Przedwczesne świętowanie CZTERDZIESTU TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ czas zacząć!
Jest tu w ogóle ktoś jeszcze?
Jeśli tak, czytacie na własną odpowiedzialność.
MUZYKA:
Słuchałam do tego pierwszych płyt Eda Sheerana i Kodaline ;)
"Infinity" to życie
Każda pora roku ma to
do siebie, że wprowadza inną atmosferę w domu. Tak samo jak latem
uwielbiam ciepłe i słoneczne poranki, tak podczas każdego innego
miesiąca znajdę coś, co wywoła w moim organizmie upragnione
poczucie komfortu.
Wrześniową aurę
dostrzegłam na dobrą sprawę dopiero teraz, gdy zdołałam się (w
końcu, no ile można!) wyspać po zmianie stref czasowych i
znalazłam chwilę na uporządkowanie panującego w domu nieładu.
Oparłam się tyłem o blat kuchenny, który minuty wcześniej
wycierałam i trwałam tak w zastanowieniu, czując wszechogarniający
mnie, jesienny spokój.
Słońce zachodziło
szybciej, po siódmej wieczorem było już szaro. Zapalone były
światła
w kuchni i salonie, by rozjaśnić półmrok w najważniejszych pomieszczeniach domu. Rozgrzałam się odkurzaniem i składaniem prania, więc z uchylonych okien docierało do mnie rześkie, typowe dla tych dni w roku powietrze. Prosiło się o długie nogawki i przyjemną bluzę, by w kojącej atmosferze zanurzyć się w kanapie i odpocząć również psychicznie.
w kuchni i salonie, by rozjaśnić półmrok w najważniejszych pomieszczeniach domu. Rozgrzałam się odkurzaniem i składaniem prania, więc z uchylonych okien docierało do mnie rześkie, typowe dla tych dni w roku powietrze. Prosiło się o długie nogawki i przyjemną bluzę, by w kojącej atmosferze zanurzyć się w kanapie i odpocząć również psychicznie.
Zrobiłam więc to, co
było u mnie na porządku dziennym w sezonie jesienno-zimowym –
nalałam wodę do czajnika i zaczęłam parzyć herbatę w moim
ulubionym, dużym kubku
z wizerunkiem Kubusia Puchatka. Czekając na znajome pstryknięcie otworzyłam lodówkę czując, że jeszcze trochę i mój żołądek będzie się domagał jedzenia. Nie umknął mojej uwadze również fakt, że mieszkam z dwoma facetami, którzy nie lubią chodzić głodni. Pozostało mi więc wymyślić coś, co zapełni kilka pustych brzuchów.
z wizerunkiem Kubusia Puchatka. Czekając na znajome pstryknięcie otworzyłam lodówkę czując, że jeszcze trochę i mój żołądek będzie się domagał jedzenia. Nie umknął mojej uwadze również fakt, że mieszkam z dwoma facetami, którzy nie lubią chodzić głodni. Pozostało mi więc wymyślić coś, co zapełni kilka pustych brzuchów.
Parującą herbatę
zostawiłam do ostygnięcia, a obok niej na tacce wylądował spory
kawałek łososia prosto z lodówki. Miałam nadzieję, że mama choć
odrobinę zmysłu kulinarnego przekazała mi w genach – niezbyt
często miałam okazję na czystą improwizację w kuchni. Lepiej
późno niż wcale, racja?
Zamknęłam już okna, by
nie było aż zanadto chłodno i ogarnęłam jeszcze kilka rzeczy,
które mi nie pasowały do idealnego ładu w domu. Odetchnęłam
zadowolona widząc, że trochę pracy wystarczyło, by poczuć się
zupełnie inaczej, o niebo lepiej. Całkowita cisza została jednak
zagłuszona warkotem silnika, który słychać było z zewnątrz.
Kwestią czasu było, zanim ktokolwiek wtargnie do mojej oazy spokoju
i wydepcze świeżo odkurzony dywan.
-Hej, jest ktoś... wow! - usłyszałam od drzwi wejściowych i
odwróciłam się zza szafki z domowymi urządzeniami, by zobaczyć
jak brunet ze zdumieniem rozgląda się po domu.
-Cześć Willie! -
powiedziałam głośniej, by zwrócić na siebie uwagę. Pomachałam
mu na przywitanie, na co kiwnął do mnie głową.
-Holmes, czy ty
posprzątałaś w całym domu? - Spytał, ku mojej uciesze zdejmując
przy drzwiach buty. W końcu. Chociaż raz. Podniosłam się z
kucającej pozycji i zamknęłam szafkę, schowawszy już wszystkie
szmatki do kurzu i inne moje przyjaciółki sprzed ostatnich godzin.
-Tak wyszło. Co tam? -
Spojrzałam na niego i widziałam, że coś mu zajmuje myśli.
Zawsze wtedy drapał się po swojej niedokładnie ogolonej brodzie,
co zdradził mi kiedyś Niall. Wszedł za mną do kuchni i
obserwował jak myję ręce, zanim zabrałam się do robienia czegoś
z dużym rybnym filetem.
-Miałem właśnie
pytać, czy coś robisz może na kolację, czy zamawiamy coś.. -
plątał się odrobinę w mówieniu, więc lekko się uśmiechnęłam.
-Jak widać.. - skinęłam
głową na łososia, na co odrobinę się rozluźnił. - A co? Nie
pasuje?
-Nie, nie o to chodzi..
- powiedział od razu dając mi tym samym do zrozumienia, że
gotowanie dzisiaj było dobrym pomysłem. - ..po prostu zaprosiłem
dzisiaj kogoś, żeby z nami spędził trochę czasu i byłoby miło,
gdyby wyszło odrobinę więcej jedzenia. - Gdy to mówił, stanął
przodem do lodówki i udawał, że czegoś namiętnie szuka.
Sprytnie uciekł ode mnie, nie przyznając się twarzą w twarz co
do swojego skrępowania. Zagryzłam wargę z uśmiechem, gdy
zaczęłam wyjmować z szafki kilka słoiczków z przyprawami.
Podeszłam do niego i stanęłam obok, przepychając go jednocześnie
biodrem by dostać się do szuflady z warzywami.
-Jak ma na imię? -
specjalnie nie spoglądałam na jego wyraz twarzy, by nie wprowadzić
go w jeszcze większe zakłopotanie. Wiedziałam co się święci a
znając poczucie humoru Nialla w stosunku do jego kuzyna, jeszcze
nie raz dzisiaj spotkają go wstydliwe chwile.
-Evie. Evelyn. Niedługo
jadę po nią do pracy. - Przyznał, za co dostał ode mnie szczery
i dumny uśmiech. Wyciągnęłam z lodówki pęczek pietruszki i
cytrynę, zanim zabrałam się do dalszego przygotowywania ryby. -
...Annie? - zebrał się w sobie po kilku chwilach ciszy i trwania w
miejscu.
-Hmm? - Zerknęłam na
niego przez ramię, poświęcając mu swoją uwagę.
-Ona jest normalna. To
znaczy.. nie, źle to brzmi. Ale tak, no... - mówił, co
rozgrzewało moje serce. Dawno nie widziałam Williama w takim
stanie, tak przejętego drugą osobą, a co dopiero mówiącego to
wszystko mi - dziewczynie jego kuzyna, której kilka razy dogadał
w nieprzyjemny sposób, gdy humor mu nie dopisywał. Może niejaka
Evie otworzyła mu szerzej oczy? Kto wie? - … Nie wie z kim
mieszkam, nie chciała w żadnym głośnym miejscu się spotkać,
więc zaproponowałem, żeby spędziła wieczór u nas.
-W porządku, Willie. -
odparłam ze zrozumieniem. - Będzie lepiej w domowej atmosferze,
jeśli dobrze rozumiem? Nie muszę przez godzinę tuszować sobie
rzęs? - lekko się zaśmiałam, na co on pokiwał głową. - Dobra,
w takim razie po drodze musisz kupić makaron, bo sama ryba nie
wystarczy dla czterech osób.
W całym domu pachniało
już dobrze doprawioną rybą i bogatym sosem serowym, na myśl o
których miałam w buzi nadmiar śliny. Podczas gotowania nie sposób
przygotować coś idealnego jeśli się wcześniej nie spróbuje w
czasie przygotowywań, więc miałam już w buzi to pyszne
połączenie, z którego mogłam być dumna.
Bez względu na to, że
miałam w ogóle nie przejmować się przybyciem gościa i zachowywać
całkowicie normalnie, jak to u siebie w domu, nie chciałabym pójść
do nieznanych mi ludzi i zastać ich w brudnych ubraniach o
nieprzyjemnym, spoconym zapachu po kilkugodzinnym sprzątaniu.
Dlatego korzystając z wolnej chwili oraz faktu, że Willie już
skończył swoje nieśmiałe opowieści o nowej koleżance i po nią
pojechał, weszłam do łazienki przy naszej sypialni i postanowiłam
poświęcić sobie chwilę pod gorącym prysznicem, który wieczorami
działał na mnie bardzo rozluźniająco.
Zdążyłam zająć się
sprawami estetycznymi, gdy kilka minut stałam już pod strumieniem
przyjemnie ciepłej wody. Masowała moje napięte mięśnie,
rozbijała wszystko co wymagało zrelaksowania. Sięgałam ręką po
buteleczkę ze świeżo pachnącym, owocowym żelem pod prysznic, ale
drgnęłam przestraszona i wyrwana nagle z własnych myśli, gdy
usłyszałam za drzwiami donośny głos.
-Where's my pretty
gal, eh?- nie miałam
wątpliwości do kogo należały te słowa. Postarałam się więc
przekrzyczeć lejącą się wodę mówiąc, że jestem w łazience.
Prawdopodobnie już się tego domyślił, ale nigdy nie zaszkodzi
być taktownym i odpowiedzieć na pytanie – przynajmniej nie
będzie później powodów do czepiania się byle czego. - Wchodzę!
Po
tym jak to oświadczył, odruchowo odwróciłam się przodem do
ściany ubezpieczając się, na wypadek gdyby ktoś jeszcze był w
domu. Wiedziałam, że nie pozwoliłby nikomu innemu na dostrzeżenie
mojego nagiego ciała, ale przezorny jest zawsze ubezpieczony. Poza
tym, moja wewnętrzna nieśmiałość co do wyglądu i odkrywania
jego poszczególnych partii podpowiadała, że lepiej będzie jeśli
odrobinę się schowam.
-Jak
tam mecz? - spytałam, gdy wmasowywałam w skórę przedramion
słodko pachnący płyn.
-Było
naprawdę świetnie! Tylko szkoda że na następny nie dam rady
pójść, bo wtedy jesteśmy chyba w Manchesterze. Albo Birmingham?
Już sam nie wiem. - słyszałam jak krząta się po pomieszczeniu,
aż w końcu kątem oka dostrzegłam jego posturę niedaleko kabiny
prysznicowej, opierającą się barkiem o ścianę.
-Przestań
się gapić. - zaśmiałam się, niemal w stu procentach pewna jego
zalotnego uśmiechu na twarzy i wędrujących wzdłuż mojego ciała
oczu.
-Od
kiedy to nie wolno mi patrzeć na własną dziewczynę? - równie
zadowolony spytał, na co westchnęłam z uśmiechem.
-To
chociaż bądźmy sobie równi, chodź tutaj. - nakazałam. Z jednej
strony o to właśnie mi chodziło, zupełnie inaczej czułam się,
gdy oboje byliśmy pod prysznicem, każdy z nas bez ubrań, a co
innego jeśli przez dłuższy czas jedno z nas (no dobra, ja) stało
nagie. Może i nauczył mnie komfortu w niektórych sytuacjach i
braku wstydu przed nim, ale nie zmieniało to faktu niezręcznego
samopoczucia od czasu do czasu. Poza tym przyspieszało to moment, w
którym to po całym dniu mogę znów na niego popatrzeć, przywitać
się, uśmiechnąć.
Nie
musiałam go pospieszać, bo po kilku krótkich chwilach już czułam
jego palce znienacka wsuwające się na mój brzuch oraz brodę
opierającą się na moim ramieniu, by tak czule cmoknąć mój
policzek. Przycisnął mnie mocno do siebie tak, że aż pisnęłam
gdy na okrągło posyłał buziaki na mojej lewej stronie twarzy i
szyi.
-Tylko
bez żadnych gierek, Horan... - zagroziłam, gdy poczułam na swoich
pośladkach jego charakterystyczną część ciała.
-Przytulam
cię tylko, kobieto. - zaśmiał się, więc delikatnie pacnęłam
go dłonią w bok. Po chwili jednak zrelaksowałam się i mocniej
przylgnęłam do jego piersi, głęboko oddychając i napawając się
takim odpoczynkiem, który był mi potrzebny.
Długie,
ciepłe ręce oplatały mój brzuch, a w zasadzie miejsce tuż pod
linią piersi. Jego włosy na klacie dzięki kapiącej z prysznica
wodzie już nie łaskotały, oddech przyjemnie owiewał całą moją
szyję. Podniosłam rękę i wplotłam palce w jego czuprynę, by
choć przez chwilę móc zmierzwić niesforne włosy, sztywne jeszcze
od porannego potraktowania żelem.
-Już
jak się wchodzi do domu to pachnie świeżością i pysznym
jedzeniem, wiesz? - mruknął na tyle, bym zdołała usłyszeć i
się lekko uśmiechnąć.
-Tak?
I co ty na to? - zagaiłam, delikatnie odkręcając się w jego
stronę i zerkając na jego rozmarzone, skrzące się oczy. Uniósł
kąciki ust tak szczerze i pięknie, że nie mogłam się napatrzeć.
-Jeszcze
widzieć ciebie pod prysznicem? Mógłbym wracać tak do domu już
zawsze. - odparł, co wywołało na moich policzkach czerwone,
gorące rumieńce. Moje ciało się nigdy nie oduczy, prawda?
-Jak
twoja kostka? - zmieniłam temat, gdy rozluźnił swój uścisk i
pozwolił mi znów sięgnąć do półeczki ze wszystkimi
prysznicowymi koniecznościami. Podałam mu jego ulubiony cytrusowy
żel (chyba bardziej mój ulubiony, niż jego) a sama wzięłam
szampon.
-Trochę
lepiej, ale i tak muszę ją schłodzić. Ciągle się cieszę, że
nie muszę chodzić o kulach. Jezu, jaka to ulga!
Żeby
nie pochlapać go moimi długimi włosami, stanęłam przodem i
zaczęłam wmasowywać pełną olejków maź w swoje włosy. Dało mi
to moment by móc podziwiać jego ciało, gdy zajęty był
pozbywaniem się nadmiaru mydła z ręki. Nie umknęło mojej uwadze,
że przez ostatnie miesiące wyraźnie się opalił, jego mięśnie
stały się bardziej wyraźne, mimo że nie był napakowany, ale
wcale nie musiał. Właśnie tak jak wyglądał, czy nawet miesiące
wcześniej, może nawet i lata – był dla mnie idealny. Co wciąż
nie zmienia faktu, że mój wzrok na dłużej zatrzymywał się na
jego wyeksponowanych bicepsach czy brzuchu. Dziewczyna też może się
pogapić!
-Willie
mi napisał, że przyprowadzi wieczorem kogoś ważnego. - zaczął,
zabawnie unosząc kilka razy brew.
-Mówił
mi jak przyszedł, dlatego wysłałam go jeszcze do sklepu po
makaron, jeśli ma dla wszystkich wystarczyć kolacja. - odparłam,
co przyjął kiwnięciem głowy.
Co i
rusz zagajając jakiś przyziemny temat rozmowy, zdołałam już
spłukać odżywkę z włosów a Niall kilka razy ustawić sobie
irokeza na swojej mokrej czuprynie. Pamiętając, że jest to moja
rutyna co kilka dni po kąpieli, gdy wyłączyliśmy już wodę
przyłożyłam w specyficzny sposób palce do jednej z piersi i
zaczęłam sprawdzać czy wszystko jest tak, jak być powinno.
Czułam
na sobie jego wzrok, więc spojrzałam na niego i speszyłam się,
gdy intensywnie wpatrywał się w poczynania mojej dłoni.
-Niall..
- jęknęłam niezadowolona zanim się odwróciłam tyłem.
-Nie,
moment.. - złapał mnie za ramię i przyciągnął z powrotem, więc
opuściłam rękę wzdłuż tułowia. Zawahał się, zanim cokolwiek
powiedział. - Nauczysz mnie? - Patrzyłam na niego szeroko
otwartymi oczyma, powoli przyswajając to co powiedział. Niall, mój
szybko podniecający się chłopak, chce nauczyć się
profilaktycznego badania piersi? Mój wzrok chyba całkowicie
wyrażał moje myśli, więc zaraz dodał: - W końcu no, raczej
często ich dotykam i pamiętam wszystko, co i jak. To nie tak, że
tylko sobie macam... - próbował się zaśmiać odrobinę
zawstydzony, na co zmiękło mi serce i szczerze się uśmiechnęłam,
całkowicie zmieniając swoje nastawienie do jego propozycji. - Poza
tym, prawdziwy chłopak powinien dbać o swoją dziewczynę. -
dokończył. Pokiwałam więc głową i starając się odsunąć
wszelkie skrępowanie na bok, delikatnie złapałam jego lewa dłoń
w nadgarstku. Zwinęłam usta do środka, by nie zdradzić żadnej
nieodpowiedniej miny i zmusić się do skupienia, by właściwie mu
przekazać tę dość ważną dla mnie umiejętność. Cieszyłam
się, że mu na tym zależało.
-Najlepiej
dwoma albo trzema palcami. Tak, żeby swobodnie wyczuć wszystko pod
spodem.. - zaczęłam, obserwując jak wystawia gotowe do działania
palce. - No i nie za lekko, bo nic nie zauważysz, ale też nie za
mocno, bo będę krzyczeć. - zaśmiałam się, na co przewrócił
oczami (ale i tak się uśmiechnął). - Musisz po prostu być w
stanie wyczuć jakąkolwiek zmianę, wygodnie jest robić ruchy
okrężne. - Niepewnie zaczął przyciskać i masować palcami moją
pierś, po kilku moich poprawkach co do siły jaką w to wkładał
już faktycznie się skupiając i ze ściągniętymi brwiami robiąc
to, co od teraz już chyba należało do jego obowiązków.
Staliśmy
w ciszy, zagłuszonej jedynie przez krople wody kapiące z naszych
mokrych jeszcze ciał. Przeszedł do drugiej piersi, nabierając
głęboko powietrza do płuc i wyglądając na bardzo zestresowanego.
Zachichotałam na ten widok, nie mogłam się powstrzymać. Sam też
się zaśmiał, próbując rozładować swoje napięcie i spojrzał
na mnie karcącym wzrokiem.
-Nie
śmiej się ze mnie, chcę się nauczyć! - kontynuował swoje
poczynania, więc dla rozluźnienia jego napięcia sięgnęłam
dłonią do jego szyi i zaczęłam bawić się jego mokrymi włosami.
- Czy zanim okazało się, że twoja mama jest chora, też się tak
badała? - spytał ze szczerym zainteresowaniem i troską, wciąż
nie zatrzymując swoich okrężnych ruchów palcami.
-Tak,
ale nic nigdy nie znalazła. Guzy nie zawsze są do wyczucia. -
Odparłam cicho i zgodnie z prawdą, na co wyraźnie przełknął
ślinę.
-Powiedz
mi jeszcze raz, dlaczego nie możesz zrobić tego badania? -
dopytał, a ja westchnęłam. To było widać od momentu gdy
usłyszał, że rak może być dziedziczny – nie chciał, żeby
mnie też to spotkało.
-To
nie tak, że nie mogę, tylko nie powinnam. Nie powiem ci dokładnie
dlaczego, bo się nie znam aż tak, poza tym nie mówię medycznym
angielskim, ale na pewno nie można po tym karmić piersią. -
dokończyłam już ciszej, nie bardzo wiedząc jaka będzie na to
jego reakcja. Pokiwał ze zrozumieniem głową i pocałował mnie w
czoło, zanim zaczął wychodzić z kabiny prysznicowej. - Hej,
przystojniaku? - pociągnęłam go za dłoń i wykorzystałam
wszystkie swoje siły by się nie poślizgnąć i jednocześnie
zbliżyć go do siebie. Spojrzał na mnie i tylko na moment się
uśmiechnął, zanim znów jego humor znacznie spochmurniał na myśl
o naszej rozmowie. Widząc go takiego byłam skłonna zrobić
wszystko, by wrócił jego zabawny i szczęśliwy nastrój.
Postanowiłam
sięgnąć po złoty środek. Lewą ręką objęłam jego szyję i
przyciągnęłam do siebie, drugą zaś z pomocą moich odrobinę
dłuższych i pomalowanych ciemnym lakierem paznokci, zaczęłam
wędrować po jego ramieniu i piersi.
-Wiesz
co? - szepnęłam i poczekałam, aż spojrzy mi prosto w oczy. -
Nigdzie się nie wybieram. - przesunęłam rękę na jego plecy i
odrobinę mocniej przejechałam paznokciami po jego skórze wiedząc,
że to lubił. Zatrzymałam dłoń dopiero na jego pośladku, który
bezwstydnie ścisnęłam. To się nazywa zmiana z zawstydzonej Annie
w pewną siebie i nie bojącą się żadnego ruchu – wszystko po
to, żeby uszczęśliwić mojego mężczyznę.
Delikatnie
i niewinnie położył dłonie na mojej talii i czule mnie pocałował,
ja jednak postanowiłam nieco podgrzać atmosferę. Gdy odsuwał
swoje usta od moich i chciał złączyć nasze czoła zdążyłam
chwycić między zęby jego dolną wargę i złączyć nasze
spojrzenia. Serce mi dudniło w piersi i oddech stał się wyraźnie
słyszalny, kiedy tak gwałtownie postawiłam sobie za cel sprawienie
mu przyjemności. Inna sprawa, że sama myśl o jego podnieceniu i
ekscytacji wywoływała u mnie podobny efekt, jeszcze bardziej
nakręcając mnie do nie takiego niewinnego działania.
Zsunęłam
usta na jego żuchwę i zaczęłam tam całować, podczas gdy wolna
od przytrzymywania jego głowy ręka powędrowała na jego nieco
bardziej umięśniony już brzuch. Gdy pod palcami poczułam
napinające się mięśnie i wyraźniej odznaczające się linie
tworzące literę „V”, wydałam z siebie pomruk zadowolenia.
Wywołał on u niego drżenie oddechu, więc zachęciło mnie to do
przesunięcia pocałunków na skórę szyi, gdzie na zmianę
delikatnie gryzłam i łagodziłam językiem jego wrażliwe miejsce
niedaleko tętnicy. Przysięgam, że nam obojgu jeszcze bardziej
przyspieszyły oddechy, gdy objęłam palcami jego członka. Zaczęłam
pewnymi ruchami poruszać ręką po całej jego długości, co
wywołało jego głębokie westchnięcie – ulgi? Zirytowania, że
tak szybko potrafię zmienić temat? Obojętnie w jakim było tonie,
nie powstrzymało mnie.
Wycofałam
go bardziej na środek łazienki, by podest do prysznica nie stanowił
dla mnie żadnej przeszkody. Schodziłam niżej pocałunkami,
zostawiając po sobie mokre ślady na całym jego torsie.
-Annie,
nie musisz.. - zaczął, ale już zdążyłam uklęknąć przed nim.
Spojrzałam na niego od dołu i obojętnie jak bardzo dbał o mój
komfort, tym jednym spojrzeniem musiał wiedzieć, że wygrałam. I
wcale na to nie narzekał.
Sporo
czasu minęło, zanim przekonałam się do tej czynności.
Doświadczenia z przeszłości na początku naszej aktywności
seksualnej nie pomagały mi, ale gdy w końcu zaczęłam się
przełamywać i ujrzałam jego zadowolenie na twarzy, nie mogłam
przestać. Dlatego teraz, klęcząc przed nim i spoglądając na
niego spod moich mokrych jeszcze rzęs, bez zastanowienia zaczęłam
go całować, pieścić i robić wszystko to, co zmusiło go do
objęcia mojej twarzy dłońmi.
Gdy
tylko wydał z siebie odgłos zadowolenia, otrzymywał ode mnie to
samo. Męskie jęki miały w sobie coś niewyobrażalnie
podniecającego, zwłaszcza te należące do Nialla. Do tego fakt, że
musiał mocniej złapać się moich włosów, bo tracąc nad sobą
kontrolę tracił również równowagę całego ciała, więc
podtrzymywał się razem z systematycznymi ruchami mojej głowy.
-Oh
fuck, Annie. - wychrypiał cicho, już coraz mniej powstrzymując
swoje gardło od wydawania pełnych pożądania dźwięków.
Był
pewien moment, w którym zaczął wykonywać ruchy biodrami naprzeciw
mojej twarzy, więc wiedziałam że traci nad sobą kontrolę. Zanim
jednak ja zdołałam go o tym uświadomić, gwałtownie wyszedł z
mojej buzi i podciągnął mnie do góry. Nie dając mi ani chwili
wytchnienia mocno mnie zaczął całować, nie mogąc powstrzymać
swojego pragnienia. Wpijał swoje wargi w moje, wędrował językiem
wszędzie gdzie tylko mógł i delikatnie ciągnął za włosy, drugą
ręką masując moją pupę.
-Shit,
you're so sexy. - zamruczał, nie tracąc ani chwili i znów
mnie całując. Oddychałam nim, upijałam się jego ustami i
parzyłam każdym dotykiem jego dłoni. Pisnęłam z zaskoczenia,
gdy trzymając rękę pod moimi pośladkami podrzucił mnie tak, bym
oplotła jego miednicę nogami. Obiłam się lędźwiami o umywalkę,
więc mruknął ciche „przepraszam” i posadził mnie na niej,
jeszcze bardziej rozsuwając moje uda i stając jak najbliżej mnie.
Już
chciałam jęknąć z przyjemności, już potrzebowałam podwójnej
dawki jego pocałunków, gdy pomiędzy naszymi ciężkimi oddechami
usłyszałam otwierające się drzwi wejściowe do domu i dwie
rozmawiające osoby. Cholera.
-Shit,
to Willie i Evelyn. - wysapałam, kładąc dłoń na jego podbrzuszu
i powstrzymując go od dalszych ruchów. - Nie możemy, Niall.. -
mówiłam, próbując przekonać i siebie, i jego. - Muszę ugotować
makaron, trzeba ją ugościć...
-
Och, ty i ta twoja polska gościnność.. - jęknął niezadowolony,
na co w zamian dostał ode mnie soczystego całusa. Ciężko
oddychał, oparł swoje czoło o moje i był wyraźnie sfrustrowany
ze swoim nierozwiązanym problemem między nogami.
-Pomyślmy
o czymś ohydnym, zaraz nam przejdzie. - zaproponowałam, zsuwając
się z umywalki i całując jego bark. Sięgnęłam po ręcznik i
zaczęłam wycierać te fragmenty ciała, które od wysokiej
temperatury jeszcze nie wyschły.
-Kurwa,
nie mogę! Nie, kiedy stoisz bez ubrań, z rozczochranymi włosami..
- mówił, jego ręka już wędrowała do stojącego na baczność
penisa.
-Niall!
- skarciłam go jak najciszej, wiedząc że niemalże za drzwiami
mamy dwie inne osoby. Zawinęłam się ciasno ręcznikiem i
zaczęłam chaotycznie rozczesywać mokre kudły. Droga z łazienki
do naszej sypialni i garderoby nie kolidowała z salonem i
prowadziła jedynie kawałeczek przez korytarz, dlatego postanowiłam
zaryzykować i jak najciszej, jak najszybciej przedostać się tam
bez konieczności ubierania moich przepoconych ubrań. Schowałabym
się w Nialla koszuli i bokserkach choć na moment, ale nie zostawię
go bez niczego. - Proszę, kochanie. Dokończymy później,
przepraszam.. - mówiłam, rzucając byle gdzie szczotkę pełną
moich włosów. Odwrócił się przodem do lustra nad umywalką i
oparł dłońmi o białą ceramiczną płytę. Schylił głowę i
widziałam, jak próbuje się skupić. Starałam się nie zwracać
uwagi na jego napięte mięśnie pleców, ale nie potrafiłam.
Siedziałam za głęboko w tym bagnie namiętności, potrzebowałam
rozproszenia równie mocno, jak on. - O czym myślisz?
-Wujek
John na basenie w samych gaciach.. kurwa, jakie to okropne. Jego
żona też, o Boże... - był zły, że musiał polegać na swojej
wyobraźni. I ja zaczynałam również, bo widok ten nie należał
do najprzyjemniejszych... - Annie, przysięgam. Szybciej by było,
gdybym sobie pomógł. - Narzekał, na co w przepraszającym geście
ucałowałam miejsce między jego łopatkami. Zanim zdołałam
wybiec z łazienki spotkałam się jednak z donośnym klapsem w lewy
pośladek, który na pewno było słychać w promieniu kilku metrów
od zamkniętych drzwi łazienki.
Cieszyłam
się, że udało mi się w miarę szybko uwinąć. Ubrana już w
świeże spodnie dresowe, które dzięki swoim zwężanym nogawkom
nie wyglądają aż tak jak piżama, oraz czarną bluzę bez kaptura,
która bardziej przypominała bluzkę z długim rękawem albo jedną
z bluz z napisami Nialla, przeczesywałam dłonią mokre włosy gdy
wchodziłam korytarzem do salonu. Willie zdejmował akurat z ramion
brunetki jej jesienny płaszcz, gdy ta wodziła wzrokiem po
pomieszczeniu. Miała długie, lekko kręcone włosy w kolorze takim,
którego nigdy na swoich nie miałam. Ciemnobrązowe, wchodzące
wręcz w czarne, delikatnie upięte z boku głowy spinką, żeby nie
latały przed oczami. Bardzo delikatne rysy twarzy sprawiały, że
wyglądała na jeszcze bardziej nieśmiałą i poddenerwowaną, niż
pewnie faktycznie była. Miałam w zwyczaju poznawać nowych ludzi z
przyjaznym do nich nastawieniem, dlatego gdy zwróciła na mnie uwagę
i odrobinę się zdziwiła, uśmiechnęłam się ciepło. Zerknęła
kontrolnie na bruneta, pewnie nie do końca spodziewając się wśród
współlokatorów kogokolwiek płci pięknej.
-Cześć,
jestem Annie. - wyciągnęłam do niej rękę, chcąc się
przywitać. Widząc mój pewny uśmiech odrobinę go odwzajemniła.
-Evelyn.
- odparła, lekko uścisnąwszy moją dłoń.
-Um,
tak. Annie mieszka z nami już jakiś czas. - dodał brunet,
pojawiając się nagle obok dziewczyny.
-Och,
miło. - Uśmiechnęła się niepewnie, żeby wpasować się w
sytuację. - To ktoś jeszcze tutaj jest, tak? - dopytała. -
Mówiłeś, że jest was troje.
-Mój
kuzyn, powinien być w domu... - mruknął, zerkając na stolik w
przedpokoju, na którym leżały kluczyki do Range Rovera. Następnie
uniósł pytająco brew w moją stronę, co wyrwało mnie z
milczenia. Szybko pokiwałam głową na „tak” i uśmiechnęłam
się tak, by nie wydać swojego nieco zawstydzonego samopoczucia.
Dlaczego mu to zajmuje tyle czasu?
-To
co, - zaczęłam, unikając tematu zaginionego współlokatora. -
Dokończę robić kolację? Mam nadzieję, że jesz ryby? -
spytałam. Najgorszą rzeczą, jaka mogła się teraz wydarzyć była
jej alergia lub niesmak do którychś ze składników. Nawet nie
miałabym czym innym jej poczęstować, chyba że słodyczami, które
dziwnym trafem zawsze są w domu.
-Tak,
mną się nie przejmuj. Zjem wszystko. - słabo się uśmiechnęła,
wciąż chyba czując się niepewnie w nowej sytuacji i
towarzystwie.
-To
świetnie. Willie mógłby się od ciebie uczyć. - mrugnęłam do
niego, na co przewrócił oczami.
-Musicie
się dobrze znać, skoro razem mieszkacie.. - nasunęła myśl,
odrobinę drapiąc się za uchem. Spojrzeliśmy na siebie z
Williamem i oboje unieśliśmy brwi, odczytując właściwe
znaczenie jej słów. Evelyn spojrzała w podłogę, zanim mogłam
jakkolwiek zareagować.
Nie
zdążyliśmy w żaden sposób uratować sytuacji, gdy w korytarzu
prowadzącym do sypialni usłyszeliśmy czyjś łokieć obijający
się o framugę drzwi, ciche przeklęcie i kuśtykanie po ciemnych
panelach. Podszedł do nas z mokrymi i zmierzwionymi włosami, w
krótkich spodenkach i białej koszulce.
-Co
mnie ominęło? - zapytał na głos i już z odległości kilku
metrów wyciągnął rękę do naszego gościa. - Cześć, jestem
Niall. Jak się masz? - popatrzyła na niego i od razu poznałam to
spojrzenie.
-Czy
ty przypadkiem.. - uniosła brwi z zaskoczenia i nie dokończyła
swojego zdania, zanim on się odezwał.
-Tak,
to ja. Znany również jako kuzyn Williama Devine. - posłał jej
szeroki uśmiech, gdy ścisnęła jego dłoń. - Myślałem, że coś
się stało, że stoicie w takiej ciszy. Stary, gdzie twoje poczucie
humoru? - podparł się rękami w biodrach i kiwnął do niego
głową.
-Okej,
moment. - zwróciłam na siebie uwagę całej trójki, paląc przy
tym buraka. Nigdy nie myślałam, że będę musiała coś takiego
wygłaszać. Dlaczego Willie nie mógł jej wcześniej wszystkiego
powiedzieć? Obeszlibyśmy się bez krępującej sytuacji. - Evelyn,
przepraszam jeśli tak myślałaś, ale absolutnie nic nie łączy
mnie z tym oto kolegą. - pokazałam ręką na bruneta stojącego
obok niej, więc spojrzała na niego i zobaczyła jak przytakuje.
-Słucham?
Willie i Annie? - Niall wykrztusił, nie dowierzając własnym
uszom.
-Ja
nie... ja tylko zastanawiałam się.. - plątała się w tym, co
chciała powiedzieć. - No bo myślałam, że skoro tak dobrze się
znacie.. a ty – wskazała na Devine'a – nigdy nie powiedziałeś
wprost, że nie masz dziewczyny...
-Evelyn,
w porządku. - uśmiechnęłam się. - Nie musisz się o nic
martwić, ten tutaj – pociągnęłam Horana za koszulkę. - jest
jedynym zainteresowanym. I jako, że jest kochającym chłopakiem,
ugotuje teraz makaron i pomoże mi skończyć kolację. - dodałam,
mrugając do niej zaczepnie. Niall jęknął niezadowolony, ale
posłałam mu karcące spojrzenie i się poprawił. Za dużo
ryzykował i dobrze o tym wiedział, jeśli chciał przyjemnie
spędzić dzisiejszą noc.
-Jakoś
nie może mi przejść przez myśl, że czułabyś coś do tego
pawiana. - zastanawiał się na głos, zanim pociągnęłam go za
rękę do kuchni. - Przecież jesteście jak nie lubiące się
rodzeństwo! - dokończył głośno, już w drodze do pachnących
garnków.
Z
talerzami pełnymi gorącego jedzenia usiedliśmy wszyscy przy stole.
W całej kuchni połączanej z jadalnią pozapalane były światła,
co w moim osobistym przekonaniu nadawało atmosferze jeszcze więcej
ciepła. Niall podzielił się ze wszystkimi swoim ulubionym
butelkowanym piwem, na co od początku niezadowolona kręciłam głową
– do takiego makaronu? Takie piwo?
-Sweet
Jesus! - jęknął obok mnie, gdy nabrał spory widelec jedzenia
do buzi. Rozłożył się w krześle i teatralnie mdlał z rozkoszy.
Siedział tuż obok, więc spojrzał na mnie i szeroko się
uśmiehcnął. - Will you marry me? - zapytał, oczywiście
mówiąc to w przenośni. Nie powstrzymało mnie to jednak od
zachłyśnięcia się kawałkiem łososia. Z czerwonymi policzkami
spojrzałam na uśmiechniętą nieśmiało Evie i Willie'go, który
był jednocześnie zdenerwowany jak i próbował być rozbawiony
pytaniem, jakie wypuścił z siebie blondyn. Starałam się
zignorować sytuację ale nie mogłam, nie kiedy zerknęłam na
niego jeszcze raz z uniesionymi brwiami zaskoczenia.
-Nie
wydaje mi się, żeby używanie tego pytania jako przenośni będąc
w raczej długim już związku, było na miejscu. - zauważyła
brunetka, za co w duszy jej dziękowałam. Potrafiła się odnaleźć
w sytuacji, to nie ulegało wątpliwości. Chwała jej za to!
-Kurde,
zabrzmiało na poważnie? - spytał takim tonem, jakby nigdy nie
chciał po raz kolejny popełnić tego błędu. A przynajmniej w
moich uszach tak to brzmiało, dlatego zagrałam swoim ciasnym
uśmiechem.
-Trochę.
- mruknęłam, rozcierając dłonią jeden z moich zaczerwienionych
policzków.
-I
tak cię kiedyś zapytam tak na serio, tylko nie zrobię tego ze
szpinakiem między zębami. - poprawił się i w przepraszającym
geście cmoknął mnie w czoło. - Pyszny makaron.
-Dzięki.
- odparłam i przez najbliższy czas się nie odzywałam, próbując
opanować moje nagłe poddenerwowanie.
-W
czym marynowałaś rybę? Wyszła bardzo wyrazista, nigdy takiej nie
jadłam. - Zaczęła Evelyn, ratując niezręczną ciszę. Szczerze?
Już była dla mnie skarbem.
-Um...
- zastanowiłam się chwilę, by zebrać w sobie myśli po
incydencie sprzed kilku chwil. Niall zdawał się wyczuć moje
napięcie, bo nadziewając na widelec kolejną wstążkę makaronu z
sosem, drugą ręką objął moje lewe kolano i zaczął masować
kciukiem. - Klasycznie sól i pieprz, trochę soku z cytryny i
posypałam świeżą pietruszką. - uśmiechnęłam się lekko, gdy
raz jeszcze pochwaliła moje danie.
-No
więc, Evelyn, - zaczął blondyn, zanim przełknął dobrze swój
kęs. - Co robisz na co dzień? Pracujesz gdzieś?
-Tak,
od niedawna pomagam w pracowni architektonicznej. - odparła pewnie,
bez wahania. Znaczyło to, że nie wstydziła się swojego zawodu,
wręcz przeciwnie – była z niego choć trochę zadowolona.
Uśmiechnęłam się na tę myśl, bo była to jej kolejna cecha na
plus. - Zajmujemy się tam głównie projektowaniem budynków albo
większych wnętrz.
-To
pewnie wymaga pewnej ręki, co? - dopytywał.
-No,
byle kreski na papierze nie mogę narysować. - uniosła lekko
kąciki ust.
-Patrz,
Willie. Jakie te dziewczyny zdolne, huh? - kiwnął do kuzyna, na co
ten pokiwał głową. Niall uśmiechnął się do mnie zalotnie i
puścił do mnie oko.
-A
panowie to już nie? - zwróciłam mu uwagę. Wzruszył ramionami,
co mnie zirytowało. Zepsułam mu jego gierkę podlizującego się
chłopaka.
-Annie,
a ty? - zwróciła się do mnie, omijając uwagą zachowanie
blondyna. Dałam sobie chwilę, by do końca przerzuć porcję w
mojej buzi, zanim odpowiedziałam.
-Próbuję
swoich sił jako fotograf..
-Jest
fotografem. - wciął się Niall, na co już się zaśmiałam.
-No
dobra, robię zdjęcia. Czasami na zlecenie, czasami sama coś
zrobię, a potem sprzedam. Trochę chcę teraz to wszystko
urozmaicić, więc zapisałam się na poszczególne kursy na
uniwersytecie, żeby móc czasami do tego napisać jakiś artykuł,
albo coś innego.
-Wow,
brzmi bardzo ciekawie. Może będziesz kiedyś chciała robić
zdjęcia do naszych reklam? - zapytała, a ja ochoczo pokiwałam
głową.
-No
jasne! Miło będzie zrobić coś dla odmiany, ciągle tylko ten
Irlandczyk z boysbandu zaprasza mnie na swoje koncerty i prosi o
sesje. - zaśmiałyśmy się obydwie, a Willie sugestywnie poruszał
brwiami do Nialla.
-Mówiłem,
jak we dwie się dobiorą, to zaczną knuć przeciwko nam. - dodał,
na co blondyn parsknął śmiechem.
Z
moralnych lekcji dobrego wychowania wiem tyle, że jeśli dwoje ludzi
obok mnie jeszcze nie jest w związku, choć wszystko wygląda
jedynie na kwestię czasu, to i tak nie powinnam sama wszem i wobec
okazywać bliskich relacji ze swoją drugą połówką. Trudnym dla
mnie było nie przytulić się do Nialla na kanapie, gdy siedzieliśmy
wspólnie i oglądaliśmy film komediowy, ale widziałam jak Evie
spoglądała na nas co i rusz, gdy Niall z przyzwyczajenia obejmował
mnie ramieniem, cmokał w głowę albo mówił coś na ucho.
Próbowałam postawić się na jej miejscu i nie wyglądałoby to
przyjemnie, dlatego z całych sił oszczędzałam jej niezręcznych
chwil, gdy jeszcze nie przekroczyli pewnego etapu z Willie'm.
Udawałam,
że nic nie widzę, ale się nie dało. Zagryzłam wargę, by
odwrócić swoją uwagę od ręki bruneta, która leżała na oparciu
kanapy zaraz za ramionami Evelyn. Cała trójka zapatrzona była w
jedną z ostatnich scen filmu, choć nie byłam do końca pewna czy
ta dwójka na końcu kanapy faktycznie myślała o dalszych losach
głównego bohatera. Siedziałam z podkurczonymi nogami, więc
odrobina wysiłku mnie dzieliła od przysunięcia się do blondyna,
który też już dawno chciał mnie objąć, przytulić, pocałować
– tak, jak robił to zawsze w towarzystwie kuzyna, który
przyzwyczajony był do jego przejawów miłości. Dosunęłam się do
jego boku i delikatnie postukałam w ramię, które było wyciągnięte
za moimi plecami – podobnie, jak robił to Devine. Odwrócił się
do mnie i spojrzał z zaciekawieniem. Chciałam od razu przejść do
rzeczy, ale jednak zajęło mi to chwilę – głównie dlatego, że
zebrało mi się na sentymenty. Bo uwielbiałam, gdy spoglądał na
mnie tak normalnie, jak w swoim własnym domu (co nie mijało się z
prawdą, ale próbuję właśnie wytłumaczyć głębszy sens mojego
uczucia, więc cicho!), dzieliły nas od siebie centymetry, lecz było
to dla nas tak bardzo normalne. Jeździł wzrokiem po moich oczach,
ustach, policzkach. Uniósł brew wciąż oczekując na moją
reakcję, bo w końcu przerwałam mu oglądanie filmu i musiałam
mieć w tym jakiś cel zwłaszcza, że sama dziesiątki minut
wcześniej próbowałam mu przemówić do rozsądku, że „mizianie
się” w towarzystwie tej dwójki nie jest póki co na miejscu.
Uśmiechnęłam
się do niego i mimo wszystko, lekceważąc każdą moją obawę,
oparłam na jego piersi swoje czoło choć na moment chwilę, by
delikatnie mógł ucałować czubek mojej głowy i pogłaskać mnie
po niej. Starałam się porozumieć z nim bez słów, dlatego
podniosłam znów na niego wzrok i widziałam, z jaką czułością i
zadowoleniem na mnie patrzył. Rosło mi od tego serce, ale nie
mogłam dać się znów ponieść emocjom. Przysunęłam ledwie
zauważalnie rękę do jego piersi i pokazałam palcem na parę po
jego lewej stronie, która siedziała już coraz bliżej siebie.
Zerknął na nich i uśmiechnął się szeroko, na pewno dumny ze
swojego kuzyna, ale i odrobinę w prześmiewczy sposób – zawsze
taki był, bo przynajmniej miał powód do późniejszych zaczepek.
Wyprostowałam
się odrobinę, by dosięgnąć do jego telefonu, który leżał na
stoliku obok. Wpisałam kod, który dla mnie nigdy nie był trudny do
odgadnięcia (zawsze była to data urodzin jego, moja albo jakiegoś
innego ważnego dla niego wydarzenia) i otworzyłam notatnik.
Zaczęłam wpisywać na klawiaturze wiadomość, na którą patrzył
mi przez ramię.
„Let's leave them
all lovey-dovey alone” - widniało
na ekranie, na co ledwie zauważalnie pokiwał głową. Schowałam
telefon do jego wystającej kieszeni spodni i zastanawiałam się
jedynie, jak to rozegrać? Mówiąc cokolwiek zakłócilibyśmy ich
przyjemną atmosferę, speszyliby się i odsunęli od siebie. Po
cichu – też nie wypada, no bo co. Po prostu sobie wyjdziemy? Bez
słowa? Przejdziemy im przed oczyma i tyle nas widzieli?
Niall
chyba rozumiał, o co mi chodzi, ale nie zastanawiał się długo nad
rozwiązaniem mojego problemu. Sam próbował się w miarę szybko
podnieść i wyjść ale go powstrzymałam, bo w tym samym momencie
ramię jego kuzyna całkowicie objęło Evelyn. Niall westchnął
zniecierpliwiony moją dziecinadą, ale zależało mi na komforcie
dziewczyny.
-Zapomnieliśmy
zapakować prezent dla twojej mamy. - powiedziałam szeptem, jednak
na tyle głośno by ktoś nieskupiony na filmie zdołał usłyszeć.
Uniósł brew patrząc na mnie z zaciekawieniem i już się bałam,
że zepsuje chwilę. - Trzeba go jutro wysłać, bo nie dojdzie na
czas.
-Sama
go nie pakuj, jeszcze się potniesz nożyczkami. - udało mu się
zagrać razem ze mną, więc niewiele myśląc po cichu podnieśliśmy
się z kanapy i jak najszybciej przemknęliśmy przed dwójką.
-To
była jedna z gorszych wymówek, na jaką mogłaś wpaść. -
mruknął, gdy kolejny odcinek serialu kryminalnego skończył się
na ekranie laptopa za jego stopami. Uderzyłam go zaczepnie w pierś,
na której leżałam i mocniej przytuliłam się do jego boku,
obejmując go również jedną nogą. Nie protestował, wręcz
przycisnął mnie do siebie.
-Nie
mogłam być okrutna i im zepsuć nastroju, wyglądali uroczo. -
odpowiedziałam, trzymając się wciąż swojej racji. Sięgnął
wolną ręką po pilot od telewizora, który wisiał przed naszym
dużym łóżkiem na ścianie. Włączył któryś z kolei kanał i
zaśmiał się radośnie, gdy znalazł powtórkę meczu swojej
narodowej drużyny w rugby. Przewróciłam oczami i sięgnęłam po
małego iPada, by przeczytać chociaż kawałek książki, skoro
sport ze mną wygrał.
-Myślisz,
że będą uprawiać seks? - spytał prosto z mostu. Wydawał się
niewzruszony na to, o co zapytał – typowy Niall.
-Skąd
mogę wiedzieć? Myślę, że się domyślimy. - odparłam, nawet
nie chcąc wyobrażać sobie nadchodzącej nocy. Co, jeśli
faktycznie jego przypuszczenia się sprawdzą?
-Masakra.
-Niall,
myślę że nie raz Willie musiał sobie zatykać uszy, bo nie
słuchałeś mnie i byłeś uparty. - przypomniałam mu, odrywając
się na moment od rozdziału i spoglądając na niego.
-A
ty się na to zgadzałaś, więc nie wiń mnie. - pociągnął mnie
kąśliwie za nos, który od razu zmarszczyłam. - Jesteś urocza. -
cmoknął mnie w czoło i zabrał mi z ręki urządzenie. Myślałam,
że może chce przeczytać kawałek, ale wyszedł z aplikacji i
zaczął przeglądać mojego twittera. Przyzwyczajona byłam do
tego, że na dużo sobie pozwalał, no ale naprawdę? Musiał być
jak taki niespokojny dzieciak?
-Twoi
fani ostatnio powiedzieli, że jestem w ciąży. - mruknęłam,
zmieniając temat. Nie widziałam sensu w karceniu go za coś, co i
tak jutro znów zrobi. Taki był jego urok, na długo nie mogłam
się niczym zająć, bo wszędzie pojawiał się Niall.
-Jak
to? - ściągnął brwi w zastanowieniu, wyczuwając mój
niezadowolony ton.
-Tak
to. Uznali, że przytyłam w brzuchu, więc od razu poszła plotka,
że za kilka miesięcy będę mamą. - dodałam, czując jak jego
klatka piersiowa wyżej się unosi od westchnięcia.
-Nie
przejmuj się nimi. Jesteś idealna. - powiedział, na co nie mogłam
się powstrzymać i odpowiedziałam szeptem.
-Nikt
nie jest idealny. - było to na tyle ciche, że miałam nadzieję że
nie usłyszy. Myliłam się jednak, bo położył tablet na swoim
brzuchu, odwrócił do mnie swoją głowę i przytrzymał mnie za
policzek, bym mu nie uciekła wzrokiem.
-Dla
mnie jesteś idealna. - pocałował mnie delikatnie w nos, a motyle
w brzuchu zaczęły swoje tańce, jak zwykle w takich sytuacjach.
Zwłaszcza, że ton jego głosu był tak poważny i bez ani krzty
wątpliwości, że musiałam mu uwierzyć. - Przepraszam, że
postawiłem cię w niezręcznej sytuacji podczas kolacji. -
zmierzwił mi włosy, zanim jego ręka znów spoczęła na mojej
talii.
-W
porządku. - szepnęłam, nie wiedząc jak inaczej zareagować.
Wiedziałam, że często mówił różne rzeczy bez zastanowienia,
każdemu się zdarza. Miło mi jednak było, że wciąż o tym
pamiętał i zależało mu, bym znała jego dobre intencje.
-Co
nie znaczy, że już nigdy ode mnie tego nie usłyszysz. Oświadczę
ci się, w odpowiednim czasie. - mówił, buzia mu się wręcz nie
zamykała. Wydawało mi się, że normalny chłopak nie omawia
swoich przyszłych zaręczyn z potencjalną narzeczoną, ale
przecież Niall do normalnych nie należy. Jest jedyny w swoim
rodzaju. Gdy nic nie odpowiadałam, wyczuł znów atmosferę swoich
słów. - Za dużo gadam, co?
-Mhmm.
- mruknęłam, ale przytuliłam się do niego mocno. Bo jak nie
mogłam go wielbić, skoro dawał mi tyle uczuć naraz? Od
zmieszania, po zakochanie? Przez skrępowanie, pożądanie i
szczęście?
-I
będziemy mieli gromadkę dzieci.
-Niall.
- ostrzegłam, tym razem naprawdę czerwieniąc się i nie chcąc
dalej słuchać jego sennych planów.
-Mieliśmy
dokończyć to, co zaczęliśmy w łazience.
-Shut up, Niall.
_________________________________________________________
mannien.tumblr.com
ask.fm/manny96
twitter.com/maryb96
twitter.com/annieoholmes
Those Lovely Moments on Wattpad