, na co Horan zaśmiał się w głos.
Przedstawiciel handlowy uśmiechnął się jedynie i zaczął na głos
myśleć, prowadząc nas za sobą w głąb salonu. Niall złapał
mnie w międzyczasie za rękę i przyciągnął do siebie, by z
uśmiechem wymalowanym na całej twarzy pocałować mnie w bok głowy.
-
Mogę zaproponować w takim razie któryś z tych dwóch SUV-ów.. -
mówił mężczyzna, pokazując na większe modele z wysoko osadzonym
podwoziem. - Bezpieczne są wszystkie nasze samochody, a jeśli
chodzi o walory estetyczne to klienci bardzo sobie chwalą modele
CLS.. - kontynuował, pokazując na stojące nieopodal limuzyny i
kabriolety.
- Ty
chyba wolisz SUV-a, co? - rzucił do mnie blondyn, na co pokiwałam
ochoczo głową. Sportowe, mniejsze samochody też były
przyjemnością dla mojego oka, ale najpewniej czułam się w
większych autach. Gdy nimi jeździłam, miałam spokojne myśli na
drodze i nie musiałam się martwić, że zaraz mnie coś zgniecie -
sama byłam tym "dużym" na szosie.
- To
zapraszam może tutaj, dużo kobiet wybiera ten model.. - otworzył
mi drzwi do jednego z wyższych, niemalże terenowych samochodów i
pozwolił się rozejrzeć, zostawiając nas na chwilę samych.
Usiadłam
za kierownicą i faktycznie, miałam dookoła siebie dużo miejsca.
Eleganckie, obite skórą wnętrze wręcz krzyczało do mnie, mnóstwo
przyjemnie wyglądających przycisków i dużo schowków, żeby w
nich upchnąć bałagan a nie na podłodze.
-
Wygląda nieźle. - powiedział blondyn, gdy obszedł całe auto
dookoła i schylił się nade mną, żeby zajrzeć za kierownicę. -
Co myślisz? - zwrócił się do mnie, opierając się jedną ręką
o dach, drugą o fotel kierowcy.
-
Jest ładny, duży.. - mówiłam, wciąż próbując się
przystosować do mojego otoczenia. - Lepiej się chyba czułam w tym,
który pożyczyłeś. - dodałam, zastanawiając się nad tym
intensywnie.
-
Naprawdę? Był o wiele mniejszy i niższy. - odparł. - Może to
kwestia przyzwyczajenia? W końcu kilka dni nim jeździłaś,
zdążyłaś zapamiętać jak to jest.
-
Może.. - zastanawiałam się, dotykając przyjemnej, skórzanej
kierownicy.
-
Annie, spójrz na mnie. - poprosił, gdy chwilę wpatrywałam się w
deskę rozdzielczą w milczeniu. Podniosłam więc głowę, by
zobaczyć jego łagodny uśmiech, tak blisko mojej twarzy. -
Potrzebujesz mieć samochód, i tak miałaś to już jakiś czas temu
załatwić.
-
Wiem, Niall. - Westchnęłam, urywając i nie wiedząc, co dalej
powiedzieć. Spuściłam na chwilę wzrok, zanim znów na niego
spojrzałam. Tak dobrze wyglądał w białej koszulce i swojej
sportowej, czarnej kurtce. Pasował do miejsca, do którego
przyjechaliśmy. - Ale nie mam jeszcze tyle pieniędzy, żeby kupić
nowe auto. I, - zaczęłam znów, żeby podnieść rękę i
powstrzymać go od przerwania mi. Otwierał już buzię, żeby coś
powiedzieć. - I nie zgadzam się, żebyś ty zapłacił. -
dokończyłam, miałam nadzieję wystarczająco dobitnie. Zamknął
na chwilę usta i intensywnie się we mnie wpatrywał.
-
Dlaczego nie? - spytał spokojnie i z pewną dozą cierpliwości.
- Nie
możesz ot, tak sobie, kupić mi samochodu!
-
Kochanie, zapłacę za niego nawet mniej, niż połowę. To nie będą
aż takie duże pieniądze jak na nowy samochód. - powiedział,
wciąż łagodnym tonem. - Mam umowę z Mercedesem, nie wezmą dużo.
-
Nie, Niall. Nie pozwolę ci zapłacić. Mój samochód, moje
pieniądze.
-
Nawet, jeśli to będzie jako prezent? - spytał, już nieco
podirytowany. Uniosłam brew, ale za chwilę pokręciłam głową. -
Lalka, - zaczął, zbliżając się do mnie jeszcze bardziej. -
Pozwól mi. Będę bardzo szczęśliwy, jeśli będziesz miała czym
jeździć. Wiem, że chodzi ci o zasady i rozumiem to. Cieszę się,
że dbasz o moje konto, naprawdę. - Uśmiechnął się, zagarniając
kilka moich kosmyków za ucho. - Nie zaszkodzisz ani mi, ani sobie.
Będziesz miała czym jeździć, a ja będę spokojny, że nie
rozbijesz mojego Rovera. - zaśmiał się na końcu, więc uderzyłam
go piąstką w bark. Uśmiechnęłam się, bo wiedziałam, że
przegrałam. Nie czułam się z tym dobrze, nie byłam i nie będę
przyzwyczajona do tego, że wydaje na mnie takie spore pieniądze.
Ale skoro on sam wychodził z inicjatywą, to chyba nie powinnam mieć
do siebie żalu.
- W
porządku. - Mruknęłam w końcu, na co obdarował mnie swoim
najpiękniejszym uśmiechem i cmoknął moje czoło. - Tylko czy ja
chcę jeździć Mercedesem? - spytałam, marszcząc niepewnie czoło.
-
Twój wybór. - wzruszył ramionami.
- A
gdzieś jeszcze dostaniesz taniej samochód? Czy tylko Mercedes? -
drążyłam. Skoro już mogłam i byłam na etapie pogodzenia się z
faktem, że kupi mi samochód, chciałam zadbać o swój komfort
jazdy jak i jego portfel.
-
BMW, możemy podjechać. Salon jest zaraz obok. - odparł. - Ale
wiesz, że nie musisz na to patrzeć? To tobie ma być najwygodniej i
najlepiej. Przecież oboje wiemy, że powinnaś się czuć jak w
swoim własnym kącie. - Dodał, pewien swoich słów. Pokiwałam
potulnie głową, zastanawiając się nad tym wszystkim. BMW podobały
mi się o wiele bardziej, tyle że nie chciałam być nigdy kojarzona
z tą marką. Wozili się nimi zamożni ludzie, to było jak Apple
wśród smartfonów.
-
Najlepiej się czułam w moim Volvo. - mruknęłam nieśmiało,
zrezygnowana już kompletnie. Nie wiedziałam sama, czego chcę. A
kto miał wiedzieć, skoro nie ja?
- To
co, chcesz taki sam? - pytał, oczekując prostej odpowiedzi. Chwilę
jeszcze siedziałam i zastanawiałam się, z tysiącami myśli w
głowie i żadną decydującą.
-
Nie, bo będzie za drogi. - jęknęłam, opierając czoło na
kierownicy. Westchnął zniecierpliwiony, ale po chwili pociągnął
mnie za rękę.
-
Chodź, zastanowisz się po drodze. Ja ci nawet mogę zrobić
rejestrację z twoim imieniem.
- O
Boże, nie.. - zaśmiałam się od razu, nie chcąc aż tak szaleć.
To nie w moim stylu, nie kręciły mnie zabawne blachy.
- No
to dawaj, bo nas noc zastanie.
W
ciągu dnia dużo miałam na głowie, dlatego nie zdziwił mnie mój
lekki sen. Zdenerwowało mnie jednak to, że się obudziłam, bo nie
zawdzięczałam tego sobie. Nabrałam więcej powietrza do płuc i
odwróciłam się na drugi bok, zderzając się z plecami Nialla.
Dźwięk, który mnie obudził ucichł, więc przyłożyłam twarz do
poduszki i wtuliłam się w jego ciepłe ciało, chcąc znów
odpłynąć w krainę snów. Już czułam, że śnię o pieniądzach,
które wydał na moje Volvo. Już przeżywałam moje nocne
zmartwienia, gdy wyobrażam sobie złą sytuację materialną i
życiową Marty. Chciałam zasnąć, ale nie dane mi było, bo
kolejny dźwięk przychodzącej wiadomości rozbrzmiał w sypialni. I
kolejny. Następne trzy, jeszcze jeden zaraz potem. Pamiętałam, że
o najmniej racjonalnych godzinach mój chłopak dostawał
powiadomienia od hien, nie fanek. Powiadomienia wyłączały się na
kilka godzin, później wracały.
-
Niall.. - jęknęłam, bardzo zmęczona. Kolejny dzwoneczek.
Podniosłam rękę i położyłam mu na boku, próbując wybudzić. -
Niall.. - powtórzyłam, słysząc nieustające odgłosy. Mruknął
coś niezadowolony i nawet nie drgnął. Gdy chwilę nic nie
odpowiadałam, bo wydawało mi się, że już był spokój, irytujący
dzwoneczek rozbrzmiał po raz kolejny. - Wyłącz telefon. -
mruknęłam niezadowolona. - Wycisz go. - mówiłam, zdenerwowana.
Oboje byliśmy wkurzeni na sytuację, w jakiej się znalazł, więc
oboje już reagowaliśmy podobnie. Raz lżej, innym razem z większą
złością.
- Ty
go wyłącz, to nie mój. - powiedział, mocniej przytulając się do
poduszki. Przez chwilę zastanawiałam się nad tym, co powiedział,
aż w końcu otworzyłam jak najszerzej oczy i postarałam się
rozbudzić, by skontrolować sytuację.
Przewróciłam
się na drugi bok i z nieprzyjemnym westchnięciem podświetliłam
mój telefon. Jak się okazało, Niall miał rację. Ściągnęłam
brwi, widząc nieznane mi numery wyświetlone w aplikacji. I gdy
zdałam sobie sprawę co się stało, momentalnie zamrugałam i
prawie spanikowałam.
Te
same nazwy użytkowników, które widziałam u blondyna, pojawiły
się ze mną w grupowej konwersacji. Usiadłam wyprostowana i
zjechałam palcem na samą górę, myśląc, o co chodzi.
"YASS we got
this"
"idk YAY or NAY
cause she's shaggin Niall"
"anyways"
"lmao she's like
a ghost, nobody sees her"
"maybe she
doesn't exist"
"helooooooo if
you exist show us your sex tape"
"we will NOT
publish it duh"
"jhdjjfhds
remember when I sent you that imagine with niall and some chubby gal,
that's probably about her"
"why would niall
pick her honestly"
"no idea, I'm way
better"
"like, wtf you
look pure shit"
"fake boobs fake
smile fake identity fake person"
"maybe fake
relationship"
"I don't ship
them, he never confirmed having a gf"
"bc he doesnt
have one"
"so who's that
Anne bitch"
"his mom"
"one night stand
like that girl from Chicago"
"oohhh bless her
soul,she did him good"
"he was drunk"
"he's always
drunk, high on leprechaun's dick"
"he has a dick
sooooooo"
"I'd fuck him"
"yeah same, but
not with that chick watchin nah"
"what even-
-
Annie? - usłyszałam za sobą, co od razu wyrwało mnie ze śledzenia
rozmowy. Powiadomienia ciągle przychodziły ale nie miałam głowy
do ich wyłączenia. Przerażała mnie zawartość rozmowy. Martwiło
mnie, skąd miały mój numer. Niall nauczył mnie nie czytania
plotek i gorących debat na serwisach społecznościowych, dlatego
widząc taką dawkę raniących słów nawet nie poczułam kiedy
zaczęły mi ściekać łzy po policzkach. Pociągnęłam nosem,
czując jak płacz wkrada się już w mój stan i wiedziałam, że
zwrócę tym jego uwagę, chyba że już zdążył zasnąć.
"what if she
doesnt know niall"
"what if they're
fucking now?????"
"nah she's probs
a virgin"
"yikes"
-
Wszystko okej? - wychrypiał, ciągnąc mnie za koszulkę od tyłu.
Zaczęły mi się ręce trząść, nie potrafiłam znaleźć funkcji
wyłączenia głosu ani usunięcia rozmowy. Zbyt mocno uderzyło to
we mnie, żebym myślała racjonalnie. Rozbiło mnie to.
- Jak
wyłączyć powiadomienia z WhatsApp? - spytałam nędznym głosem,
lekko się do niego odwracając. Musiałam go rozbudzić tym
pytaniem, bo czułam na materacu jak podnosi się na łokciach i
szepce "what the..?".Wyciągnęłam w jego stronę
rękę i podałam mu mój telefon, mając dość. Poddałam się.
Może to przez zmęczenie. Może przez fakt, że był środek nocy.
Ale poddałam się, pokazałam mu czarno na białym, że mnie
dotknęło to samo. Oparłam łokcie na kolanach i schowałam twarz w
dłoniach, pociągając co i rusz nosem i próbując się uspokoić.
Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni ktoś w taki sposób się o mnie
i, w zasadzie, do mnie odzywał.
-
Fuck.. - przeklął, nie tak cicho. Dźwięki zniknęły, więc
spodziewałam się, że coś zaradził. Chwilę siedzieliśmy w
ciszy, przerywanej moimi odgłosami płaczu. Bolało, że człowiek
może coś tak paskudnego o kimś mówić. Nie zasłużyłam sobie na
coś takiego. - Hej, hej. - przysunął się do mnie, by objąć ręką
mój tułów i pociągnąć do siebie. - Chodź tu. - szepnął.
Pozwoliłam, żeby mnie do siebie przytulił, mocno i ciasno. -
I'm so sorry. - wyszeptał, całując kilka razy moją skórę,
gdzie tylko mógł.
Ja
się rozpłynęłam, płakałam i przyciskałam go do siebie, a on
mnie przepraszał i mówił, jak bardzo mnie kocha.