Sądziłam, że uda mi się szybciej opublikować ten rozdział - miałam to w głowie już od bardzo dawna. Niestety koniec roku szkolnego dał mi się we znaki bardziej niż powinien i zwyczajnie nie miałam do no niego głowy ani czasu.
Wszystko, co chciałam tutaj napisać, przed rozdziałem.. tak nagle mi uciekło. Dlatego chyba nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić do czytania. A.. no. Jak zwykle, wstawiam na żywca. Bez poprawek.
*Już działa możliwość dodawania komentarzy przez WSZYSTKICH czytelników, nie tylko zalogowanych! Możesz śmiało zostawić po sobie dwa słowa ;)*
ALE!
Tak, mam ale.
Jeżeli czujesz się zgorszona/y scenami erotycznymi
- wyjdź natychmiast i nie czytaj tego rozdziału.
- wyjdź natychmiast i nie czytaj tego rozdziału.
Tak, musiałam. Bo wiecie, ja z momentem kliknięcia "Opublikuj", zapadnę się pod ziemię ze wstydu. Możecie pogrzeb szykować. Czuję zgorszenie. Za dużo angielskich opowiadań. Za dużo Darka.
enjoy! :)
- Niall… -
mruknęłam cicho, spoglądając na spowite chmurami niebo. Przymknęłam powieki,
gdy na twarz skapnęły mi kolejne krople. – Deszcz pada…
- Będziemy w
domu, zanim się rozpada. – odparł, pewniej obejmując moją prawą dłoń. Lekko
oparłam się o jego półnagie ramię, przykryte jedynie krótkim rękawem białego
podkoszulka. Pamiętając, że przede mną nie ma żadnego krawężnika ani innej
przeszkody, zmrużyłam oczy na dłuższą chwilę, przykładając czoło do jego
bicepsa. – Co jest? – spytał, muskając wargami moją głowę.
- Nic. Jestem
tylko śpiąca. – odparłam, odrywając się od niego i uśmiechając się lekko.
Przyspieszyliśmy
odrobinę kroku, gdy coraz większe krople zaczęły spadać na ziemię. Jako jedyni
w okolicy, uciekaliśmy przed nieprzyjemną londyńską pogodą. Wszyscy inni
siedzieli w domach przed telewizorem, ale nie my. Musieliśmy odetchnąć
wieczornym powietrzem, dopełnić tradycji naszych przechadzek po zmroku.
Głuche trzaski
dochodziły spośród gęstych, czarnych chmur. Wzdrygnęłam się razem z pierwszym i
w miarę możliwości szłam jeszcze bliżej niego. W pewnym momencie suche
dotychczas chodniki całkowicie zamokły, woda lała się z nieba jak spod
prysznica. Zaczęliśmy biec w kierunku niedużego apartamentowca, a ja w duchu
cieszyłam się, że wygodne trampki pozwalały mi na szybsze przebieranie nogami.
Kilka mrugających niepewnie latarni oświetlało nam drogę, a huki nad naszymi
głowami nie ustępowały. Nieprzyjemna wilgoć ogarniała moje ciało, którego
ochrona pod postacią ciasnych jeansów i koszulki na ramiączkach momentalnie
zamieniła się w mokrą paćkę, która jedynie kleiła się do mojej skóry. Kosmyki
rozpuszczonych włosów lepiły się do mojego karku oraz dekoltu sprawiając
wrażenie, jakbym dopiero co skończyła kąpiel w basenie bez pozbywania się
ubrań. Blondyn, przemierzający ulice Londynu pół kroku przede mną wyglądał
podobnie, lekko muśnięta słońcem skóra odznaczała się pod całkowicie
przemoczonym, białym t-shirtem.
Dotarliśmy pod schody prowadzące do
głównego wejścia. Zasapani, roześmialiśmy się gdy przyjrzeliśmy się sobie
nawzajem. Już miałam pokonać pierwsze stopnie, ale poczułam gwałtowne
szarpnięcie za rękę. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam na jego twarzy
chytry uśmiech, jawiący się spod miliona kropel wody.
- Chcesz tu tak
stać i moknąć? – spytałam zdziwiona. Podszedł jeszcze bliżej mnie i dokładnie
lustrując moją twarz, założył za ucho moje lepkie, ciężkie kosmyki, które
opadły na czoło. – Co robisz? – zachichotałam. Szybkim ruchem przysunął swoją
twarz do mojej i złączył nasze usta w gwałtownym pocałunku. Drugą dłonią zaczął
przyciskać moją mokrą talię do swojego torsu, by zmniejszyć pustą przestrzeń
między nami. Masował swoimi wargami moje, nie zwracając w ogóle uwagi na
spadający deszcz. Objęłam jego twarz rękoma, po czym wsunęłam palce w jego
zmoczone włosy. Dałam się ponieść pieszczocie, ale nie udało mi się zamaskować
dreszczu z zimna, który przeszedł przez mój kręgosłup.
- Gdzieś
czytałem, że kobiecym marzeniem jest pocałunek w deszczu. – powiedział, odrywając się ode mnie i z
uśmiechem na twarzy spoglądając mi w oczy.
- Tak mówią.. –
odparłam chichocząc, po czym cmoknęłam go w policzek. Pociągnęłam go za rękę i
zaprowadziłam do budynku.
Zatrzasnął
za nami drzwi w tej samej chwili, gdy zapalałam światło w niedużym korytarzu.
Zsunęłam ze stóp przemoczone trampki i przeczesałam palcami włosy.
- Mówiłeś, że zdążymy przed
deszczem. – zaśmiałam się, spoglądając jak przeczesuje mokre blond kosmyki.
- Mój błąd. – mruknął, zbliżając
się do mnie. Obserwowałam bacznie jego ruchy, a gdy nie ujrzał żadnej reakcji z
mojej strony sam przyciągnął mnie do siebie, obejmując moją talię. Moje lepkie
ubrania z łatwością przylgnęły do tych jego powodując, że lekko zatrzęsłam się
z zimna.
- Jesteś perfekcyjną miss mokrego
podkoszulka. – wymruczał, delikatnie muskając moją dolną wargę. Czułam na sobie
jego gorący oddech, który przyjemnie ogrzewał moją twarz. Wsunął dłoń pod moją
koszulkę, której ciepło znacznie kontrastowało z zimną skórą pleców.
- Myślałam, że miss mokrego
podkoszulka nie mają nic pod swoimi podkoszulkami. – zaśmiałam się, a on nieco
zachłanniej atakował moje wargi.
- Wszystko jedno, jesteś w tym
najlepsza. – odparł, a moje policzki przybrały swą wstydliwą barwę. Czując, jak
jego pewność w pieszczocie nasila się coraz bardziej, uśmiechnęłam się
rozbawiona i chcąc zakończyć jego chwilowe rozkojarzenie, cmoknęłam go w usta.
- Jesteśmy cali mokrzy. –
zachichotałam, gdy tylko rozpędził się w pocałunkach. Delikatnie odsunęłam go
od siebie, kładąc rękę na jego piersi.
- No dobra, niech ci będzie. –
zaśmiał się, udając obrażonego. Odwróciłam się od niego, a on niespodziewanie
klepnął mnie dłonią w pośladek. Pisnęłam i wygięłam biodra w przód, chciałam
uniknąć jego kolejnych zaczepek. Puściłam mu oko na odchodne i czując wciąż
jego wzrok na sobie, podążyłam do łazienki.
Rozejrzałam
się po przestronnym, jasnym pomieszczeniu. Zlokalizowałam jeden z dwóch dużych
ręczników, wiszących na wieszaku. Sięgnęłam po niego, po drodze potykając się.
Zerknęłam na podłogę i ujrzałam przezroczystą kosmetyczkę, pełną fryzjerskich
spinek. Podniosłam ją i pokazałam blondynowi, który stał oparty o framugę drzwi
i patrzył na mnie. Uniosłam brew, unikając zadania pytania.
- Hannah musiała zostawić. –
odparł, odbierając ode mnie zgubę. Delikatnie zakuła mnie w środku myśl o innej
dziewczynie poza mną, przebywającej w jego mieszkaniu.
- Hannah? – powtórzyłam imię. Za
Chiny nie mogłam sobie przypomnieć, aby kiedykolwiek wspominał przy mnie
cokolwiek o niej. Nie chciałam czuć się zazdrosna..
- Tak, moja fryzjerka. Była dziś
rano. – powiedział, kładąc kosmetyczkę na umywalce.
- Skoro była, dlaczego nie widzę
nowej farby we włosach? – spytałam, przygryzając zaczepnie dolną wargę.
- Pomyliła się i wzięła zły
kolor. – usłyszałam, a na brzuchu poczułam jego delikatne palce. Podciągnął
końce mojej mokrej koszulki i czekał, aż pozwolę mu na jej zdjęcie. Dałam za
wygraną i podniosłam ręce. Czułam obezwładniające ciepło, bijące z jego ciała.
Powoli zaczynał upijać mnie swoim zapachem, co mu się dość często zdarzało.
Pozbył mnie mokrej, bawełnianej powłoki i przez chwilę lustrował moją górną
część ciała, przykrytą jedynie biustonoszem. Spaliłam buraka i skrzyżowałam
ręce na wysokości biustu.
- Hej, oczy mam wyżej. –
mruknęłam i zaśmiałam się, widząc jego drobne zawstydzenie na twarzy.
Sięgnął po ręcznik, który opadł
na ziemię razem z białą częścią garderoby. Rozłożył go w rękach i zastanowił
się przez chwilę, zanim położył mi go na głowie. Zachichotałam. Zaczął miętosić
nim moje włosy. Zsunął materiał na moje ramiona i przejechał nim po mojej
talii. Przeciągnął drugi koniec syntetycznego materiału przez moje plecy i
gwałtownym ruchem przysunął mnie do siebie. Spowodował, że wpadłam na niego i
cicho pisnęłam, po zetknięciu mojej już cieplejszej skóry z wciąż zimną i mokrą
koszulką blondyna.
- Niall, jesteś zimny! –
zaśmiałam się, próbując odsunąć swoje ciało od niego. On mimo to przyciskał
mnie do siebie i obdarowywał delikatnymi pocałunkami moją szyję. Wzdłuż mojego
kręgosłupa przeszedł dreszcz przyjemności, pomieszanej z niemiłym, zimnym
dotykiem. – Chcesz się rozchorować, przy okazji mi zostawiając prezent pod
postacią kataru, tak? – uśmiechnęłam się, wyplątując się z jego uścisku. Pewna
część mnie bardzo nie chciała tego, najchętniej trwałabym w ciasnym dotyku jak
najdłużej się da. Jednak starałam się otrzeźwić umysł i przybrać postać
rozbawionej, a nie uległej. Odsunęłam go od siebie i zaczęłam obserwować swoje
lepkie, ciemne od wody spodnie. Westchnęłam i bez słowa odwróciłam się zrobiłam
kilka kroków w stronę wyjścia z łazienki.
- Nie! – gwałtownie się odwróciłam
domyślając się, że jeszcze chwila a mój pośladek spotkały się z głośnym
klapnięciem przez ręcznik. Wycofał ręce w obronnym geście i zrobił minę
niewiniątka, a ja się roześmiałam po raz kolejny. Wychodząc, odwróciłam się raz
jeszcze, chcąc skontrolować sytuację. Musiałam jednak powstrzymać wszystkie
swoje zmysły przed szaleństwem poprzez przygryzienie wargi, gdy zauważyłam jak
odsłania swój mokry tors, pozbywając się koszulki. Zauważył to, a ja gwałtownie
odwróciłam się od niego i wręcz uciekłam stamtąd, słysząc jedynie śmiech i
słowa „Widziałem!”.
Odetchnęłam głębiej kilka razy,
by uspokoić moje motyle w brzuchu. Nie było to łatwe po dawce uczuć, jaką za
każdym razem wkładał w dotykanie mojego ciała. Znalazłam w rozsuwanej szafie
luźną koszulkę z nazwą jakiegoś zespołu, którą kiedyś musiałam tu zostawić.
Założyłam ją, po czym zaczęłam walczyć z moimi spodniami, które tak bardzo nie
chciały opuścić moich nóg. Korzystając z okazji, że w pomieszczeniu byłam sama
zdjęłam je razem z przemoczoną bielizną i zastąpiłam jego długimi spodniami z
szarego, dresowego materiału. Podwinęłam za długie nogawki i uznając, że nie
wyglądam najgorzej zamknęłam szafę. Zebrałam z ciemnych paneli mokre ubrania i
rozwiesiłam je na kaloryferze.
Zapaliłam
światło w kuchni. Ujrzałam idealny porządek, blat i szafki wręcz świeciły się z
czystości. Podrapałam się po głowie, podczas gdy intensywnie zastanawiałam się
nad tym, czego potrzebuje mój organizm. Wymiotłam z głowy wszystkie cielesne
potrzeby
i przysunęłam drewniane, obite skórą krzesło do aneksu kuchennego. Postawiłam na nim gołe stopy i otworzyłam szafkę z białego, połyskującego materiału. Zaczęłam przeszukiwać najwyższą półkę, na której zawsze leżało wszystko to, co najbardziej kaloryczne
i najsmaczniejsze. Przesunęłam kilka dużych paczek czipsów, słoik kremu czekoladowego
i jakieś wafle. Dostrzegłam przy samej ścianie znajome, niebieskie pudełeczko. Stanęłam na palcach, by dosięgnąć do ulubionej słodyczy. W chwili, gdy najmocniej wyciągałam ciało poczułam szarpnięcie za nogawkę. Spodnie osunęły się, na szczęście nie odsłaniając zbyt wiele. Ciepłe usta na moim lewym biodrze zaczęły mnie rozpraszać do tego stopnia, że ręka mi zadrżała i nie byłam w stanie mocno chwycić ciastek. W końcu udało mi się je wyciągnąć, a ja zachwiałam się gdy delikatnie uszczypnął mnie zębami.
i przysunęłam drewniane, obite skórą krzesło do aneksu kuchennego. Postawiłam na nim gołe stopy i otworzyłam szafkę z białego, połyskującego materiału. Zaczęłam przeszukiwać najwyższą półkę, na której zawsze leżało wszystko to, co najbardziej kaloryczne
i najsmaczniejsze. Przesunęłam kilka dużych paczek czipsów, słoik kremu czekoladowego
i jakieś wafle. Dostrzegłam przy samej ścianie znajome, niebieskie pudełeczko. Stanęłam na palcach, by dosięgnąć do ulubionej słodyczy. W chwili, gdy najmocniej wyciągałam ciało poczułam szarpnięcie za nogawkę. Spodnie osunęły się, na szczęście nie odsłaniając zbyt wiele. Ciepłe usta na moim lewym biodrze zaczęły mnie rozpraszać do tego stopnia, że ręka mi zadrżała i nie byłam w stanie mocno chwycić ciastek. W końcu udało mi się je wyciągnąć, a ja zachwiałam się gdy delikatnie uszczypnął mnie zębami.
- Ej, bo spadnę.. – mruknęłam, a
on pomógł mi zejść. Kopnęłam krzesło w stronę stołu i stanęłam przodem do
blatu, na którym położyłam oreo. Zaczęłam rozdzierać pudełko, a przyjemne,
męskie dłonie zaczęły masować moją skórę brzucha pod koszulką. Stał tuż za mną,
przytulając się do mnie i jednocześnie pieszcząc skórę, która była zawsze
spragniona jego dotyku. Przymknęłam powieki, gdy składał pocałunki na mojej
szyi. Jęknęłam, kiedy przejechał po nagim odcinku skóry swoim językiem.
Uśmiechnął się triumfalnie, a ja zaśmiałam się cicho i przygryzłam wargę. Jako,
że przylegał do mnie niemalże całym ciałem, mogłam bez problemu poznać każdą
reakcję jego ciała. Gorąca skóra, którą mnie opatulał przekazywała mi swoje iskry.
Walczyłam ze sobą, by nie dać się zwieść. Chciałam chociaż raz pokazać, że
jestem nieugięta i potrafię na swój sposób pokazać dominację. Dlatego też
starałam się skupić wszystkie zmysły na pudełku, które leżało przede mną
otwarte. Próbowałam nie zważać na jego pieszczotliwy dotyk i gorący oddech, co
było nie lada wyzwaniem. No bo jak nie ulec swojemu osobistemu obiektowi
westchnień? Trudne, prawda?
Sięgnęłam
po ciastko, które już po chwili rozpływało się w moich ustach. Słodki, kakaowy
smak przepłynął przez moje kupki smakowe, a ja zaczęłam przeklinać się w duchu.
Bo właśnie sprawiłam, że moje zmysły seksualne zostały pobudzone przez ten
afrodyzjak. Dokończyłam drugą połówkę i nie potrafiłam już grać aż tak
nieugiętej. Jego lewa dłoń zaczęła powoli zsuwać się niżej, aż do granicy
spodni, nisko trzymających się bioder. Czułam jego uśmiech na mojej szyi, gdy
jego palce nie napotkały koronkowej gumki.
- Niall.. – chciałam.. no
właśnie, co ja chciałam? Zaprotestować? Ponaglić go, bo motyle już za mocno kotłowały
się w moim podbrzuszu?
- Jesteś taka piękna… - mruknął,
a jego palce zaczęły powoli badać strukturę mojego czułego miejsca, jakby
odkrywały nieznany teren. Wiedziałam, że grał tylko na zwłokę. Mój puls
znacznie przyspieszył. Gdy jeden z jego palców zaczął toczyć niebezpiecznie
gorące kółka na mojej kobiecości, a dwa inne zanurzył we mnie jęknęłam
głośniej, a biodra wypchnęłam do tyłu. Pośladki zetknęły się niemalże idealnie
z jego podbrzuszem. Mimo dzielących nas materiałów spodni, czułam dokładnie
jego twarde podniecenie. – Pociągająca… - mruknął po raz kolejny, a jego palce
zaczęły wykonywać regularne ruchy. Wywoływał tym tylko moje cichuteńkie jęki,
które starałam się powstrzymywać. Swoją czynnością spowodował, że moje pośladki
zaczęły delikatnie ocierać się o jego wypukłość. Jęknął gardłowo, a ja
przygryzłam mocno wargę. Rozlewające się coraz bardziej po moim organizmie
uczucie przyjemności musiało być równe z tym, które przeżywał blondyn. Położył
drugą dłoń na blacie wiedząc, że wystarczająco przyciąga moje biodra do siebie.
Oparłam się o blat, ściskając jego dłoń. W obliczu naszej pieszczoty, cały
świat zniknął. Była tylko ta chwila, podczas której Niall doprowadzał mnie do
szaleństwa.
- Annie… - jęknął. - ..jeśli za
chwilę nie przestaniesz, będziesz mi winna spodnie… - powiedział, a ja zaczęłam
głośniej oddychać.
- Będziesz miał przynajmniej
dobry powód, żeby mnie z nich rozebrać. – uśmiechnęłam się między kolejnym
haustem powietrza.
- Tak cholernie cię pragnę… -
wysapał, a ja czułam jak zabierane mi są wszystkie siły przez skurcz mięśni.
Chwycił mnie w linii bioder, nim się osunęłam z bezsilności. Mój szybki oddech
nie chciał się uspokoić, a podświadomość mówiła mi chcę jeszcze. – Co się dzieje, kochanie? Czyżby nogi ci zmiękły? –
powiedział z przekąsem, chytrze się uśmiechając. W odpowiedzi na tę uwagę
gwałtowniej poruszyłam biodrami, co wywołało jego głośne jęknięcie. Jego dłonie
zaciśnięte na mojej skórze uwolniły swoje kolejne ciepłe iskry, a ja
uśmiechnęłam się i przygryzłam wargę. Jego wilgotne usta zaczęły znaczyć ślady
na moim karku i szyi, a ja zostałam obezwładniona jego gorącym oddechem.
Cudowny zapach jego skóry dostał się do moich nozdrzy, a gardło wypuściło ze
swoich sideł ciche mruknięcie, wyrażające moje pragnienie.
- Dlaczego tak się nade mną
znęcasz, Niall.. – szepnęłam jękliwym głosem, mocniej przylegając do jego
torsu. Odchylałam coraz bardziej głowę, co dawało mu większy dostęp do mojej
wrażliwej skóry nad dekoltem.
- I kto tu się nad kim znęca.. –
mruknął. – Bo doszedłem do wniosku, że ty jesteś przyczyną tej całej gry,
wiesz? – musnął moje ucho, przygryzając delikatnie jego płatek.
- Och zamknij się, mój ideale. –
szepnęłam z niecierpliwością i gwałtownie odwróciłam się przodem do niego.
Wplotłam palce pomiędzy jego jasne kosmyki włosów i ciągnąc za nie, przysunęłam
jego usta do swoich. Poczułam ulgę, gdy ich przejmujący żar z nadgorliwością
wbijał się w moją miękką skórę. Pocałunek był niczym walka o dominację, o
przekazanie większej ilości pragnienia. Odbiłam się pośladkami od blatu
kuchennego, gdy mocniej szarpnęłam jego głowę w przypływie jeszcze większego
pragnienia. Niedoświadczony, przeciętny obserwator nazwałby naszą czynność
wzajemnym pożeraniem siebie. Prawda jednak była taka, że za wszelką cenę
chcieliśmy dać od siebie i dla siebie jeszcze więcej, niż to było możliwe.
Jego
silne ręce objęły moje uda i podciągnęły mnie do góry w tym samym momencie, gdy
jęknęliśmy tuż po dotyku naszych nadaktywnych języków. Moje podbrzusze ponownie
zaczęło wariować, gdy jego podniecenie dotknęło przez warstwy spodni mojego
wrażliwego miejsca. Moje nogi machinalnie objęły jego biodra, a usta za nic nie
chciały opuścić powierzchni jego warg. Coraz ciężej oddychaliśmy, a on wytężał
swój zmysł racjonalnego myślenia, by po drodze do sypialni nie zawadzić o żadną
ze ścian.
Opadliśmy
na miękki materac dużego łóżka. Chłopak wciąż przygniatał moje ciało swoim,
napierając również na spragnione wargi. Dolał jeszcze więcej oliwy do ognia,
gdy jego kolano wylądowało pomiędzy moimi udami. Jęknęłam znów, a moje ręce
szybko odnalazły końce jego podkoszulka. Pociągnęłam je do góry i zmuszając go
do oderwania się ode mnie, przeciągnęłam go przez jego blond czuprynę. Oczy mi
się jaśniej zaświeciły, gdy przed oczyma po raz kolejny miałam jego zgrabny,
lekko umięśniony tors, a nagie barki skrywające niemałe bicepsy napinały się
coraz bardziej. Zdesperowana, zaczęłam stopami szukać sposobu, by zsunąć z
niego opięte już dresy. Uśmiechnął się zawadiacko i przygryzł moją dolną wargę.
Opuszki palców drażniły skórę mojego brzucha, dzięki temu, że zaczął podwijać
górną część mojej garderoby.
- Lubię tę koszulkę. – zaśmiałam
się, gdy zbierał siły by rozerwać ją na pół. Parsknął śmiechem, a ja podniosłam
delikatnie swoje ciało i zdjęłam z siebie to, co tylko mu przeszkadzało. Nie
dałam mu jednak całkowitej satysfakcji i pozwoliłam, by z iskrą w oku spoglądał
co chwila na mój koronkowy biustonosz.
- A ja chyba nie lubię tych
spodni. – odparł, po czym szybkim ruchem zsunął spod moich pośladków i ud szare
dresy. Zdjął je do końca, sprawiając że zarumieniłam się jeszcze bardziej. –
Jesteś piękna. – mruknął, obdarowując całusami moje czerwone, gorące policzki.
Jego gorące wargi zostawiały po sobie mokre ślady na skórze szyi, twarzy i
dekoltu.
- Z grzeczności nie zaprzeczę. –
mruknęłam a on warknął cicho, zły na odpowiedź jaką otrzymał.
- Chciałbym, żeby moja piękność
zamieszkała ze mną. – powiedział, a sekundy później hamował swoje jęki, gdy
rozpaloną dłonią zsunęłam z linii bioder jego spodnie razem z kolorowymi bokserkami
i dotknęłam jego przyrodzenia. – Poważnie, Ann. Wprowadź się do mnie. –
powiedział.
- Daj mi dobry powód. –
przekomarzałam się z nim, a on znów warknął.
Przesunął twarz tuż nad moją i opierając się swoim nosem o mój, patrząc
mi w oczy i głęboko dysząc, powiedział:
- Kocham cię, chcę z tobą
mieszkać, żyć, spędzić resztę życia. Jesteś tą jedyną, Annie. Bądź moja na
zawsze. – pomiędzy zdania zaczął wplatać namiętne pocałunki, co tylko bardziej
rozpaliło moje serce. - Pragnę budzić się i zasypiać z pewnością, że w nocy nie
będę sam, a górna szafka będzie zawsze pełna słodyczy. Chcę słuchać, jak
karzesz mi posprzątać po jedzeniu. Chcę odgrzewać ci pizzę, gdy będziesz
wracała później ode mnie. – zachichotał między muśnięciami warg, a ja się
uśmiechnęłam. – Po prostu bądź ze mną.
- Twoje fryzjerki będą zazdrosne.
– mruknęłam, czując wciąż pulsującą w żyłach krew, dopływającą prosto do
rozgrzanego serca. Cudownym uczuciem byłoby wszystko to, o czym wspomniał,
ale..
- Bardziej obchodzi mnie to, że
moja księżniczka jest zazdrosna. – odparł, a niebieska barwa jego tęczówek
przeszyła mój wzrok.
- To źle? – spytałam niepewnie,
wciąż wpatrując się w duże oczy. – Bo ja uważam, że każdy zakochany ma prawo
być zazdrosnym.
- To urocze. – uśmiechnął się, po
czym znów zaatakował moje usta.
Rękoma
zaczął błądzić po moim ciele, rozpalając do granic możliwości każdy jego
centymetr. Moje dłonie nie były mu
dłużne i odwzajemniały każdą pieszczotę, którą mnie uraczył.
- Nie wydrapią mi oczu swoimi
perfekcyjnymi palcami, które układają tę piękną grzywę? – spytałam
kokieteryjnie, mierzwiąc jego potargane kosmyki. Jęknął cicho, gdy pociągnęłam
mocniej za kilka z nich. Podniecało go to jeszcze bardziej.
- Będę dumny, jeśli będą zazdrosne.
– odparł pewnie. – Będę mógł wtedy z satysfakcją robić rzeczy przeznaczone
tylko dla ciebie ze świadomością, że dotrze do nich odpowiedni przekaz. –
dodał, przygryzając moją skórę szyi.
- Na przykład, jakie rzeczy? - Spytałam
zaciekawiona. Uśmiechnął się szarmancko.
- Całować… - wyszeptał. - …w
dodatku właśnie tak. – dodał, zanurzając język we wnętrzu moich warg. Jęknęłam z
przyjemności również wtedy, gdy zaczął całować ponownie moją szyję i dekolt. – Dotykać…
- swoje kolano zastąpił dłonią. Przejechał jej wierzchem po mojej kobiecości, a
ja wzięłam do płuc głęboki haust powietrza. – Rozbierać, gdy ci gorąco.. –
wsunął rękę pod moje plecy i szybkim ruchem rozpiął mój stanik, powoli zsuwając
jego ramiączka z moich ramion. Zarumieniłam się jeszcze bardziej, o ile w ogóle
było to możliwe. – Doprowadzać do szaleństwa… - jęknął. Moje źrenice
rozszerzyły się, a gardło wypuściło głęboki krzyk przyjemności, gdy jego
męskość znalazła się nagle we mnie. – Albo powinienem powiedzieć, krzyku.. –
zachichotał, między płytkimi oddechami. – Mój boże, Annie. Jesteś taka ciasna. –
wyszeptał, układając głowę tuż przy moim uchu i wykonując powolne, dokładne
ruchy. Całą sobą czuła piętrzącą się przyjemność, która widoczna, a raczej
słyszalna była z każdym moim gwałtownym oddechem i jękiem. Dokładnie czułam
każdy element jego ciała, uzupełniający mnie. Jego usta, zwilżające gorącą
szyję i szepty, tłumaczące pełnym pożądania głosem na skraj jakiego szaleństwa
chciałby mnie zaprowadzić i jak bardzo mu dobrze, tylko potęgowały moje
podniecenie. Krew pulsowała w każdej cząstce podbrzusza, mojego jak i z
pewnością jego. Moje nogi zmiękły z rosnącej rozkoszy, wargi katowałam
przygryzaniem. Palce moich rąk zaczęły mocniej przywierać do jego pośladków,
które w chwilach takich jak ta, intrygowały mnie niesamowicie. Z każdym
pchnięciem jednak przesuwałam dłonie wyżej, aż mogłam wpleść je w jego włosy. Przyciągnęłam
jego twarz do swojej, by powstrzymał mój kolejny krzyk namiętnym pocałunkiem. W
zamian za to, jęknęłam prosto w jego usta, a on odwdzięczył się tym samym.
Za
każdym razem, gdy dochodziło do naszego tak bliskiego, intymnego spotkania
zachodziłam w głowę, jak to się dzieje. Jak to w ogóle jest możliwe, że ten
mężczyzna jest dla mnie wystarczającym spełnieniem, jeśli chodzi o wszystkie,
wszystkie aspekty miłości. Ideał. Czysta perfekcja. Stworzenie doskonałe dla mojej
osoby, które syci moje zmysły, emocje
i uczucia wystarczająco kompletnie, bym nie pragnęła niczego innego w życiu jak jego obecności.
i uczucia wystarczająco kompletnie, bym nie pragnęła niczego innego w życiu jak jego obecności.
Przyspieszał
ruchy swoich bioder, a mięśnie coraz silniej napinały się. Jego gwałtowne
oddechy pełne niewyobrażalnej przyjemności jeszcze silniej pobudzały moją
wyobraźnię.
- Niall… Potrzebuję cię... Trochę…
Bardziej… Szybciej.. – wyjęczałam, a moje palce utkwiły pod jego ramionami. Pragnienie
spełnienia było coraz silniejsze, a czuły punkt drażniony coraz bardziej.
- Panie mają pierwszeństwo… -
wydyszał, siląc się na szelmowski uśmiech. Zachichotałabym, ale radosny dźwięk
zamienił się w kolejny krzyk rozkoszy.
- Nie martw się o to, mój
dżentelmenie… - wyszeptałam w odpowiedzi, coraz mocniej chwytając palcami jego
skórę na górnej części pleców.
- Cholera, Annie. Tak bardzo chcę
dojść w tobie, jesteś niesamowita. – wyjęczał między moimi krzykami, bym mogła
usłyszeć bez problemu.
- Zrób to.
- Nie założyłem jebanej gumki..
- Nie obchodzi mnie to…
policzyłam dni… Potrzebuję cię… - jęczałam. Moje mięśnie zaczęły coraz mocniej
naprężać się wokół przyrodzenia, które spełniało mnie z każdym milimetrem
posunięcia. Mogłam pójść o zakład, że w tamtym momencie miałam źrenice szersze
od tych, należących do narkomana po kolejnej igle, wbitej prosto w żyłę. Nie
rejestrowałam wysokości dźwięków, jakie wydostawały się z moich ust. Nie kontrolowałam
moich paznokci, które z rozkoszy wbiły się w jego skórę pleców i przejechały
wzdłuż ich długości. Mostek uniósł się, głowa mocniej przyległa do poduszki, a
mięśnie zachowywały się tak, jakby dostały naprawdę silnego, długotrwałego
skurczu. Kolejne pchnięcie wywołało jeszcze jeden mój krzyk, który na dobre
rozpalił jego emocje.
- Kurwa, Ann.. – przeklął, czując
kolejne szarpnięcie moich palców na jego plecach. Jego spełnienie rozlało się
po mnie, ręka wbiła się w mój pośladek, podtrzymując najprzyjemniejszą pozycję.
Orgazm, jaki przeżyliśmy zaraz po sobie należał do tych, których tak szybko nie
zapomnimy oboje, z pewnością.
Wciąż
ciężko oddychaliśmy. Kropla potu z jego czoła spadła na mój wilgotny dekolt. Odrobinę
zniżył się, zwalniając z pracy kilka swoich mięśni. Moja kobiecość pulsowała,
sprawiając że nie mogłam powstrzymać kolejnych jęków, mimo osiągniętego już
apogeum. Opadł na pościel obok mnie, uspokajając kolejne wdechy i wydechy. Po kilku
minutach sięgnął po leżącą na ziemi, swoją białą koszulkę i przykrył nią moje
ciało. Doskonale wiedział, że często wstydziłam się swojego nagiego ciała,
nawet jeśli byłam tylko w jego obecności. Zrobił to dla mojego komfortu i
dobrego samopoczucia, nie dając się ponieść samolubnemu, męskiemu cieszeniu
oka.
- Więc.. – zaczął, odwracając
głowę w moją stronę i uśmiechając się szeroko.
- Więc co? – spytałam, odrobinę
jeszcze dysząc.
- Wprowadzisz się do mnie, Annie?
– spytał. Jego ciało spokojniej już unosiło się w rytm nabierania i wydychania
powietrza przez nieskażone nałogiem płuca. Błękitne oczy napotkały moje i
wpatrywały się w nie tak czule, że nie miałam prawa nie uśmiechnąć się.
- A gdzie ja zmieszczę moje
czterokołowe cudeńka? – spytałam, na co on poszerzył swój uśmiech.
- Znajdzie się miejsce, o to się
nie martw.
- Okej, to w takim razie gdzie schowam
moje buty? – drążyłam, wyobrażając sobie moją pełną szafę w przedpokoju. Zaśmiał
się cicho, odsłaniając całkowicie swoje idealne zęby. Zakasłał znacząco, co
oznaczać mogło jedno – przypomniał sobie, jak dużo miejsca zajmują wszystkie
należące do niego. – Nie chcę ci robić bałaganu w twoich dziesiątkach par
białych butów… - dodałam z błyskiem w oku.
- Chodź, pokarzę ci coś. –
mruknął, po czym podniósł się i ubrał dolną część garderoby. Uniosłam brew,
zdziwiona jego nagłą reakcją. Podał mi rękę, bym się mogła podciągnąć do
pozycji siedzącej. Stęknęłam głośno, bo równało się to z napięciem kolejnych
mięśni. Moje podbrzusze dało o sobie znać. – No chodź. – dodał, a ja powoli
opadłam na poduszki. Rumieńce znów wskoczyły na moją twarz.
- Nie mogę. – powiedziałam,
zakładając na siebie jego koszulkę, gdy zmusiłam się do pozycji półleżącej.
- Dlaczego? – Wywróciłam oczami.
- Nie mogę ruszać nogami, Niall..
– starałam się nie zaczerwienić jeszcze mocniej.
- Aż tak? – zaśmiał się. Westchnęłam,
a on podszedł do mnie z drugiej strony łóżka. Usiadł na jego brzegu tyłem do
mnie i kazał mi podnieść korpus do pionu, co i tak było dla mnie wyzwaniem. Chwycił
w dłonie moje nogi, a poszczególne mięśnie w dole brzucha mocniej zawirowały. Jęknęłam,
niczym kilka minut wcześniej, a on owinął je sobie wokół bioder. Zarzuciłam ręce
na jego szyję i poczułam, jak wsuwa dłonie pod moje pośladki. Szybkim,
gwałtownym ruchem podniósł nas z łóżka, a ja znów jęknęłam czując pulsujące,
czułe miejsce. – Wow, jestem aż taki dobry? – zaśmiał się, a ja lekko uderzyłam
go dłonią w głowę.
Niósł
moje obolałe ciało przez kilka chwil, aż dotarliśmy przed sporą półkę z butami.
Usadził nas przed nią na wykładzinie i zaczął od dolnej półki, przekładać kolejne
pary butów na lewą stronę. W ten sposób sprawił, że prawa strona stawała się pusta,
a lewa pełna była krzywo poustawianych na sobie trampek i innych butów, raczej
sportowych.
- W porządku. – mruknęłam,
obserwując jego poczynania. Serce mocniej mi zabiło na dźwięk tych słów, które
sama wypowiedziałam.
- Co w porządku? – spytał, jakby
upewniając się czego to dotyczyło. Spojrzał na mnie i znów przeszył mnie swoim
pełnym miłości wzrokiem.
- Skoro już mam nawet miejsce na
buty, chyba mogłabym się do ciebie wprowadzić. – odparłam. Po chwili jednak
zaczęłam zastanawiać się, czy dobrze zrobiłam – moje ciało znów leżało, a on górował
nade mną i obcałowywał moje wargi z nieopisanego szczęścia, jakie zapewniłam
nam obojgu.